To był zwykły, marcowy, piątkowy wieczór. Przyniosłam do domu torbę z zakupami – w planach miałam zrobienie kotletów mielonych z ziemniakami i sałatką. Jak ja kocham to danie ! Kapusta pekińska, ogórek, sól, trochę oleju oraz dużo koperku i zielonej cebuli. Mniam ! Pychotka.
Włączam radio, tańczę, kot ociera się o nogi – też chce jeść. Jeśli o to chodzi, zawsze dobrze się razem dogadywaliśmy, był żarłokiem. Łączyło nas także to, że oboje byliśmy w stanie zaakceptować taką naszą wadę.
Nagle usłyszałam trzaskające drzwi wejściowe. Oho ! Wrócił dzisiaj wcześnie. Tym przyjemniejsza będzie kolacja – zjemy we dwoje.
Mięso mielone na kotlety było już uformowane, cebula pokrojona, para ząbków czosnku zmiażdżona. Ocieram łzy przez cebulę. Koperek jest drobno posiekany i czeka na na swoją kolej, aż dołączy do ziemniaków z masłem. Jest go dużo, ponieważ chcę poczuć zapach wiosny w całym mieszkaniu.
Mąż cicho wszedł do kuchni, usiadł i milczy.
– Cześć – mówię – jesteś głodny ?
– Niezbyt, zjadłem bułkę w metrze.
– E tam, bułka ! Ja obiad gotuję. Otworzymy wino ?
– Ania, muszę z Tobą porozmawiać. Muszę !
Odrywam się od gotowania, odwracam się w jego stronę i mówię:
– Co się stało ? Wszystko w porządku z mamą ?
– Z nią w porządku, ma się dobrze, chodzi mi o coś innego.
Odetchnęłam z ulgą – jego matka od dawna balansuje na granicy życia i śmierci. Wróciłam więc do kotletów.
– Aniu, zakochałem się, chyba zupełnie straciłem głowę. Aniu, ja ją kocham.
Zaczął pocierać twarz dłońmi, a ja znieruchomiałam.
– Kim ona jest ?
– Jest cudowna, jest taka żywa, wesoła. Oj, wybacz mi, ale nie mogę się powstrzymać.
Ja ponownie zaczęłam smażyć kotlety. Skwierczały na patelni, wydzielając niesamowity zapach. Kot zaczął już miauczeć, prosząc o jedzenie. Ziemniaki doprawiam masłem i posypuję koperkiem, w milczeniu je ubijając.
– No, zjedz sobie, prawdopodobnie jesteś bardzo zmęczony od emocji. Jedz, jedz.
Nakładam kotlety, sałatkę i ziemniaki z koperkiem. Z ust wręcz cieknie mi ślinka, bo przeczuwam, że dzisiejszy obiad będzie wspaniały. On wciąż milczy i nie patrzy na mnie.
– W porządku, wina dzisiaj nie musimy pić, za to może być coś mocniejszego.
Wyciągam butelkę i kieliszki, siadam przy stole a on ciągle milczy i powoli zaczyna się wokół rozglądać.
– Nic nie powiesz ?
– Jak to nic ? Zjedz szybko, bo wystygnie, a ziemniaki i kotlety wyszły dzisiaj obłędnie. Porozmawiamy później.
Wziął widelec i zaczął jeść – na początku niepewnie, bez apetytu, a potem zjadł wszystko z wielkim entuzjazmem.
Patrzyłam na niego, a w głowie miałam pustkę, ciszę, a może nawet katharsis.
Jak długo jesteśmy razem ? 15 lat. Tak, 15, poznaliśmy się jeszcze na uniwersytecie. Przechodziliśmy przez wszystko razem od początku, zaliczaliśmy wzloty i upadki.
-Aniu, co mam zrobić ?
– A co chcesz robić ? Wiesz, że nie będę trzymać Cię na siłę. Jeśli zdecydujesz się odejść, pomogę spakować Ci walizki. Tylko jeśli odejdziesz, to już będzie koniec. Rozstaniemy się bez wyrzutów, nie potrzebujemy ich. A ona też się zakochała ?
– Tak, Aniu.
– Więc zdecyduj. A kotlety Ci smakują ?
– Są odlotowe. Jak to robisz ?
Milczałam, nalałam kieliszek, wypiłam, a potem nalałam sobie jeszcze jedną setkę. Zjadłam kotlet i wstałam.
– To pójdę chyba po torby ? Musisz napisać sobie listę rzeczy, aby niczego nie zapomnieć. Gdzie będziesz mieszkać, już zdecydowałeś ?
Milczy i przeżuwa obiad.
– Dobra, zajmiemy się tym. Pewnie będziesz mógł przez jakiś czas pomieszkać u mamy, dopóki nie wynajmiesz mieszkania. To wszystko są drobnostki w porównaniu do ogromu miłości – powiedziałam bez sarkazmu w głosie.
– Mówisz to tak spokojnie, że aż się boję. Nie obchodzi Cię to ?
– Nie, Jurek, po prostu wiem, czym jest miłość i nie będę Wam przeszkadzać. Jeśli to prawdziwe uczucie, to czy miałabym do tego w ogóle prawo ? Nadszedł po prostu nasz czas. Nie sprzątaj naczyń, sama umyję.
Wstał i udał się do naszej sypialni.
– Wiesz, Aniu… Chyba na próżno Ci to powiedziałem, nie jestem jednak pewien.
– I co, teraz chcesz to sprawdzić, czy to miłość czy nie ? Oj nie Jurek, tak nie będzie. Jeśli coś takiego się pojawiło, to znaczy, że miałeś co do naszego związku wątpliwość, z jakiś powodów się w niej zakochałeś. Trzeba nad tym pomyśleć. Pojedziesz do mamy, będziesz miał przestrzeń do zastanowienia się. Ja też teraz mam o czym myśleć. Zobaczymy, ale miłość to nie żarty.
Jurek patrzył na mnie ze zdumieniem.
– Ale Aniu…
– Spakuję Ci kotlety, poczęstujesz mamę. No dalej, już spakowałam Ci rzeczy.
Przyniosłam dwie torby pod wyjście.
– Jak dojedziesz, zadzwoń i pozdrów ode mnie mamę.
Jurek nie wiedział, co powiedzieć – patrzył na mnie, na torby i milczał.
– Mówisz poważnie ?
-Oczywiście, sam zacząłeś tę rozmowę. Chciałeś przecież odejść ? Więc pomogłam Ci z rzeczami, możesz teraz iść, potem się zdzwonimy. Obawiam się jednak, że Twoja miłość będzie silniejsza niż nasze małżeństwo, więc zaraz będę się dowiadywać, jakie dokumenty będą potrzebne do rozwodu. Nie mów jeszcze o tym matce, jej zdrowie może tego nie wytrzymać. Uważaj na siebie.
Otworzyłam drzwi wejściowe, Jurek ruszył w ich stronę, a jego oczy były szeroko otwarte. Ubrał się, wziął torby i wyszedł. Po drodze trzy razy odwrócił się w moim kierunku.
Zamknęłam drzwi, poszłam do kuchni i dorzuciłam sobie na talerz więcej sałaty, trochę ziemniaków i kilka kotletów. Kot zjadł całą wsypaną mu do miski karmę i siedział.
Zadzwonił telefon – to był Jurek. Odrzuciłam połączenie.
Wyjrzałam przez okno – siedział przed domem. Cóż, niech tam sobie siedzi.
Wypiłam kolejny kieliszek i napisałam SMS do przyjaciółki:
“ Odszedł, zakochał się. Mam nadzieję, że to miłość do końca życia. Jestem teraz wolna, hura “.
Kotlet rozpadał się w ustach, a łzy spływały po policzkach. Zrobiło mi się przykro, że nie będę mogła już więcej ugotować ziemniaków i kotletów, bo nie będą mi się kojarzyły z wiosną, a ze zdradą.
***
Nawet nie wiem, od czego się to zaczęło. Może od momentu, kiedy żona stała się dla mnie zbyt zwyczajna i taka podobna do swojej mamy, a może kiedy ta dziewczyna pojawiła się w pracy ? Była świeża, piękna i promieniała jak słońce. Chciałem na nią patrzeć, widzieć jej uśmiech. W środku mnie coś się kotłowało. Czy to było pragnienie, pożądanie ? Być może.
Nie chciałem, aby ktokolwiek inny poza mną na nią patrzył, ani żeby do kogokolwiek innego się uśmiechała. Jej blask miał tylko mi oświetlać życie.
Daria podeszła do mnie na imprezie firmowej. Nie pamiętam dokładnie, od czego się zaczęło. Bawiliśmy się, tańczyliśmy, a nasz pierwszy pocałunek miał miejsce na korytarzu. Jej zapach, jej włosy… – po prostu oszalałem. Wtedy nie wydawało mi się, że robię coś złego. Przestępstwem byłoby wtedy przejść obok tego wszystkiego obojętnie, nie doświadczyć i nie spróbować tego.
Tak, Ania czekała na mnie w domu, ale to też mnie nie powstrzymało. Żadne myśli nie sprawiły, źe zatrzymałem się przed rozpoczęciem romansu z Darią. W ten sposób zdałem sobie sprawę, że wszystko, co było wcześniej, to była pustka.
Daria natychmiast jednak zaznaczyła, że nie jest osobą, która spotyka się z żonatymi i taką, która rozbija rodziny. Przez to nie mogła się zaangażować w pełni, więc zrozumiałem, że trzeba podjąć jakąś decyzję.
Ania i ja nie mieliśmy dzieci przez konsekwencje naszych działań w młodości. W 1995 roku zostałem zawodnikiem drużyny piłkarskie, a chwilę później oboje myśleliśmy, że powinniśmy skupić się tylko na studiach. Później okazało się, że straciliśmy szansę na posiadanie dzieci. Szczerze mówiąc, była to bardzo uciążliwa dla mnie myśl. Myślałem sobie: “ Rzucić Anię ? A może zdradzać ? Ale po co zdradzać, przez to też nie będę miał dzieci „. Bardzo mnie bolała ta sytuacja.
Pewnie gdybyśmy mieli dzieci, nie doszłoby do tego. Bardzo chciałem mieć potomstwo, więc w konsekwencji następujących wydarzeń musiałem podjać taką decyzję.
Wróciłem do domu, a w nim jak zawsze pachniało znakomicie. Ania jest genialna, z sera i pęczka sałatki oraz czosnku może wyczarować przepyszne danie.
Czekały na mnie kotlety, ziemniaki i sałatka, które pachniały niesamowicie, aż zaczęła mi cieknąć ślinka.
Bałem się spojrzeć jej w oczy, ale odważyłem się i z zawrotami głowy powiedziałem do niej:
– Ania, chyba się zakochałem.
Potem pamiętam wszystko jakby działo się poza mną. Szczerze mówiąc, czekałem, aż rzuci się na mnie, będzie płakać, ale nie – ona nakarmiła mnie i spakowała moje rzeczy. Wkładała rzeczy do torby i coś tłumaczyła, ale niczego nie słyszałem, patrzyłem tylko na nią głupkowato.
Jezu, co ja robię? W końcu to Anka, moja Anka, taka rodzinna i ciepła. Ile już jesteśmy razem? 15 lat ? Tak, dokładnie tyle.
Kot ocierał się o nogi, a Ania z uśmiechem zaprowadziła mnie do drzwi, ale widziałem, że jej oczy były mokre. Zacząłem się czuć niekomfortowo i zaczęło mi być wstyd, przede wszystkim wstydziłem się przed nią.
Wziąłem torby i wyszedłem, jednak nigdzie nie chciałem jechać. Mówiła mi o mamie, jednak ja myślę teraz tylko o niej. Wziąłem telefon i próbowałem do niej się dodzwonić, jednak odrzuciła połączenie.
Zadzwoniłem do Darii i powiedziałem:
– Odszedłem od żony, stoję z torbami na ulicy. Jesteś w domu ?
– Oj, Jurek.
Milczy, słyszę jakieś hałasy. Czy ona płacze ?
– Jurek, nie ma mnie teraz w domu, ale będę za godzinę, przyjeżdżaj.
Siadam na ławce – nie mma siły. Nie sądziłem, że to takie trudne i że dusza będzie mnie tak boleć. Pamiętam Anieęi jej reakcję. Dlaczego przyjęła to tak spokojnie ? Zawsze odznaczała się wielką wrażliwością i mądrością.
Nie wiem, jak powiem to mamie, ona naprawdę tego nie przeżyje. Sięgam po kotlety. Daria nie może ich zobaczyć, ale ręka nie będzie zdolna, by je wyrzucić, bo to nie kotlety a istne arcydzieła.
Czułem pustkę w środku. Wezwałem taksówkę i pojechałem do Darii.
Jej mieszkanie jest małe i niekomfortowe. Wnętrze jest zimne i nowoczesne, a nasze mieszkanie z Anią było przytulne. U Darii nie ma nawet gdzie się rozłożyć, aby posiedzieć przed telewizorem.
Siadam na plastikowym stołku, a Daria promienieje. Wyciąga szampana i pojemniki z jedzeniem.
– Jurek, jesteś po prostu niesamowity. Nawet nie sądziłam, że tak szybko się na to odważysz. Teraz będziemy świętować. Ja już jadłam, ale może Ty coś chcesz ? Ziemniaki, jakieś mięso, może pizzę albo chińszczyznę ?
Śmiała się i cieszyła, boże, jaka była radosna !
– Nie jestem głodny, ale bardzo zmęczony. Źle się czuję, tak ciężko, no czuję się parszywie.
– Zaraz Cię rozgrzeję, skarbie. Teraz będzie łatwiej, dobrze, że to zrobiłeś. Dla niej też to wyjdzie na lepsze, oszukiwanie jest o wiele gorsze.
Podeszła do mnie, przytuliła się, a ja zatopiłem się w jej ramionach. Stało się dobrze… Tylko kotlety Anki stały mi w gardle.
***
Zadzwonił do mnie, kiedy byłam z przyjaciółmi w kawiarni. Powiedział, że odszedł od żony. Szczerze to oniemiałam, nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Szok, strach, zachwyt ! Byłam w siódmym niebie ! W końcu mężczyźni nie odchodzą za często od żon z powodu kochanki, a na pewno nie tak szybko. Nawet nie liczyłam na to, że się zdecyduje, bo mimo wszystko od dawna byli razem, a ich związek nie należał do najgorszych. Nie wkurzała go, nie była roszczeniowa, żyli dobrze, a w każdym razie nie narzekał na nią.
Odważył się jednak od niej odejść, a ja oszalałam ze szczęścia, aż nogi zrobiły mi się na tę wiadomość jak z waty. Nie pamiętam nawet, jak dotarłam do domu, kupując całe możliwe jedzenie po drodze. Chciałam go nakarmić, przytulić i nie wypuszczać z objęć.
Jeśli ktoś zapytałby mnie, jak pachnie szczęście, to odpowiedziałabym, że chińczyzną – tą samą, którą kupiłam mu w pobliskiej restauracji. Chciałam go rozpieszczać i zadziwiać.
Nic jednak nie zjadł, w ogóle wyglądał, jakby go ktoś zjadł i wypluł. Rozumiałam go jednak, dokonał wręcz skoku w przepaść, jednak na szczęście na dole czekałam ja ze swoimi ramionami. Byliśmy ze sobą szczęśliwi, kochaliśmy się. Dwie osoby, które do siebie pasują tak jak my, mogą uczynić jeszcze wiele cudownego.
Potem zaczęło się codzienne życie. Nie mogę powiedzieć, że było ono trudne, bo było piekielnie trudne ! Czułam, że analizuje, porównuje mnie z tamtą: ” Ania rozkłada łóżko w inny sposób, Aga robi lepsze kotlety, Aga… “.
Nie byłam wściekła, czułam bardziej rozpacz, ponieważ rywalizacja z byłą żoną jest trudna. Potwierdziła mi to także moja przyjaciółka, która wyszła za wdowca. Mnie jest jeszcze ciężej, bo trzy przecznice dalej w kuchni siedzi jego była żona i smaży wyśmienite kotlety, a mnie się to nie udaje. Za moją pensję za to mogę kupić mnóstwo pysznego jedzenia, jednak on i tak siedzi i wspomina jej kotlety.
Naprawdę, cholera z nimi, z tymi kotletami. Nie chodzi o nie, ale też o to, że jest przyzwyczajony do tego, że jest obsługiwany. Przychodzi, siada i pyta, czy jest coś do jedzenia. Ja też wróciłam z pracy i w lodówce mam tylko jogurt, bo w nocy nie robię zakupów ani nie gotuję.
Ogólnie rzecz biorąc codzienne życie nas wypaliło. Wiedziałam jednak, że tak będzie, dlatego grzechem byłoby narzekać. Trzeba to po prostu znieść, przeczekać, tym bardziej, że test ciążowy pokazał dwa paski – pojawi się w naszym życiu kolejne szczęście ! Sama nie wierzę, że tak szybko się to stało. Rozwód dopiero w przyszłym tygodniu, ale to już tylko formalność, wszystko to nieważne, bo będziemy mieli dziecko ! To wręcz nierealne.
Jurek przyszedł późno do domu i wyraźnie był zmęczony. Siekałam sałatkę i zapytałam:
– Cześć, kochanie. Głodny ?
– Tak, jak wilk. Co dzisiaj mamy ?
– Mamy święto, a na obiad duszoną wołowinę ze szparagami i sałatka z rzodkiewki i pomidorów.
– Wiesz, jadłem w pracy, więc nie jednak nie jestem aż tak bardzo głodny, ale mięso zjem. Zmęczony jestem jak pies. Dzisiaj pojechałem do Ani i zabrałem resztę rzeczy. Bardzo było mi ciężko, bo wiesz, ma kotka nawe i on nawet do mnie nie podszedł. Syknął tylko, a to ja go przyniosłem do domu. Ania jest jakaś dziwna, bardzo spokojnie się zachowuje, na pewno ma kogoś. Uśmiecha się do mnie, ale widzę, że już nie dla mnie, że trzyma mnie na dystans. Co to za święto, mówiłaś ?
– Jurek, będziemy mieli dziecko. Jestem w ciąży !
Mężczyzna ucichł. Był zdezorientowany, jednak potem się uśmiechnął.
To był ostatni szczęśliwy dzień mojej ciąży, a potem zaczęły się problemy: toksykoza, zagrożenie, szpital, lekarze, ciągłe nerwy. Jurek był w tym wszystkim gdzieś pośrodku – był ze mną, ale jakby nieobecny. Nie próbowałam szukać w nim winy, bo cały czas i pieniądze poświęcał tylko mi. Nie czułam jednak jego prawdziwej troski, obecności, nie był już ze mną.
Poród był trudny, jednak urodziła się nam córeczka, Marysia.
Wygląda jak on, nawet cofającą się linię włosów ma taką samą, śmiesznie. Oto moje szczęście, moja córeczka, moja dziewczynka: Marysia.
Jerzy wziął ją na ręce, pocałował, a w oczach miał łzy – naprawdę płakał.
– Jurek, to maleństwo to naprawdę nasza córka. Wierzysz w to ?
Milczał, a jego oczy wciąż były mokre. Pocałował córeczkę, aż sama się wzruszyłam. Oto moje skarby – córka i Jerzy, już mąż, ojciec. Już był całkowicie mój.
Wypisano mnie ze szpitala, wracaliśmy z niego trzymając się za ręce i niosąc kołyskę.
– Jak żyłeś bez nas ? – pytam.
-Tęskniłem, tęskniłem za moimi dziewczynkami – Odpowiedział i ponownie zamilkł. Nie patrzył na mnie i kroczył w ciszy przed siebie.
Z jakiegoś powodu zrobiło mi się smutno. Serce mi się kurczyło i czułam się źle.
– Coś się stało ?
– Nie. nic, nie martw się.
– Coś z mamą ?
– Nie, mama czuje się dobrze. Nieważne – Próbował się uśmiechnąć.
A ja umierałam w środku, mój świat się kończył.
Po długiej ciszy usłyszałam jego szept:
– Daria, chyba się zakochałem.
***
Zostałam sama. Co czułam ? Kompletną pustkę.
Wysłałam SMS – a do przyjaciółki, a ona zadzwoniła.
– Ania, jak się masz ? Naprawdę się zakochał ?
– Myślę, że tak.
– Może przyjechać do Ciebie ?
– Nie, nie trzeba, jest w porządku. Jestem spokojna – Prawie nie skłamałam.
– Trzymaj się, nie jesteś jeszcze taka stara, masz dopiero 36 lat, to dopiero początek nowego. Może jeszcze ułożysz sobie życie, wszystko będzie dobrze.
– Będzie.
Odłożyłam i wyłączyłam telefon.
Przeszłam przez puste mieszkanie. Kot był w pobliżu, nie odchodził ode mnie ani na krok. Wiedziałam, że prędzej czy później to się stanie. Naprawdę wiedziałam, że odejdzie. W młodości uznałabym, że życie toczy się dalej, a teraz miałam wrażenie, że skończyło się wszyscy, aż pustka w środku zaczęła mnie palić. Płakałam czując, że nie mogę ani siedzieć, ani tak po prostu chodzić, więc zaczęłam robić porządki, sprzątać po obiedzie. Wyrzuciłam kotlety i nie żałowałam – teraz były już dla mnie obrzydliwe.
Wyszłam z domu. Na schodach strasznie śmierdziało, jakby zgniłą kapustą, moczem, albo czymś równie obrzydliwym. Schodząc na ulicę wpadłam na pudełko. Co to ? Ktoś zostawił śmieci ? Zerknęłam i tam były kociaki !
Niedawno przyszły na świat, wszystkie były jeszcze brudne i lepkie od krwi. Wyrzuciłam śmieci i schyliłam się do tych czterech maleństw. Cholera, gdzie jest ich matka? Przyjrzałam się kociętom bardziej i wydawało mi się, że jeden z nich już nie żyje.
Chwyciłam więc za pudełko i zabrałam do domu. Zadzwoniłam do przyjaciółki:
– Masz numer do weterynarza, który może do mnie podjechać ?
– Nie uderzyłaś się w głowę ? Całkiem dobrze się czujesz ? Jaki weterynarz ?
– Jak możesz, zamów go na mój adres, ja Ci potem wszystko opowiem. Pamiętaj, to pilne !
Wzięłam chusteczki, wodę i co dalej ? Chcę przeklinać z bezsilności.
Wytarłam kociaki, obejrzałam i stwierdziłam, że dwa na pewno żyją, dwóch pozostałych nie byłam pewna. Zaczęła płakać, nie wierząc, że ktoś mógł je wyrzucić.
Dzwonek do drzwi – to był weterynarz i Karolina. Przyjaciółka widząc moją twarz i brudne ręce powiedziała:
– Na pewno oszalała, a ja zaraz zacznę tutaj płakać i nie przestanę.
***
Jedno maleństwo zmarło – wygląda na to, że stało się to wtedy, gdy leżało w pudełku na ulicy,, ale mogło to też stać się przy porodzie. Pozostałe trzy były poza niebezpieczeństwem, ale wymagały opieki: karmienia co godzinę, nacierania i masowania.
Tak stałam się kocią mamą.
Mój kot przyjął nowe zwierzęta zaskakująco spokojnie i z zainteresowaniem. Kręcił się obok, a potem wspiął się do pudełka, by je ogrzać. Dobre zwierzę.
Po kilku tygodniach zostały mi dwa koty, ponieważ Katarzyna wzięła dla siebie dwóch przyjaciół. Jeden kot z tej czwórki został ze mną.
Żyliśmy sobie w trójkę fantastycznie. Nie mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwy, ale na pewno nie samotna. Kłopoty zabrały mi całą siłę, ale jednocześnie poczułam ulgę.
Były też plusy takiego życia: minimum brudnych naczyń i minus cztery kilogramy na wadze. Już nie gotuję, nie mam apetytu.
Nawiasem mówiąc, rozwód został szybko orzeknięty. Jurek chciał po wszystkim ze mną porozmawiać, ale szczerze mówiąc, wiedziałam, że będzie lepiej, jeśli do tej rozmowy nie dojdzie. W ogóle zrozumiałam, że dzięki rozwodowi będzie lepiej i jemu i mnie. Ma nowe życie i szansę na posiadanie dzieci, a ja mam wolność i nie żyję z myślą, że pozbawiam go przyszłości, szansy na dziecko. Lepiej w wieku 38 lat wziąć rozwód, niż całe życie spędzać ze sobą jako zakładnicy popełnionego wspólnie w przeszłości błędu.
Pewnego wieczoru ktoś zadzwonił do drzwi, to był sąsiad. Zapytał:
– Nie widziałaś przypadkiem kociąt ?
Aż się we mnie zagotowało. Chciałam mu po prostu dać w łeb.
– Widziałam, a co ?
– Nie wiesz, gdzie są ?
– A co Cię to obchodzi ?
Potem mnie zaskoczył. Powiedział, że miał kotkę w ciąży. Musiał wyjechać pilnie w podróż służbową, a kotkę zostawił z dziewczyną. Kiedy przyjechał, zastał samą kotkę, bez kociąt. Kicia wariuje, zaczęła mieć problemy zdrowotne. Mężczyzna pytał już sześciu sąsiadów, ale nic nie widział i nie słyszał. Jego dziewczyna milczy i nie chce nic powiedzieć.
– Miesiąc już minął, szybko się Pan zorientował, ale no dobrze, proszę wejść do środka.
Pokazałam kota i powiedziałam, w jakich okolicznościach znalazłam pudełko oraz jak pielęgnowałam te kocięta. Powiedziałam też o tym, że jeden z nich umarł, a dwa pozostałe znalazły przyjazny dom.
Tak poznałam Andrzeja. Okazał się być dobrym człowiekiem, jednak jego dziewczyna jest jego… paskudna. Chociaż z tego co wiem, to już była dziewczyna. Moje koty rosły, a raczej jeden się zestarzał, a drugi szlachetnie urósł. We dwójkę tworzyli wspaniały, wesoły zespół.
Pracowałam i nie miałam czasu na nudę. Z Andrzejem mieliśmy wspólne zainteresowania. Chodziliśmy razem na zakupy, do teatru czy kina. Miło było czuć zainteresowanie drugiej osoby. Ożywiłam się i zdałam sobie sprawę, że jest dobrze, wszystko okazało się wyjść w moim życiu na absolutny plus.
Wczoraj się tylko w tym utwierdziłam.
Szłam po południu przez park i zobaczyła Jurka z wózkiem, spacerował sam. Wiedziałam, że mnie widzi i prawie pękłam ze śmiechu, kiedy zdałam sobie sprawę, że pędzi i nie wie, gdzie się podziać. Przestraszył się, biedak.
– Cześć Jurek – mówię i uśmiecham się.
– Cześć – odpowiada zmieszany.
– To Twój wózek ? To znaczy: dziecko ?
– Moje, to córeczka, ma na imię Marysia – Odpowiedział, a jego oczy z płochliwych zamieniły się w delikatne, ciepłe. W nich było widać strach, niepokój, ale i słońce.
– Gratulacje, Jurek. Naprawdę, gratuluję serdecznie.
Uśmiechnęłam się i dotknęłam wózka, w którym leżało coś dużego, śpiącego i różowego. Oczy wypełniły mi się łzami. Nie mogę powiedzieć, że jestem zgorzkniała, ale te uczucia były trudne do opisania. Czy to była zazdrość ? Nie. Może tęsknota? Tak. Nie miała ona jednak żadnego znaczenia.
– Aniu, wybacz mi, tęsknię za tobą. Powiedziałbym, że żałuję tego, co zrobiłem. Bardzo mi przykro, ale….
I spojrzał na wózek. Pokiwałam tylko głową.
– Nic nie szkodzi, wszystko jest w porządku. Życzę Ci szczęścia – powiedziałam i zaczęłam iść w przeciwnym kierunku.
– Aniu, przepraszam – usłyszałam i przyspieszyłam.
Wieczorem przyszedł Andrzej, a ja się rozkleiłam. Patrzył na mnie z nieskrywanym zdumieniem, a ja zachowywałam się jak głupia.
Potem zasnęłam w ubraniach, jeden kot spał mi w nogach, a drugi na głowie. Nie wiem, gdzie spał Andrzej.
Pomyślałam, że nie chcę jednak związku, na pewno nie teraz. Doceniłam wolność, którą uzyskałam wraz z odejściem Jurka.
Rano zrobiłam to, co sobie postanowiłam, a o czym już wcześniej myślałam, ale musiałam się liczyć ze zdaniem Jurka. Teraz wiem na pewno, że tego chcę. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam:
– Karolina, cześć. Pamiętasz, jak mówiłaś, że Twoja siostra pracuje w domu dziecka ? Mogę się z nią spotkać ?
– Och, Aniu, jesteś pewna, że Jurek zabierając swoje rzeczy przy okazji nie spakował Twojego mózgu ?
– Pewna, teraz na sto procent pewna.
– Napiszę Ci numer i będę czekała na Ciebie na przystanku.
***
Czytelniku, dziękuję za uwagę i przepraszam, jeśli moje zakończenie nie pasuje do Twojego wyobrażenia, ale pamiętaj, że wszystko w życiu jest możliwe, absolutnie wszystko !