Chcę dziecka !

Wiedziała, że nie urodzi. Ma już 40 lat, dzieci są dorosłe a relacje z mężem były nienajlepsze. Mój Boże, jak chciała dziecka ! Jola pamiętała, jak mama jej kiedyś powiedziała: ” Nadejdzie ten czas i w wieku 40 lat będziesz strasznie chciała dziecka… „. Wtedy dla niej, 30 – letniej mamy dwojga dzieci, wydawało się to niemożliwe. Dzieci były wszędzie i raczej przede wszystkim chciała je komuś podrzucić, aby zostać sama z mężem. Jej matka jednak nie zabierała ich do siebie, więc chwile sam na sam z mężem były rzadkością. 

Nagle, gdy skończyła 40 lat, wszystko się zmieniło. Najstarsza córka, uważna i wyrozumiała, dorosła i wyjechała na studia do innego miasta. Jej Marta okazała się karierowiczką, która zabroniła matce nawet mówić o swojej przyszłej rodzinie. Jola także była upartą karierowiczką, ale jej kariera osiągnęła już szczyt i nie wiedziała, co robić dalej. Chciała jeszcze jednoego dziecko: własnego lub w postaci wnuka.

– Mamo, nie oczekuj ode mnie dzieci nim skończę 32 lata – powiedziała w sposób bezdyskusyjny Jola do matki – Nie zamierzam marnować mojej młodości na pieluchy i dzieci.

Jola była przygnębiona, zwłaszcza, że w tym samym czasie jej młodszy syn, niegdyś czuły i delikatny dzieciak zawsze uwielbiający swoją matkę, wszedł w okres dojrzewania i teraz zabronił kobiecie wchodzić nawet do swojego pokoju. Joli strasznie brakowało bezwarunkowej miłości: dziecięcego ciepła, radości, pocałunków, przytulanek i szczęśliwych uśmiechów. Czuła się zupełnie samotna i porzucona.

Potem zaproponowała mężowi, aby postarali się o trzecie dziecko. Na Bartku nie zrobiło to wielkiego wrażenia, ale też nie odmówił swojej żonie. Przestali się zabezpieczać i po dosłownie miesiącu Jola była już w ciąży.

Była szczęśliwa. Nastał dla niej dobry i spokojny czas – dosłownie czuła w sobie ciche, równomierne światło. Wydawało jej się, że nawet relacje z Bartkiem się poprawiły: martwił się o zdrowie swojej żony i zachowywał się jak przystało na kochającego męża. Niestety, reszta rodziny postanowiła iść z kobietą na wojnę.

– Po co Ci kolejne dziecko? – matka Joli była oburzona – Najpierw wychowaj syna, wykształć go a potem ródź kolejne.

– Potem już nikogo nie będę mogła urodzić – próbowała usprawiedliwić się Jola.

– Więc nie musisz. Po co Ci kolejny maluch ?

– Mamo, on już istnieje i co to w ogóle znaczy “ po co mi “ ? – zapytała Jola.

Po wysłuchaniu słów teściowej Bartek zmienił swój punkt widzenia i teraz wygłaszał go na głos:

– Tak… Teraz już nie pojedziemy na wakacje jak wcześniej i nie zbudujemy domku na wsi. Pospieszyliśmy się, Joluś. W ogóle to nie jesteśmy już młodzi, aby nie spać w nocy i całe życie podporządkować nowonarodzonemu stworzeniu. Trzeba było się dobrze zastanowić. Co będzie, jeśli nie daj Boże urodzi się zdeformowany? W końcu mamy już swoje lata…

– To dlaczego nie powiedziałeś mi o tym wcześniej ? – zagotowała się Jola.

– Myślałem o tym, ale nie chciałem Cię denerwować – tłumaczył mąż – Teraz my, można powiedzieć, odetchnęliśmy, bo dzieci są już na tyle duże że nie wymagały codziennej opieki, jednak Ty postanowiłaś mieć jeszcze jedno dziecko…

– Sama o tym zdecydowałam ? – Jola była już gotowa się rozpłakać i z trudem się od tego powstrzymywała.

– No, my razem – mąż poczuł bliską histerię żony i próbował zmniejszyć napięcie.

Najgorsza była jednak reakcja starszych dzieci – nie chciały “ konkurenta “.

– Ja do tego dziecka nawet nie podejdę – stwierdził syn – radźcie sobie sami.

– Dobrze, że nas zapytałaś o zdanie ! – oburzyła się córka, która przyjechała do domu na letnie wakacje – My również jesteśmy członkami rodziny, dlaczego więc nie skonsultowaliście tego z nami? Pewnego dnia przyprowadziłabyś nam obcego dzieciaka i powiedziała: ” To jest Piotruś albo Martynka i będzie z nami mieszkał/ mieszkała ” i musielibyśmy się na to zgodzić ?

– Właściwie tak – odcięła się Jola – O kolejnym dziecku decydują rodzice i nikt nie ma prawa nam niczego dyktować, zwłaszcza ilości dzieci. Możemy spłodzić dziecko lub je zaadoptować, a wy musicie pogodzić się z tą decyzją. Ty będziesz decydować wtedy, jak założysz swoją rodzinę.

-Cóż, to będzie dla mnie obce dziecko, nie będę dla niego żadnym rodzeństwem – odpowiedziała Marta – Mam tylko jednego brata, który stoi obok, innego rodzeństwa nie potrzebuję.

Dowiedziawszy się o reakcji wnuków, matka Joli nagle zmieniła gniew na miłosierdzie.

– Nie martw się, Joluś, oni w końcu się uspokoją, a kiedy dziecko się urodzi, pokochają je. Wszystko będzie dobrze, córeczko.

Jola jednak już nikomu nie wierzyła, czuła się oszukana i zdradzona przez swoich bliskich i krewnych. Tylko wewnętrzne światło, które w niej było, dawało jej siłę do podejmowania prób zrozumienia bliskich.

Po kilku tygodniach wykonano jej pierwsze USG. Jola miała nadzieję, że płeć nienarodzonego dziecka może być widoczna już w 12 tygodniu ciąży. Bartek zawiózł ją do przychodni, ale został w samochodzie. Jola czuła się źle, czekając na korytarzu wśród innych matek, które przyszły na badanie ze swoimi mężami. Szczęśliwi, przyszli rodzice przytulali się i wspierali, a Jola patrzyła na nich smutno i z lekką zazdrością.

W gabinecie lekarz zbyt długo patrzył na coś na ekranie, a potem oschle oznajmił:

– Mam złe wieści, dziecko zmarło.

Jola nie pamiętała, jak się ubrała i wyszła do męża. Bartek był oszołomiony tą wiadomością, dzieci także przestały już cokolwiek mówić. Nikt nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Najmniej wierzyła w niego sama Jola….

Przymusowa aborcja przebiegła bardzo boleśnie, kobieta wyszła ze szpitala kompletnie wykończona.

– To nie jest czas na odpoczynek – zegar tyka, to ostatni moment na dziecko – powiedział jej ginekolog na kolejnej wizycie – Będzie Pani leczyć się przez pół roku, zrobimy testy i znów zajdzie Pani w ciążę. Proszę potraktować to poronienie jako dar od Boga: umarło, ponieważ coś było z nim nie tak, nie mogło przetrwać. Bóg uwolnił Panią od chorego dziecka.

Jola wiedziała, co było nie tak z jej maleństwem: nikt go nie chciał oprócz matki, a ono nie mogło i nie chciało żyć w takim świecie. Jola nie miała już siły, by stawić czoła całemu światu. 

Minęły dwa lata. Jola z Bartkiem zbudowali domek letniskowy i wszyscy razem kilka razy wyjechali do niego na świetne wakacje. Jola jednak wciąż w głębi duszy bardzo cierpiała i na widok cudzych dzieci łzy napływały jej do oczu. Potem nagle na jej usta wychodził błogi, głupkowaty uśmiech.

Tak, nie zaryzykuje już porodu po czterdziestce, chociaż z zainteresowaniem obserwuje aktorki które w tym wieku odważyły się zostać matkami.

Nie oczekuje większego wsparcia od męża, zdając sobie sprawę, że od dawna już jej nie kocha, Jest już stary, gruby i nieszczęśliwy na tyle, że nawet nie mógł znieść dziecka. Jednocześnie nigdy nie odważy się samotnie wychowywać dziecka i popsuć finansową sytuację dwójki swoich starszych dzieci.

Zdaje sobie sprawę, że starzy rodzice nie będą w stanie jej wesprzeć i sami czekają na jej pomóc.

Wie, że jej zdrowie i siła są dalekie od ideału, a jej wiek jest już prawie nieprzyzwoity, aby zachodzić w ciąże. 

Rozumiemwszystko i wybacza wszystkim, ale wciąż namiętnie chce dziecka, którego nigdy już nie będzie miała.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Chcę dziecka !