Historia rozwodu rozpoczęła się w 2014 roku.
Żyli sobie razem, mąż i żona…
Historia jakich wiele na świecie: żyła sobie pewna rodzina. On był zwykłym chłopakiem, który ukończył szkołę mechaniczną, a potem pracował w budownictwie. Miał na imię Staszek. Kiedy brał ślub, miał 28 lat. Ona jest dziewczyną ze zwykłej rodziny, która marzyła o karierze prawnika, ale po ślubie ustatkowała się i wychowywała dziecko. W chwili zawierania sakramentu małżeństwa miała 26 lat, miała na imię Natalia. Żyli razem 9 lat, dwoje dzieci (córkę i syna, którzy w momencie rozwodu mieli po 5 i 8 lat). Mieszkali w solidnym domu odziedziczonym przez męża po jego rodzicach.
Kiedy drugie dziecko skończyło 3 lata, matka poszła do pracy w swoim zawodzie. Rok później była już szefem działu prawnego i wierną towarzyszką dyrektora wykonawczego (oczywiście w sensie zawodowym). Każda ich podróż lub spotkanie było tylko w sprawach biznesowych, ale co tam było naprawdę – tylko oni to wiedzą, jednak nie było jednoznacznych dowodów na zdradę.
Rozwód był nagły: mąż był zazdrosny o szefa żony i to zagroziło jej karierze, ponieważ mąż postawił jej ultimatum: albo rozwód, albo rezygnuje z pracy. Natalia wybrała to pierwsze.
Wyprowadziła się do wynajętego mieszkania, zostawiając męża w jego rodzinnym domu. Nie dzielili w sądzie majątku – samochód kupiony za pieniądze zgromadzone w ramach prezentu ślubnego wzięła żona kosztem pozostawionego całego wyposażenia w domu, które głównie ona kupiła. Wzięła tylko meble z pokoju dziecięcego, ponieważ dzieci z nią się wyprowadziły.
Niestety, dzieci stały się teraz przeszkodą…
Możemy do taty ?
Dzieci miesiąc później same wyraziły chęć zamieszkania z ojcem. Matka przepadała na długie godziny w pracy, przez opiekowała się nimi albo dziewczyna z sąsiedztwa albo jakiś daleki krewny kobiety, rzadziej babcia ze strony matki, która była już po siedemdziesiątce, więc opieka nad dziećmi sprawiała jej trudność. Zwykle to dzieci zajmowały się bardziej babcią, biegając jej po leki do apteki, podczas gdy ta mierzyła sobie co chwilę ciśnienie.
Jednocześnie Natalia nie chciała puszczać dzieci do ojca na weekend, argumentując to tym, że on ma półtora weekendu w miesiącu na widywanie się z nimi, a ona też chce spędzić z nimi trochę czasu. “ Weź je sobie w dni powszednie, proszę bardzo “ – mówiła kobieta.
Za miesiąc mężczyzna – bez wcześniejszych negocjacji z kobietą – wniósł do sądu pozew o ustalenie miejsca zamieszkania dzieci, ale tylko na trzy dni w tygodniu – od piątku do niedzieli.
Staszek przygotowywał się do sprawy – zebrał mnóstwo zaświadczeń, świadków, zatrudnił dobrego adwokata. Już na pierwszej sprawie Natalia zaakceptowała, ba – nawet poparła roszczenie w całości i wniosła o ustalenie miejsca zamieszkania dzieci z ojcem na stałe oraz sposobu porozumiewania w sprawach spotkań kobiety z dziećmi dwa razy w miesiącu, w weekendy.
Stanisław wtedy zaniemówił. Nie zgadzał się na taki układ – jego rodzice nie żyli, więc kto będzie pilnował jego dzieci, kiedy ten będzie w pracy ? Na pewno nie jego była teściowa, która go nie cierpi.
Mniejsze zło ?
Dopiero po trzech rozprawach sądowych i bezpośrednich groźbach pozbawienia ich obojga praw rodzicielskich, małżonkowie zawarli ugodę.
Dzieci na stałe mieszkały z ojcem, a matka miała prawo odbierać je przez co najmniej 4 dni w miesiącu w weekendy i 2 dni w dni powszednie.
Jednocześnie w przedstawionej opinii na temat pozwu Staszka i powództwa wzajemnego, Natalia z ciepłem w duszy i sercu opisywała, że jej były małżonek jest ” wzorowym i kochającym ojcem oraz rodzinnym człowiekiem, który będzie mógł poświęcić czas dzieciom, podczas gdy jej, ze względu na harmonogram pracy, prawie nie ma w domu „.
Dzieci całe szczęśliwe wprowadziły się do ojca. Udało mu się wynegocjować ze swoją kuzynką, że kiedy będzie w pracy, to zaopiekuje się jego dziećmi, za co będzie jej trochę płacił i robił darmowe naprawy. Mężczyzna miał dobre dochody, ale nie na tyle, by wystarczyło na opiekunkę na etat.
Zaczęło się
- Sąd na wniosek ojca interweniował w sprawie Natalia po tym, jak nie zabrała dzieci dwa razy w dni powszednie. Wniósł też o podwyższenie alimentów, ponieważ jej średni dochód wynosił w tym czasie ponad 20 tysięcy miesięcznie. Na kwotę 2 tysięcy złotych Stanisław się nie zgodził.
- Zmiana sposobu pobierania alimentów z odsetek na stałą kwotę 10 tysięcy (jej dochód wzrósł potem do 35 tysięcy, została zastępcą dyrektora wielkiej, międzynarodowej korporacji). Wniosek został oddalony, ponieważ wzięto pod uwagę tylko jej “ gołą ” pensję, beż żadnych dodatków i premii. Natalia płaciła niecałe 4 tysiące złotych.
- Staszek wniósł pozew o ograniczenie praw rodzicielskich, ponieważ Natalia nie zwraca uwagi na dzieci. Sąd oddalił wniosek.
- Natalia złożyła taki sam wniosek, argumentując go tym, że mężczyzna zaczął pić i sprowadzać do domu kobiety. Sąd oddalił wniosek.
- Zmiana kolejności komunikacji z dziećmi z inicjatywy Natalii. Teraz chce dzieci w każdy weekend, jednak dzieci i Stanisław odmawiają, więc częstotliwość kontaktów z dziećmi pozostała bez zmian.
- Pozew wniesiony przez byłą teściową dotyczący możliwości widywania się z wnukami, wnioskuje o 2 dni w miesiącu.
Bilans
* Zszarpane nerwy dzieci
* Widywanie się z dziećmi tylko zgodnie z harmonogramem,
* Sto tysięcy wydane na prawników i inne koszty sądowe,
* Kary za niewykonanie orzeczeń sądowych,
* Szczególna uwaga opieki społecznej,
* Brak konsensusu: każdy kontakt z dziećmi poprzedzają awantury i wyrzuty.
Wniosków i oskarżeń nie przedstawię, nie powiem też kto ma rację, a kto jest winny. Powiem tylko, że szkoda dzieci.
A Wy jak uważacie – kto jest winowajcą takiego bałaganu ? Surowy mąż, który ” podciął ” żonie skrzydła, czy żona – karierowiczka, która zamieniła rodzinę na pracę ? A może ludzie po prostu nie wiedzą, jak ze sobą rozmawiać i znaleźć ” złoty środek ” ?