Kiedy mąż opuścił Barbarę, postanowiła się nie załamywać. Nie tęskniła za nim zbytnio, a szczególnie za jego powrotami do domu w stanie nietrzeźwości. Niestety, nie można powiedzieć, że trzymała nerwy na wodzy, bo jak tutaj zachować równowagę psychiczną mając takie życie. Kiedy przychodził pijany, to jeszcze pół biedy, ale zdarzało się, że znikał na dwa lub trzy dni, a ona chodziła, szukała go, cierpiała i myślała, co mogło mu się stać.
Tym razem Jurek odszedł na dobre. Nie było go już dwa tygodnie, więc sprawa musiała być poważna. Potem sąsiedzi potwierdzili: widzieli go na drugim końcu miasta z jakąś kobietą, tą samą i to kilka razy…
Wtedy Barbara postanowiła: dość cierpienia ! Musi zacząć żyć od nowa i w inny sposób.
Po pierwsze, ona, emerytka, postanowiła podjąć pracę, ponieważ aby zrealizować wszystkie plany do końca, potrzebowała środków finansowych. Sąsiadka Magdalena, starsza pielęgniarka pracująca w szpitalu zaproponowała kobiecie: „ A może zostaniesz salową ? ”. „ Salową ? ”- zapytała z zamysłem Barbara. „ No przecież nie lekarzem ! ”- trochę nawet oburzyła się Magdalena. Po krótkim namyśle Barbara zapytała wesoło, kiedy może rozpocząć pracę.
– Chociażby i dziś – westchnęła smutno Magdalena – Brakuje personelu, nawet takiego, który jeszcze niewiele potrafi.
– Nie, przyjdę jutro – zasmuciła ją Barbara.
Nie zwlekając, poszła do fryzjera. Siadając na fotelu oświadczyła:
– Proszę mnie obciąć na Mireille Mathieu !
Fryzjerka, która nie spodziewała się takiej prośby od starszej klientki, zdziwiła się:
– Na Mireille Mathieu? Dobrze, ale proszę pamiętać, że najważniejsza jest stylizacja fryzury. Czy ma Pani w domu przynajmniej suszarkę do włosów ?
– Mam wałki do włosów i nigdy mnie nie zawiodły – powiedziała Barbara tym samym pokazując fryzjerce, że nie jest zielona w temacie. Ta rozpoczęła pracę…
Po zaktualizowaniu fryzury Barbara poszła do sklepu. Skierowała się do alejki, w której była biżuteria i jej uwagę zwróciły tam najjaśniejsze i największe kolczyki. Ekspedientka, podobnie jak fryzjerka, również zaczęła wypowiadać się na temat jej wieku, ale
Barbara od razu udaremniła jej próby odradzenia zakupu:
– A co, tylko Ty chcesz być piękna, bo jesteś młoda ?
Spojrzała z miłością na wybrane kolczyki: w środku nich była duża kropla koloru kwiatu wiśni, a wokół niej szkło. Błyszczały się jak diamenty !
Postanowiła dokończyć zmiany zewnętrzne na dziale perfum, na którym trochę się wahała: Perfumy podane przez sprzedawczynię kosztowały tyle samo, co strzyżenie, farbowanie włosów i kolczyki razem wzięte, a nawet były jeszcze droższe, ale kobieta znalazła wyjście z tej sytuacji:
– A jest może zapach „ Biała syrena ” ? Kiedyś były takie dobre perfumy.
– Dobre ? – uśmiechnęła się złośliwie ekspedientka.
Mimo to podała perfumy, a Barbara od razu poprosiła o ich skasowanie.
Gdy nazajutrz pojawiła się na oddziale chirurgicznym szpitala, ordynator był niesłychanie zaskoczony: pielęgniarka mówiła, że do pracy przyjdzie skromna, starsza kobieta, a tu…
– Kleopatra – wypowiedziała ledwo pwostrzymując się od śmiechu, ale z niemałym zdziwieniem przechodząca obok młoda pielęgniarka o pięknym imieniu Lilianna.
Kleopatra kierownika nie zainteresowała jako kobieta. Potrzebował schludnej, dbającej o porządek kobiety, która sprzątałaby sale i korytarze oddziału z takim samym zaangażowanie, z jakim sprzątałaby własne mieszkanie. Wkrótce jednak musiał przyznać, że nowa salowa tak właśnie sprzątała, w czym nawet nie przeszkały jej duże koczyki wiszące do ramion. Gdy pojawiała się na oddziale podczas wykonywania swoich obowiązków, pacjenci mimowolnie ożywiali się, próbowali wygładzić rozczochrane w nocy włosy, szarpali szlafroki, pośpiesznie porządkowali stoliki nocne…
Z biegiem czasu zarówno personel medyczny, jak i pacjenci zauważyli kolejną zaletę Barbary – Kleopatry: nikt nie wiedział, jak zrobić lewatywę tak dobrze, jak ona. Szczególny problem był z mężczyznami, którzy stojąc na korytarzu i czekając na swoją kolej byli odważni i szyderczy, a kiedy wchodzili do gabinetu wpadali w panikę i stawali się nieśmiali. Niektórzy byli dla kobiety złośliwi, a czasami nawet niegrzeczni, ale wtedy Barbara mówiła spokojnie, jak do małego dziecka:
– Proszę się położyć na lewym boku.
Poruszony taką troską mężczyzni zwykle posłusznie się kładli, a Barbara, nie zwlekając, tym samym anielskim głosem proponowała:
– Teraz wystarczy tylko opuścić spodnie.
No i jak tu można było nie spełnić prośby kobiety o tak pięknym głosie ?
Co najważniejsze, lekarze byli zadowoleni z nowoprzejętego fachu przez Kleopatrę, bo dzięki temu organizm pacjentów był oczyszczony. Krótko mówiąc, wkrótce Barbara zaczęła być uważana za najlepszego specjalistę nie tylko w sprzątaniu, a także i w lewatywie, aż sam ordynator raz wysłał do niej pacjenta, aby ta pilnie zrobiła mu ten „”zabieg ” w ramach oczyszczenia jego organizmu przed operacją.Barbara raz nie wytrzymała i podeszła do przedrzeźniaczki Lilianny, aby ją zapytać, kim jest ta Kleopatra.
– To taka królowa była – tym razem dość poważnie wyjaśniła jej dziewczyna – Piękność z piękności.
– Gdzie ona rządziła ?
– W Egipcie.
– Tak myślałam, to nie jest polskie imię – odpowiedziała niewykształcona kobieta.
– Była królową Egiptu, a Ty … – Tutaj Lilianna nie wytrzymała i znowu zaczęła się chichotać – a Ty jesteś królową lewatywy !
Śmiech śmiechem, ale odtąd do jej imienia zaczęto dodawać przydomek ” Kleopatra ” . Za humoremu niektórych ukrywał się szacunek, a u innych zazdrość, jak to u ludzi.
Kropkę nad i w tej całej różnorodności postawiła Lilianna, która pewnego razu powiedziała:
– Gdyby wszyscy pracowali tak solidnie jak Ty, to żyłoby nam się cudownie !
***
Dwa lub trzy miesiące później Barbara spotkała przypadkiem niewiernego męża w sklepie. Jerzy spojrzał na nią, zapominając całkowicie o zakupach. Potem postanowił upewnić się co do sytuacji:
– Basia, to Ty ?
– Ja – potwierdziła porzucona małżonka.
Odpowiedź Jerzemu wydawała się niekompletna. Zapytał ponownie:
– Jak niby Ty, skoro wcześniej taka nie byłaś ?
Barbara – Kleopatra nie zwlekała z odpowiedzią:
– Z Tobą, głupcze, straciłam najlepsze lata życia.
Po tych słowach poszła sobie dalej, zostawiając Jerzego w ciężkim szoku.
Wtedy, gdy wydawało jej się, że odnalazła się już w swoim nowym życiu, to ono szykowało dla niej nowy test.
Rano, zanim Barbara się jeszcze obudziła, rozległ się dzwonek do jej drzwi. Machinalnie zarzuciła na siebie szlafrok i je otworzyła. Na klatce schodowej stała blond dziewczyna o subtelnych krągłościach, a przed nią dziewczynka w wieku pięciu lub sześciu lat. Dziewczyna powiedziała coś dziwnego:
– Nie mam już więcej sił, teraz Ty zajmij się dziewczynką !
Barbara wciąż milczała, nie rozumiejąc: dlaczego powinna zajmować się cudzym dzieckiem ? Blondynka nie spieszyła się z wyjaśnieniem czegokolwiek. Wyciągnęła z torebki foliową siatkę i podała ją Barbarze:
– To jej dokumenty.
Dopiero teraz, patrząc na oszołomioną, milczącą gospodynię dodała:
– Nie bądź zdziwiona, to Twoja wnuczka. Jej ojciec, a Twój syn, zupełnie o niej zapomniał, ale ja nie dam Wam zapomnieć…
I nagle zniknęła – jak sen, jak poranna mgła, a w głowie Barbary dudniły zasłyszane przez nią przed chwilą słowa…
***
Zanim zabrała się za mopowanie, Barbara poszła do biura Magdaleny i powiedziała jej wszystko szczerze. Kiedy starsza pielęgniarka była z czegoś niezadowolona, albo była nawet oburzona, wypowiadała zdanie znane całemu personelowi medycznemu oddziału: ” Powtarzam to jeszcze raz, jeśli jest to niezrozumiałe „.
– Jeszcze raz powtarzam – usłyszała Barbara – Barbaro, oczywiście jesteś Kleopatrą, królową lewatywy, ale teraz proponują Ci być także matką. Pamiętaj, ile masz lat ! Dasz radę ?
– Nie wiem – powiedziała szczerze Barbara.
– A ja wiem ! Teraz ma sześć lat, a nadejdzie czas, że będzie miała szesnaście. Już za rok zacznie żądać od ciebie iPhone ’ a, ponieważ wszystkie jej rówieśniczki będą go miały, a także dżinsy i trampki zagranicznych marek – już przez to przevhodziłam. Udźwigniesz to ?
Barbara znowu szczerze odpowiedziała:
– Nie wiem.
– Więc dlaczego zostawiłaś dziewczynę u siebie? Dlaczego nie zaprowadziłaś ją na policję, czy gdzieś indziej… są inne organy, które powinny zajmować się porzuconymi dziećmi.
– Jest taka słodka.
– Jeszcze raz powtarzam, jeśli jest to niezrozumiałe: teraz jest taka słodka, a jutro…
***
Po tym, jak Barbara skończyła myć podłogę, zamknęła się w swoim kantorku na klucz, aby po raz kolejny spokojnie przypomnieć sobie dzisiejszy poranek…
– Naprawdę jesteś moją babcią ?
– Hmm… może mogłabym się nie przyznawać, ale oczka masz po tatusiu, duże, a w dodatku masz długie rzęsy jak on. Pamiętasz ojca?
– Nie. Mama mówi, że odszedł, kiedy byłam bardzo mała.
– Najpierw odszedł ode mnie, a potem odszedł od Ciebie, a teraz Twoja mama odeszła. Jak myślisz, poradzimy sobie bez nich ?
Natychmiast pożałowała swojego pytania, jednak niespodziewanie usłyszała rozsądną odpowiedź:
– Pójdziesz do pracy, babciu, a mnie oddasz do przedszkola. Zawsze ktoś mnie do niego prowadził, jeśli mama nie mogła rano wstać, a wieczorem mnie odbierzesz.
Ktoś zapukał do drzwi, a Barbara – Kleopatra je otworzyła – to była znowu Magdalena:
– Myślałam, że płaczesz, ale skoro nie, to dobra robota.
Starsza pielęgniarka jak zwykle rozejrzała się po kantorku Barbary: wszystko było w porządku, świeciło czystością, dlatego bez obaw można było usiąść na najważniejszym obiekcie w pomieszczeniu, czyli na kanapie. Barbara siedziała na jej krawędzi i nie płakała ani nie szlochała, ale bardzo mocno opuszczała głowę z fryzurą na Mireille Mathieu.
– Zastanawiam się, dlaczego oni tacy są? – zaczęła Magdalena z tonu szefowej, przechodząc na ton uduchowionej sąsiadki – Dobra, jeszcze młody to sam nie wiem, czego chce, ale ten stary dureń… czego mu brakowało ?
– Mówił, że jestem nudną kobietą i nie potrafię cieszyć się życiem.
– Aha, a on niby potrafi ? Widziałam go jakoś niedawno temu z nową kochanką: oboje są pieprznięci.
Znowu ktoś zapukał do drzwi, tym razem zajrzała przez nie młoda twarz Lilianny.
– Magdaleno, Weronika dzwoniła, jej dziecko choruje. Kto zrobi mu opatrunek ?
Ta odpowiedziała:
– Jak to kto, ja.
Później zwróciła się do Barbary:
– Barbaro, idź do sali numer pięć, przywieźli tam ciężki przypadek, będę potrzebować Twojej pomocy.
Zamykając swój kantorek kobieta przyłapała się na nieoczekiwanej myśli: ” Przyznaj się, Barbaro, czy to nie dlatego wydobyłaś swoje piękno, bo w głębi duszy zgadzałaś się z mężem, że jesteś nudna ? ”. Zwykle w głowie miała tylko swoje obowiązki i nie obchodziło jej, jak wygląda. Jak te zmiany gwałtownie i zdecydowanie przyszły: „ Proszę mnie obciąć na Mireille Mathieu ” , „ Proszę mi sprzedać kolczyki do ramion „ . Dotknęła biżuterii: wyrzucić, spuścić je w toalecie ?
Jezu… o czym ona myśli skoro dziś … dobrze, że makaron został…
***
Ugotowały makaron i posypały startym serem, a na stole stały pomarańcze i marmolada – Barbara zdążyła po to pobiec do sklepu. Dzieci potrzebują witamin i słodyczy…
– Jedz, Elizka, jedz.
– Nie musisz namawiać, makaron to moje ulubione danie.
– Naprawdę ? To dobrze, bo zrobiłam tego całą patelnię, z serem i twarogiem. Później kupię mięso. Lubisz jeść mięso ?
– Bardzo lubię kotlety, szczególnie kotlety z zapiekanym serem.
Barbara ucieszyła się i powiedziała:
– Jesteś moją mądrą dziewczynką. Skąd biorą się takie dzieci ?
– Od mamy i taty. Babciu, a jak Ty w ogóle masz na imię ?
– Mam wiele imion, moje pierwsze i prawdziwe to Barbara, a zapasowe to Kleopatra. Kleopatra to imię takiej królowej.
– Ty też wyglądasz jak królowa.
– Co, jak to ?
Kolczyki masz jak u królowej.
– Mam zamiar je wyrzucić.
– Nie, babciu, nie !
– Czemu
Wnuczka spojrzała na nią błagalnym spojrzeniem i wypaliła:
– Musisz być piękna !
Znowu Barbarta zamarła nad talerzem. Co to za dziecko ?! Magdalena jest poważną kobietą, nie dałaby przecież złej rady, a według niej nie powinna wpuszczać tej dziewczyny do swojego serca, ma już za wiele do stracenia. Jeśli jednak słuchać wnuczki…
Babciu, a Boże Narodzenie jest już blisko ?
– Nie tak blisko, dopiero za miesiąc…
– A ubierzemy choinkę?
– Hmm, pewnie… Mamy jeszcze czas, by przemyśleć, jak chcemy ją ubrać.
Eliza odłożyła widelec, spojrzała w sufit i powiedziała:
– Tak się zastanawiam: ubierzemy choinkę, usmażymy kotlety, zrobimy makaron, usiądziemy przy stole. Nagle ktoś zadzwoni do drzwi – mama i tata przyszli ! Później dołączy do nas dziadek. Bo mam dziadka, prawda ?
Łzy już toczyły się po twarzy Barbary, ale nie wycierała ich: po co miała je ukrywać i przed kim ?
– Moje dziecko… nikomu Cię nie oddam. Nikomu!