Mężowi powiedziano, że nie zamierzam zrezygnować z urlopu macierzyńskiego, on tylko się zaśmia

Witajcie moi drodzy czytelnicy. Nazywam się Alina i bardzo lubię opowiadać o swoim życiu.

Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, nie poszłam do pracy. Po prostu zrezygnowałam z poprzedniej i uznałam, że szukanie nowej w tym momencie byłoby nieuczciwe.

Siedziałam w domu, podjąłam kilka zleceń zostając freelancerką, życie układało mi się po mojej myśli i zaczęło być dla mnie przyjemne. Uwielbiałam być gospodynią domową, chociaż przyjaciele wypowiadali się niepochlebnie na temat tego rodzaju pracy. Wszyscy obawiali się, że kiedy pojawi się dziecko, będę żałować wyboru ścieżki gospodyni domowej.

Nastał moment, którym wszyscy mnie straszyli. Dziecko przyszło na świat, wróciłam do domu. Na początku byłam przerażona, nie dawałam rady. Po prostu nie wiedziałam, co robić z dzieckiem.

Jak wiele matek, po prostu zaczęłam tracić nerwy. Nie było do tego żadnych przesłanek, po prostu odczuwałam nieuzasadniony strach. Nikt nie ostrzegał, że pojawią się takie odczucia. Wszyscy mówili, że macierzyństwo to szczęście! Nie, moi drodzy, macierzyństwo to piekło i bagno – wtedy tak myślałam. Nie kochałam mojego dziecka, nie rozumiałam go. Robiłam to, co trzeba było: zmieniałam pieluchę, karmiłam je, kąpałam, próbowałam trzymać za małą rączkę, żeby coś poczuć. Karmienie dziecka piersią było dla mnie potwornie nieprzyjemne (wtedy lekarz powiedział, że cukier spada we krwi, dlatego mam dłości i ogólnie obrzydliwe odczucia).

Z pomocą przyszedł mi mąż. Do tej pory dziękuję mu za moment, w którym zaczął mnie wspierać. Nie powiedział, że ” to Twoje dziecko! “, nie zrobił ze mnie potwora. Posadził mnie obok siebie i wygłosił całą mowę. Teraz nie pamiętam, co dokładnie mówił, ale istota była taka:

Naprawdę chcę Ci pomóc, więc postaram się zrobić wszystko, co w mojej mocy. Będziemy karmić dziecko gotowymi produktami i nie ma w tym nic złego. Wielu naszych znajomych karmi tak dzieci. Kiedy zaczniemy to robić, będę mógł wstawać do niego w nocy, może wtedy poczujesz się lepiej, jeśli będziesz się wysypiać. W dzień, gdy jestem w pracy, jestem pewien, że poradzisz sobie. Zresztą nie będę Cię prosił o nic więcej, niż o wypełnianie podstawowych obowiązków względem dziecka. Kiedy wrócę do domu, będę się nim zajmował, a Ty będziesz mogła spędzać wolny czas tak, jak kiedyś.

Chcę, żebyś znalazła swój rytm w tym nowym życiu, ale proszę, nie nadużywaj mojej pomocy. Poradzimy sobie ze wszystkim, nie uznam Cię za złą matkę, wiele osób przez to przechodzi. Chcę, żebyś nauczyła się kochać dziecko,może Ci się uda, ale nie zmuszaj się do tego.

Nadal nawet nie jestem w stanie sobie wyobrazić, ile mądrości i siły moralnej musiał mieć w sobie, aby to powiedzieć i tego dokonać, ale to właśnie dzięki temu wsparciu życie stało się dla mnie znacznie łatwiejsze. Przede wszystkim pod względem psychicznym, bo nikt nie wymagał ode mnie bycia idealną matką.

Kilka miesięcy później wróciłam do siebie. Odnajdywałam się w pracach domowych, w opiece nad dzieckiem, w dbaniu o siebie, w życiu codziennym. Mąż naprawdę robił wszystko, co obiecał, nigdy mnie nie zostawił z niczym samej. Nigdy też nie pokazał, że coś jest nie tak, Podobnie jak w prace domowe, wciągnąłem się w opiekę nad dzieckiem i nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęliśmy harmonijnie żyć i być z dzieckiem przyjaciółmi. 

Z każdym tygodniem, z każdym miesiącem życie z dzieckiem stawało się coraz mniej stresujące. Teraz już razem zajmowaliśmy się pracami domowymi, od których odrywałam się idąc z nim na plac zabaw. Stopniowo wszystko przyszło.

Minęły 2 lata od urodzenia dziecka. Ludzie, którzy nie pomagali mi w opiece nad dzieckiem, zaczęli mnie przekonywać, że nadszedł czas aby oddać go do żłobka i iść do pracy. ” Tak będzie Ci łatwiej! ” – to główny argument teściowej. Moja droga teściowo, ja już wciągnęłam się w opiekę nad dzieckiem, więc teraz zrezygnowanie z tego będzie dla mnie trudne.

Po dwóch latach każdy ze znajomych pyta: ” A kiedy wrócisz do biura? “.

Ja nie wybierałam się do biura w ogóle. Mam wspaniałą pracę w domu, dziecko mnie nie stresuje, mój mąż jest szczęśliwy, że pomimo zajmowania się domem odnajduję się w tym i jestem sobą. Piszę, pracuję, uprawiam sport, robię to, co lubię. W domu zawsze jest pyszne jedzenie i panuje porządek, dziecko dobrze się rozwija. Nie dręczę męża, dziecko z kolei go uwielbia, spokojnie idziemy przez życie ręka w rękę, wspierając się nawzajem.

Nagle, jak grzmot z jasnego nieba pojawia się teściowa i wzywa nas do poważnej rozmowy.

– Synu, czy wiesz, że Alina nie zamierza iść do pracy? – z tragedią w głosie powiedziała teściowa.

– Tak, wiem, a co?

– Jak to? Siedzi w domu, dziecko nie chodzi do przedszkola, nie ma od niej pomocy finansowej. Uwiesiła Ci się na szyi, aż nogi jej zwisają! – teściowa aż usiadła, bo takiego obrotu wydarzeń najwyraźniej się nie spodziewała – jak długo będzie wyciągać od Ciebie pieniądze?!

Siedziałam w bezruchu, po cichu dusiłam się od śmiechu, bo w samochodzie kłóciliśmy się o to, o czym mówiła teściowa. Mąż przekonywał mnie, że rozmowa z nią będzie o tym, że źle wychowujemy dziecko. Ja z kolei mówiłam, po raz kolejny zostanie podniesiony temat mojej pracy. “ Kłóciliśmy “ żartując, ale ciągle na temat.

Ulżyło mi, gdy mąż głośno zaśmiał się pierwszy, a ja z przyjemnością dołączyłam do niego. Teściowa wybuchła, zaczęła wymachiwać rękami i krzyczeć, że nie podchodzimy poważnie do życia, ale już tego nie słyszeliśmy.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Mężowi powiedziano, że nie zamierzam zrezygnować z urlopu macierzyńskiego, on tylko się zaśmia