Wyszłam za mąż wcześnie, mając zaledwie 18 lat, ale z wielkiej miłości.
Mieszkaliśmy z mężem na tym samym osiedlu. Uczyłam się w liceum, kiedy on wrócił z wojska. Pożyczał ode mnie podręczniki, przygotowywał się do egzaminów na uniwersytet. Jakoś wszystko rozkwitało, była wiosna…
Po ukończeniu szkoły również dostałam się na ten sam uniwersytet. Studiowaliśmy, przyjaźniliśmy się, a potem pokochaliśmy się i postanowiliśmy się pobrać. Po ślubie rozpoczęliśmy naukę w formie korespondencyjnej i zaczęliśmy pracować. Moi rodzice zostawili nam mieszkanie i przeprowadzili się do domu babci.
Ukończyliśmy uniwersytet, znaleźliśmy dobrą pracę i pomyśleliśmy o dzieciach. Mam teraz 29 lat, mój mąż ma 33 lata, dziecko ma 3 miesiące. Nikogo nie prosiliśmy i nie prosimy o pomoc, radzimy sobie sami, chociaż z dzieckiem bywa różnie. Ma problemy z brzuchem, często jest kapryśne, płacze, ja nie wysypiam się wystarczająco, mąż próbuje pomóc. Jestem na urlopie macierzyńskim. Nadeszło lato.
W pobliżu mieszka teściowa. Jest wdową, nie pracuje i jest niepełnosprawna. Razem z nią mieszka jej rozwiedziona córka z dzieckiem. Chłopiec ma prawie 3 lata. Kiedy byłam w ciąży, moja szwagierka często podrzucała mi swojego syna do opieki, a sama biegała po sklepach, potem do kina, a potem gdzieś z przyjaciółkami. Opiekowałam się nim bez problemów, bawiłam się z nim, czytałam mu, razem rysowaliśmy. Teraz nie mam ochoty się nim opiekować, muszę zająć się swoim dzieckiem. Teściowa i szwagierka próbują mi porzucić dziecko na chwilę i uciec na plażę albo na działkę.
Niejednokrotnie tłumaczyłam, że jest mi bardzo trudno z dwójką dzieci i prosiłam o nie przyprowadzanie dziecka. Nie robią tego przez kilka dni, a potem znowu ” naprawdę potrzebujemy pomocy, zaopiekuj się nim na chwilę” i uciekają na pół dnia.
Prosiłam, wyjaśniałam, mój mąż także prosił, ale wszystko to na nic. Bezczelnie go przyprowadzają i wychodzą, szczególnie robi tak teściowa. Ona nawet nie pyta. Przynosi go bo musi szybko coś załatwić a potem znika na dwie, trzy godziny.
Tydzień temu szwagierka wyjechała z przyjaciółkami nad morze, teściowa z kolei chciała się wybrać na działkę, przyprowadziła mi Michałka: ” musisz się nim zająć, bo kto inny by mógł? Nie chce mi się jechać na działkę w ulewę, ale muszę, bo stracę plony ! “.
W tym czasie karmiłam dziecko i kategorycznie odmówiłam zajmowania się chłopcem. Teściowa zostawiła Michałka po cichu w kuchni i wyparowała. Wzięłam taksówkę, zabrałam dziecko na działkę i przyprowadziłam je teściowej.
Wieczorem była awantura.
Kobieta krzyczała na cały blok, że jestem łajdaczką i jak ja tak mogłam?
Wyjaśniłam, że to mama jest zobowiązana do zajmowania się dzieckiem, babcia może pomagać do woli, ale ja jestem w zasadzie obcą osobą. Zagroziłam, że następnym razem zadzwonię po opiekę społeczną.
Okazuje się, że szwagierka potrzebuje wolności, musi szukać męża, bo lata mijają (ma 24 lata), a ona wciąż nie jest mężatką. Dobra, a co mnie to obchodzi? Nie interesuje mnie, kogo i czego szuka szwagierka? Niech bierze dziecko i szuka!
Teraz teściowa nie rozmawia ze mną. Jestem jej wrogiem numer jeden.
Co zrobiłam źle? Ja z moim trzymiesięcznym dzieckiem mam i tak dużo roboty, a tutaj podrzucają mi jeszcze bez skrupułów cudze dziecko.
Nie chcę zepsuć relacji z teściową, chociaż już jest popsuta. Jak wytłumaczyć jej, że nie mam fizycznej możliwości zajmowania się nie swoim dzieckiem? Czy ona tego nie rozumie?
Zapraszamy do obejrzenia filmu