Fleja

Mężczyzna objął kuchnię uważnym spojrzeniem. Niby nic się nie zmieniło, te same talerze z niebieskim wzorkiem, sitka, wszystko wydaje się być na miejscu, ale gdzieś zrobiła się głęboka dziura, od rączki szklanki odłamał się kawałek, a na obiadowym talerzu zobaczył zaschniętą kaszę – maleńką, niedomytą wysepkę, niby niepozorną, ale staruszek odsunął talerz z zupą od siebie.

– No co Ty, Ferduś, nie smakuje Ci?

– Smakuje, tylko nie mam apetytu.

Mężczyzna wstał od stołu, chodził po pokojach. Jak mógł nie zauważyć czarnych nici pajęczyn w rogach i nici z szycia rozrzuconych to tu, to tam.

Tak, pracował trochę dłużej niż Stanisława, która zmęczona od razu przeszła na emeryturę, a potem zajęła się wnukami i gospodarstwem, ale przez ostatni rok zaczęła wszystko trochę zaniedbywać…

Na ścianie wisiała ramka ze starym zdjęciem, tam zostali uchwyceni razem na polu ziemniaczanym, jeszcze jako studenci. Ferdek pamiętał wesoły śmiech swojej narzeczonej, pamiętał ich pierwsze spotkanie na tańcach…

Wtedy młody student fizyki nie mógł marzyć o tej, do której wzdychał wtedy prawie cały wydział – o Stanisławie, która była blondwłosą pięknością z niebieskimi, bezdennymi oczami, w których chciał utonąć.

– Co Ty tak stoisz na uboczu, chodźmy tańczyć ! – ze śmiechem złapała go wtedy za rękę i zaprowadziła na parkiet.

Poszedł, był szczęśliwy, że Stasia zwróciła uwagę na jego skromną osobę.

„Jaka jesteś piękna! ” – pomyślał Ferdynand patrząc na dziewczynę.

Potem chłopcy żartowali, mówiąc, że wykorzysta ją i porzuci, widzieli już takie pary, ale po ukończeniu studiów nastąpił ślub, a potem urodził się syn, następnie córka. Wtedy wszyscy zdali sobie sprawę, że ich uczucie jest mocne i będzie trwało długo !

Przez pierwsze lata Ferdynand próbował dostosować swoją żonę do siebie, pamiętając, jak matka prowadziła gospodarstwo domowe, ale Stasia nie była taka, wszystko wręcz płonęło w jej rękach. Miała energię młodej kobiety. Talerz się rozbił – to na szczęście, a że filiżanka się troszkę uszczerbiła? W ogóle nie widać, ale dobrze, w weekend kupi się nowe.

Pewnego dnia żona wróciła do domu bez kurtki, a na zewnątrz była deszczowa, jesienna pogoda.

– Co się stało? – rzucił się ku niej Ferdynand.

– Nic – uśmiechnęła się Stanisława, zmarznięta i przemoczona do suchej nitki – oddałam kurtkę samotnej kobiecie, dla jej córki, bo nie ma nic ciepłego do noszenia…

Z biegiem lat dźwięczny głos Stasi jakoś powoli zaczął zanikać. Ferdynand nie lubił gości i sam też nigdzie nie poszedł, żona także siedziała w domu. Od monotonii wyrwała się dzięki szyciu. Całą córkę już obszyła, później zaczęła pracować na zamówienie. Przez emeryturę już całkowicie ucichła, pojawił się tylko czasami wysoki ton w jej głosie, niespieszność i niechlujstwo absolutnie we wszystkim.

– Stasiu? – zawołał nagle starzec.

– Tak, kochanie?

– Jak mnie nazwałaś?

– Cóż, lubisz, gdy tak się wyrażasz, sam mówiłeś.

Starzec skrzywił się, przypomniał sobie, Ale ten ton… wcale jej nie pasuje.

– Chodźmy na herbatę.

– Chwileczkę, przygotuję, gdzie Ci nakryć?

– Co jest z Tobą? W kuchni, ale nie musisz nakrywać, po prostu nalej herbaty.

Stanisława usiadła i zapłakała.

– Stasiu?

– Tak, mój drogi?

– Ty znowu swoje. Chodź, sam naleję.

Usiedli naprzeciw siebie, do filiżanek rozlali aromatyczny, ciepły napój. Filiżanka ze szczerbinką stała obok niego, ale ręka nie podniosła się, by ją wymienić lub wyrzucić, tyle się z nią wiązało.

Oczy nieświadomie skupiły się na ciemnej nitce pajęczyny, którą splatał pająk tuż nad stołem. Kołysał się tam, a Stasia, jakby nie zauważając niczego, uśmiechała się, patrząc na męża.

– Znowu pajęczyna, Stasiu!

– Gdzie? – podskoczyła kobieta, przyglądając się uważnie – Przepraszam, ale nie widzę…

Nieproszone łzy znów zbliżyły się do oczu, a on położył rękę na jej drżących dłoniach i szepnął cicho:

– Siadaj, Stasieńsko, napij się herbaty, po prostu… wydawało mi się…

 

***

Wieczorem, kiedy żona zasnęła, Ferdek wziął miotłę i zmiótł wszystkie rogi, umył talerze i usiadł obok okna, na ulicy wyłaniała się zamieć, na podwórku tańczyły płatki śniegu, wyprzedzając się nawzajem. Nie, nie przestał kochać swojej żony, po prostu starość wkradła się jakoś niezauważona, ale nadal chciał żyć i nie tymi samymi, monotonnymi dniami.

” Musimy iść jutro na zakupy spożywcze i zaprosić dzieci w gości ” – pomyślał mężczyzna – a potem wybrać się do sanatorium, albo najlepiej kupić bilety nad morze, Stasia nigdy tnad nim nie była. Może wtedy dawny entuzjazm wróci do tych wielkich, niebieskich oczu, za które kiedyś ją tak kochałem…”

Oceń artykuł
Twoja Strona
Fleja