” Mamo, jak ci się podoba Iza ?”- o poznaniu synowej w szpitalu położniczym

Milczał o tym, że spotkał dziewczynę swoich marzeń. Fakt pobrania się w Urzędzie Stanu Cywilnego także ukrył. O narodzinach wnuczki też by mi nie powiedział, gdyby nie pewne okoliczności.

Wszystko to z powodu pewnego zdania wypowiedzianego pięć lat temu: ” po prostu nie próbuj się z nikim pobierać ! Z obecnymi dziewczynami pozostaniesz bez niczego ! “.

Co jeszcze wtedy trzeba było powiedzieć? Igor miał wtedy dwadzieścia dwa lata. Wykształcił się, dostał pracę. Ja wyszłam za mąż i wyjechałam do męża. Syn został sam w mieszkaniu, które mu przepisałam. Dlatego moje słowa pożegnalne były na czasie: bardzo młody chłopak, którego można złapać na brzuch, pobrać się z nim, zameldować w mieszkaniu, a następnie wziąć rozwód i podzielić majątek.

Jerzy milczał, bał się mojej reakcji. O tym, że ma żonę i spodziewają się córki dowiedziałam się dopiero w dniu narodzin wnuczki:

– Mamo, potrzebuję Twojej pomocy! Moja Iza jest w szpitalu położniczym, zrobiono jej cesarskie cięcie, córka szybko pojawiła się na świecie. Mama Izki miała przyjść, aby pomóc, ale zachorowała. Mnie nie wypuszczą z pracy. Przyjedziesz ? – syn mnie oszołomił.

W ten sposób dowiedziałam się, że zostałam babcią. Sam Jerzy odwiedzał nas raz na kilka miesięcy i nigdy nie wspominał o takich zmianach w życiu! Co za spiskowiec.

Zaraz po telefonie zebrałam się nie bardzo chcąc, ale zatankowałam samochód i pojechałam do szpitala.

– Mamo, powiedziałem Izie, że przyjedziesz! Wypisano Ci przepustkę, na stróżówce powiesz, że idziesz do niej. Numer sali napisałem Ci teraz w wiadomości. Nie złość się tam mocno, dobrze? Iza nie ma z tym nic wspólnego, to ja jestem tchórzem, a ona jest dobra, spodoba Ci się! – Jerzy zadzwonił jeszcze raz.

Nie złość się  mocno… tak, w szpitalu, na dziewczynę po cesarskim cięciu i w obecności nowonarodzonej wnuczki… pierwsza myśl po jego słowach: czy ja jestem potworem ?

Dotarłam. W drodze wpadłam do sklepu by kupić owoce, wodę, smoczek i parę ubranek dla maluszka, pieluszki. Potem siedziałam w samochodzie przez pięć minut – nogi nie chciały iść. W głowie wybrzmiewało to przerażające: ” Cześć, jestem Twoją teściową! “, a Iza z wnuczką na rękach cicho siedziały w rogu sali…

Zdecydowałam się. Wzięłam siatki, zamknęłam samochód i poszłam na fatalne spotkanie.

Po przejściu korytarza znalazłam salę, znowu sparaliżowało mnie na pięć minut, ale zapukałam i weszłam do środka.

To była sala dla dwóch osób, ale od razu poznałam Izę po przerażonej twarzy. Ładnych rzeczy musiał mój syn jej naopowiadać, że była aż tak wystraszona.

– Cześć, Izo !

– Dzień dobry, pani Adrianno Manowska

– Mankowska

– Przepraszam – Iza zarumieniła się jeszcze bardziej.

– Nie ma za co! Teraz umyję ręce, a Ty powiesz, w czym i jak mogę Ci pomóc!

– Dobrze

Niezręczność zniknęła jakby jej nigdy nie było, gdy pochyliłam się nad tą małą, cudowną istotą.

– Nie ma jeszcze imienia. Myślimy nas Stanisławą albo Zofią. Chcę jakieś wesołe, dobre imię. Jak pani myśli, które będzie lepsze?

– Wybierzcie to, które najbardziej podoba Wam się z Jerzym, mnie podobają się oba.

Ucieszyła się z odpowiedzi i zalała mnie strumieniem informacji o ciąży. Przypomniałam sobie, jak sama gotowa byłam powiedzieć całemu światu o jeszcze nienarodzonym Jerzym. Uśmiechałam się.

Reszta dnia minęła normalnie: podałam wnuczkę do karmienia, umyłam ją, przebrałam pod zazdrosnym spojrzeniem sąsiadki Izy. Kołysałam małą na rękach, aby Stasia / Zosia zasnęła. Pomagałam synowej dostać się do łazienki, kiedy trzeba było wstać.

Wieczorem przybył Jerzy. Wszedł do sali z obawą i natychmiast zaczął usprawiedliwiać swoje milczenie, ale przerwałam mu – nie w taki dzień, kiedy indziej to wyjaśni !

– Mamo, chodź, niedługo czas na wizyty się kończy, nie wypuszczą Cię potem – pospieszał mnie syn, ale zostałam do rana i na cały następny dzień.

Spanie na krześle to kolejna “ przyjemność “, ale za to Izie było dobrze: obudziłam ją cicho, dałam jej dziecko, a po dwudziestu minutach spały znowu obie.

W szpitalu położniczym spędziłam około trzydziestu godzin w ciągu jednego tygodnia. Iza okazała się miłą, słodką, czułą dziewczyną. Jak ona patrzy na Jerzego ! A jak na córkę! Jej spojrzenie było przepełnione miłością.

– Mamo, jak Ci się podoba Iza? – zapytał syn, kiedy opuściliśmy szpital.

– Dobra, nic do niej nie mam, ale do Ciebie już tak!

Skarciłam Jerzego nie przebierając w słowach. Wychowałam takiego głupca! Bał się, że go wyklnę. Gdyby ożenił się w wieku dwudziestu trzech lat z wiejską dziewczyną i dzielił życie z jej wiejską rodziną, przepisując na nich wszystko, to tak, wyklęłabym go. Tutaj nie było jednak ku temu powodów – piękna żona, córka, pobrali się z miłości. Czy jest zatem jakikolwiek powód?

Jerzy odzyskując przytomność po spóźnionym akcie edukacji, podzielił się planami na przyszłość: chce zamienić mieszkanie na dwupokojowe, a resztę pieniędzy, które mu zostaną, chce oddać mi. Nie spodziewałam się tego, mile mnie zaskoczył.

Nie pojechałam do szpitalu w dzień wypisu, miałam za daleko i nie chciałam przeszkadzać zmęczonej, młodej matce. Każdego dnia Iza wysyła mi zdjęcia wnuczki przez portal społecznościowy. Zdecydowaliśmy się na imię Stanisława dla naszej małej dziewczynki.

Poznanie synowej udało się mimo tak nagłych i niespodziewanych okoliczności. Jestem pewna, że kiedyś będziemy wspominać to ze śmiechem, na pewno będziemy.

Cóż, Jerzy nas poznał, ten spiskowiec!

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
” Mamo, jak ci się podoba Iza ?”- o poznaniu synowej w szpitalu położniczym