– Uciekam przed znajomymi na ulicy! – wzdycha sześćdziesięcioletnia Marianna – Bo wiem: pewnie o córkę zapytają, o Julię… a ja nie mam nic do powiedzenia. Julia jest nikim i nie ma niczego! Siedzi z dziećmi w domu.
Trzydziestopięcioletnia Julia była gwiazdą w dzieciństwie i wczesnej młodości. W szkole uczyła się doskonale, przynosiła do domu pęki dyplomów, wygrywała olimpiady z chemii i biologii. Dostała się na medycynę, a to już wiele o niej mówi. Na uczelni dostawała dobre oceny, chociaż studia nie były łatwe. Koleżanki płakały, jęczały, narzekały, jak trudno jest opanować materiał, a Julia zdawała sesję po sesji, chociaż nie otrzymywała już samych piątek jak w szkole, ale zdawała bez problemu.
Wykładowcy widzieli w niej talent i wróżyli świetlaną przyszłość.
Potem Julia poznała Andrzeja, jakoś szybko wyszła za mąż, urodziła najpierw jedno dziecko, a po chwili drugie. Już od prawie 10 lat siedzi w domu. Dzieci wyrosły, najmłodsza córka ma pięć lat, ale Julia nie chce słyszeć o tym, aby iść do pracy.
– Jakby miała męża, na którego można liczyć, to jeszcze bym zrozumiała! – wzdycha Marianna – Ale nie! Mąż wcale taki nie jest. Ledwo co udało mu uzyskać wykształcenie wyższe, sam pracuje jako kierownik w jakimś urzędzie, za co dostaje grosze. Nie chce niczego radykalnie zmienić w życiu. Mówię mu: ” Andrzeju, nie wstydzisz się, że Twoje dzieci nigdy w życiu nie widziały morza, nie latały samolotem? ” . A on do mnie: ” No i co, ja także zobaczyłem morze dopiero w wieku dwudziestu lat i żyję, nie w morzu szczęście! ” . Jak ja mam z nim rozmawiać?
Dzieci znajomych Marianny podróżują po świecie, Turcji nawet nie traktują już jako zagranicy, tak wiele razy tam byli. Niektórzy wybierają się na wakacje do Ameryki, drudzy do Tajlandii, a jeszcze inni do Australii. Podróżują zarówno rodzinami, z dziećmi i rodzicami, jak i samotnie.
Julia nie wyjechała z dziećmi nigdy poza swoje województwo.
– Jej była koleżanka z klasy, Eliza, cicha, trójkowa uczennica, która powtarzała piątą klasę, nie wraca praktycznie z zagranicy! – przeżywa Marianna – Kupiła samochód w zeszłym roku, odwiedzała nim matkę, mieszkamy z nią w tym samym bloku. Mówi do mnie: ” Och, cześć ciociu Marianko, a jak tam Julia? Mieliśmy ostatnio spotkanie klasowe, miała zaproszenie, ale nie przyszła ” . Cóż, jeszcze by przyszła! Co miałaby o sobie powiedzieć? Nie ma się czym chwalić…
Julia mieszka z rodziną w małym mieszkaniu, które teściowa zwolniła dla nich po ślubie. Kiedyś mieszkała tam babcia Andrzeja. Po przeprowadzce młodzi zrobili mały remont po kosztach: odświeżyli ściany i sufity, przykleili niedrogie tapety, położyli linoleum na podłodze. Zasadniczo w mieszkaniu nic się nie zmieniło: hydraulika, okna – wszystko jest takie samo od lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku i jest takie, jak za życia babci. Mieszkają tak już dziesięć lat.
Oczywiście, na ponowny remont już dawno przyszła pora – gdzieś dzieci coś popsuły, narysowały, coś rozbiły, coś gdzieś odpadło. Jednak ani Julia, ani jej mąż nie chcą ponownie naprawić mieszkania, które nie jest ich własnością.
Meble w mieszkaniu także są jeszcze po babci, młodzi kupili sobie tylko kanapę i wyposażyli dzieci w łóżk. do spania. Stoły, krzesła, szafki kuchenne, półki z książkami z tomikami w oprawie papierowej modnej w latach osiemdziesiątych z serii ” Klasycy i współcześni „, prl – owska meblościanka i żyrandol ze szklanymi, wiszącymi “ kryształami “, które Julia zdejmuje i myje w roztworze mydlanym od święta – wszystko to w mieszkaniu pozostało tak, jak urządziła je kiedyś kochana staruszka.
Marianna jest sfrustrowana, że córka nie przepracowała ani dnia w swoim życiu, ale Julia jest całkowicie zadowolona z tego, jak żyje. Siedzi z dziećmi w domu, lepi pierogi i gotuje barszcz, odrabia lekcje, prowadzi dzieci na kółka zainteresowania. Tak, oszczędza, ale głównie na sobie, ponieważ nie chodzi po do fryzjera, na manicure, pracuje całe życie w domu, nosi latami te same, przetarte ubrania, nie kupuje zbyt wielu nowych rzeczy.
– Mówiłam jej już wiele razy, że jeśli w wieku dwudziestu paru lat tak oszczędzała na sobie, to w wieku trzydziestu pięciu lat będzie to już zauważalne i będzie wyglądać lada moment żałośnie – oburza się Marianna – Ale córka nie wierzy.
Marianna nie ma pojęcia, jak ma na nią wpłynąć, aby coś zmieniła i zaczęła coś sobą reprezentować.
– Ja jej już wyraźnie powiedziałam, bez litowania się nad nią. Powiedziałam, że: “ Wszyscy wokół mają dzieci, które żyją na bogato, a ja się za Ciebie wstydzę! “. Marianna obraziła się, nie odzywa się do mnie. Oczywiście nic nie osiągnę słowami, ale coś muszę zrobić.
Za biedną córkę, która ” nic nie osiągniętą w życiu ” matka się naprawdę wstydzi, ale czy to normalne? A może matka się myli?
Co myślicie?