Kreatura. Prawdziwa historia ze współczesnego życia

Ta prawdziwa historia wydarzyła się w moim rodzinnym mieście położonym nad Wisłą, w jednej z zamożnych rodzin. Dobrze znałem Mikołaja, kiedyś uczyliśmy się razem. Tylko los zdecydował, że ja całe życie będę pracować jako spawacz na budowie, a on będzie właścicielem dużej firmy, którą odziedziczył w spadku po ojcu. Takie życie.

Miał młodą żonę – spektakularnie piękną dziewczynę o dziesięć lat młodszą od niego, którą szalenie kochał i oczywiście był o nią zazdrosny. Powiedział mi to podczas naszego ostatniego spotkania. Kochał ją, nie przestawał o niej myśleć nawet na sekundę. Nagle w jego życiu nastał tragiczny czas – wykryto u niego raka już w zaawansowanej postaci. Pozostały mu dwa, może trzy tygodni życia. Faktycznie, nie wyglądał zbyt dobrze.

Po około tygodniu zadzwoniłem do niego, aby dowiedzieć się, jak się czuje. W słuchawce wesoły, kobiecy głos odpowiedział mi, że mężczyzna jest w szpitalu. Pojechałem na onkologię.

Właśnie tam zobaczyłem jego żonę po raz pierwszy, wcześniej mi jej nigdy nie pokazywał. Z gabinetu lekarskiego wyszła śliczna, wesoła dziewczyna. Właśnie została poinformowana, że Mikołajowi zostało tylko kilka dni. Przeszła obok mnie machając biodrami i roztaczając wokół siebie zapach drogich perfum. Za nią z gabinetu wyszedł lekarz.

– Co za podła kreatura – wyszeptał i zauważywszy, że patrzę na niego zdziwiony powiedział:

– Przepraszam, ale nawet jej powieka nie drgnęła, kiedy ją poinformowałem, że mężowi zostały już tylko dwa lub trzy dni życia. Siedziała i rozmawiała z kimś przez telefon. Mówię jej, że mąż może jutro umrzeć, a ona siedzi i jęczy, pytając, kiedy oddamy mu jego łańcuszek i sygnet. Kreatura.

Lekarz wszedł do gabinetu i zatrzasnął za sobą drzwi.

Mikołaj, kiedy odzyskiwał przytomność, cały czas ją wołał. Tracił przytomność i budził się ponownie. Dzwonili do niej i błagali ją, by przyszła do umierającego, ale ciągle się wykręcała, mówiąc, że przecież jest zapracowana – w końcu musi teraz zająć się sprawami firmy.

Mikołaj nie mógł umrzeć, nie widząc jej przed tym. Kilka razy serce zatrzymało się i bez resuscytacji zostało ponownie uruchomione – czekał na nią. Ciągle do niej dzwonili i błagali ją o to, by przyjechała do szpitala.

– Jak umrze, to wtedy proszę dzwonić – odpowiedziała.

Mikołaj zmarł wieczorem.

Przyjechała dopiero o dziesiątej rano i od razu poszła do pielęgniarki. Zabrała drogi sygnet i łańcuszek męża. Gdy mijała mnie kołysząc biodrami, z sali wyszła pielęgniarka.

– Kreatura – wycedziła przez zęby kobieta.

– Co to ma znaczyć ?! – zatrzymała się świeżo upieczona wdowa – jak śmiesz ! Zostaniesz dzisiaj zwolniona.

– Niech mnie i zwolnią – powiedziała pielęgniarka – nie mam nic do stracenia, od dawna jestem na emeryturze, a Ty jesteś kreaturą. Swoją drogę też tutaj zakończysz i też nikt do Ciebie nawet nie przyjdzie. Kreatura !

Dziewczyna odwróciła się na pięcie i wyszła ze szpitala.

Cztery miesiące później dowiedziałem się, że pielęgniarka została zwolniona tego samego dnia, a wdowa po Mikołaju trafiła do szpitala z diagnozą: rak.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

 

Oceń artykuł
Twoja Strona
Kreatura. Prawdziwa historia ze współczesnego życia