Przyjedź! – nadesłał telegram Sławek

Mieszkamy w akademiku dla młodych specjalistów, a to tak naprawdę tylko dwupokojowe mieszkanie ze wszystkimi udogodnieniami: gazem, ciepłą wodą, wanną. 

– Wychodzisz za Michała? – zapytała Klara.

– Wychodzę.

– No no, dawaj – Klara nie patrzy mi w oczy, jej wzrok błąka się gdzieś po ścianie, gdzie wiszą reprodukcje.

Klara jest moją przyjaciółką, młodym inżynierem radiowym, już trzy lata mieszkamy w tym samym domu. Chcę, żeby dziewczyny powiedziały coś o Michale, o mojej decyzji, ale dziewczyny piją herbatę i rozmawiają o bzdurach, jakbym codziennie przynosiła takie wiadomości do akademika lub jakbym wyszła za mąż sto razy.

” Cóż, nie obchodzi mnie Wasza opinia ” — decyduję.

Jednak nie mogę nie myśleć o nadchodzącym wydarzeniu. Faktem jest, że ja sama bardzo się waham, czy wyjść za mąż, czy nie, moja matka nauczyła mnie, żeby być niezależną, żeby wszystko rozwiązywać samemu. Teraz chciałabym skonsultować się z mamą, ale ona zmarła rok temu, a ja na wspomnienie tego chcę płakać.

Głupoty, karcę się w milczeniu. To wcześniej narzeczone wychodzące za mąż, które były przymusowo wydawane płakały, a mnie ktoś zmusza? Nie będę chciała, to nie wyjdę za mąż.

– Myślałam, żeby zrezygnować ze ślubu – mówię dziewczynom.

– Co za głupota – odpowiadają chórem i śmieją się.

One się śmieją, a ja muszę zdecydować. Pojutrze idziemy złożyć wniosek do Urzędu Stanu Cywilnego.

– Będziesz żyła z Michałem jak w raju – mówi rozmarzona Ewa – Pasujecie do siebie.

Ewa jest bardzo dobrą dziewczyną, ale zbyt puszystą. Nigdy nie miała adoratorów i zakochuje się w każdym facecie, który z nią chociażby porozmawia.

– Ty jak już coś powiesz! – oburzyła się Klara – Michał jest egoistą i despotą, a Zuza ma subtelną, marzycielską naturą, życie jednak jest brutalne.

Podoba mi się gorliwość Klary, ale moim zdaniem zbyt się przejęła.

– Z problemem najlepiej się przespać – mówię, rozciągając się obojętnie – Może zmienię zdanie – i poszłam do pokoju.

Chcę szybciej zasnąć, żeby o niczym nie myśleć. Teraz na zewnątrz jest zimno, bo panuje już późna jesień.

…Ze Sławkiem tańczymy walca.

Potem chodzimy z nim przez długi czas po mieście, poszliśmy na cmentarz. Jest tam głucho, całkowicie ciemno i przerażająco, a Sławek śmieje się cicho z mojego strachu i całuje mnie…

Sławek śnił mi się całą noc, a rano, gdy się obudziłam, tęsknota natychmiast mnie ogarnęła.

” Dlaczego Sławek śnił mi się całą noc?  ” – pomyślałam. Już o nim zapomniałam, a gdyby nie zdjęcia, to zapomniałabym też dawno jak wygląda. Teraz się przyśnił. To pożegnanie, czy przypomnienie o sobie?

– Coś nasza panna młoda jest smutna – mówi Ewka.

Klara rzuca na nią surowe spojrzenie, a potem patrzy na mnie ukradkiem.

– Sławek całą noc mi się śnił – mówię cicho. Klara w żaden sposób nie reaguje na moje słowa.

Klara mieszka jak zakonnica. Czeka na narzeczonego, który studiuje w szkole wojskowej i często do niej pisze.

Gdyby Sławek pisał do mnie tyle listów, to chyba nie dręczyłabym się teraz, czy wyjść za Michała, a gdybym była tak piękna jak Klara, nie zakochałabym się w Sławku.

Idąc na studia pedagogiczne chciałam pracować tylko w szkole, marzyłam nawet o nauczaniu w szkole wiejskiej. Wyobrażałam sobie, jak rano wychodzę na wypełnioną śniegiem ulicę i pierwsza wydreptuję drogę do szkoły…

W trakcie przydzielania do pracy wszystko się pomieszało. Mama napisała list do komisji odpowiedzialnej za praktyki i poprosiła o pozostawienie mnie w mieście. Miała rację, że tak będzie lepiej, ale to namieszało w moim życiu, a Sławek wyjechał sam. Mógłby nie jechać tak daleko, gdyby kochał, ale też marzył o pracy gdzieś na odludziu, a teraz jest dyrektorem szkoły w podkarpackiej wiosce.

Ja nie odnajduję się w Instytucie Badawczym, nie lubię tej pracy i nie mogę z niej odejść.

Wiem, co moja matka powiedziałaby mi o Michale: ” pocierpicie – pokochacie się „, wyszła za mąż pod przymusem rodziców, uciekła od pana młodego, nie chciała go widzieć. Potem zakochała się, nie tylko ” kochała „, ale kochała przez całe życie. Kochała również wtedy, kiedy umarł, i chociaż była wtedy jeszcze młoda, z powodu miłości do ojca nie wyszła za mąż.

Więc tak się dzieje.

Mama powiedziałaby: ” Wyjdź za niego „, a o pracy też by powiedziała “ wytrzymasz – polubisz “.

Nauczyła mnie, jak być niezależną, a tutaj prawdopodobnie niezależność nie pozwala mi teraz pogodzić się z tym, co los podsuwa.

Żarówki, z którymi przeprowadzam eksperyment, oślepiają moje oczy. Chowając się za urządzeniami, wychodzę z laboratorium, idę do toalety i długo myję twarz. Potem idę do szefa laboratorium i proszę o jednodniowe zwolnienie.

– Czemu? Nie czujesz się dobrze? – pyta – Idź, a potem przyniesiesz zaświadczenie.

– Nie, daj mi po prostu urlop.

– no, jak chcesz…

Trochę się na mnie obraził.

Dzień jest słotny. Idę małymi, nieznanymi , cichymi, opuszczonymi uliczkami i rozmyślam.

Teoretycznie z Michała może być potrzebny mąż: opiekuńczy, ekonomiczny. Tylko tutaj…

– Żona musi być żoną – mówi – prać, gotować, pilnować porządku w domu,

– A mąż? – pytam.

– Mąż ma ciężko pracować.

– Gdzie ona jest? Ta ciężka praca?

– To ochranianie kobiety, np. na ulicy.

– Nie chodzę nocą po ulicach, więc prawdopodobieństwo ataku jest zerowe.

– Będę dostarczał zakupy spożywcze do domu. Może też trzeba będzie Cię w czymś ograniczać, bo jesteś chyba bardzo rozrzutna.

Rozgląda się szyderczym wzrokiem po moim pokoju.

Meble w pokoju należą do akademika. Regał jest bardzo mały, a książki leżą na krzesłach, na górze szafy, na parapecie.

– Połowę tych książek bym wyrzucił. Po co Ci ich tyle? Pewnie i tak nie czytasz wszystkiego, a jak będziesz potrzebowała, to wypożyczysz.

Zgadzam się z początkiem jego programu życia rodzinnego, znajdziemy wspólny język z Michałem. Właściwie mogę się dogadać z każdym, a tym bardziej z Michałem. Pracujemy w jednym instytucie badawczym, a on nie jest zły. To prawda, że Klara mówi, że przymykam oczy na jego wady, ale co z tego? Każdy z nas ma wady,  ja też je mam. Pomożemy sobie nawzajem pozbyć się wad.

Dlaczego jednak jest mi tak smutno?

– Zaczytałaś się w książkach – mówi Michał – więc straciłaś orientację w prawdziwym życiu, boisz się go.

Może ma rację. Tylko znając taką prawdę nie chce mi się żyć.

Młodsi uczniowie opuszczają szkołę tłumnie i wesoło. Podoba mi się ten ich gadatliwy zespół. Chłopcy okrążają mnie burzliwym, wesołym strumieniem i uśmiecham się do nich. Byłam w tej szkole, brak w niej wolnych stanowisk pracy, więc pozostaje już chyba tylko jedno wyjście – wyjechać.

Ja już jednak przyzwyczaiłam się do miasta. W akademiku przydzielono mi pokój, który jest tylko mój. Jeśli wyjdę za mąż, stracę go, a ja już przyzwyczaiłam się do jego przytulności, brzozy pod oknem i kawałka krajobrazu widzianym na dalekim horyzoncie.

Jednocześnie chcę się pobrać. Chcę mieć dzieci, w końcu mam już dwadzieścia osiem lat. Urodziłabym najchętniej od razu trojaczki. Co to za różnica wychowywać jedno czy trójkę dzieci. Dorosną, usiądą wokół stołu i będą już takie duże! Będą stukać łyżkami, patrząc przy tym psotnymi oczami.

– Cicho! – powiem im srogo, jednak ciągle je podziwiając.

Milczą, a oczy mają przebiegłe, i wiem, że coś wymyśliły. 

To prawdopodobnie nigdy się nie wydarzy. Kocham Sławka. Wyjechał na podkarpacie i uczy dzieci, robi to, o czym marzyliśmy obydwoje.

Mówił, że nie może zrezygnować ze swoich marzeń, ale obiecał przyjechać na wakacje. Tylko urlopu nie dostał od trzech lat, i nie ma czasu na pisanie listów. Od dawna wiem, że przestał mnie kochać… a może wcale nie?

U dziewczyn w pokoju świeci się światło, więc wróciły już z pracy.

– Lenka, gdzie znikasz na cały dzień? Michał już dwa razy tutaj był. Dlaczego wzięłaś dzień wolny? 

– Chodziłam po mieście.

Dziewczyny przyglądają mi się.

– Sama?

– sama.

– Jak tam dzień? Zwolnienie lekarskie?

– Nie, urlop.

W tym momencie zadzwonił dzwonek.

Michał, zawsze spokojny, elegancki, wpada do mieszkania w rozciętym płaszczu, zdenerwowany i rozczochrany.

– Gdzie byłaś? – ostro pyta.

– Spacerowałam.

Widzę, że mi nie wierzy i chce powiedzieć coś aroganckiego, obraźliwego, ale powstrzymuje się…

– Chciałeś coś powiedzieć? – prowokuję go.

– Nie, nic – mówi patrząc na dziewczyny – chodź do mnie.

Wiedziałam, że dziś będzie nalegał, żebym poszła do niego. Wcześniej nie chciałam, tłumacząc się sama przed sobą, że nie wiem sama, czego chcę. Teraz powinno być inaczej, bo jutro mieliśmy złożyć wniosek w Urzędzie Stanu Cywilnego.

– Chyba zachorowałam – mówię, zdejmując buty.

Naprawdę mną trzęsło, a moje uszy płonęły. Weszłam  do pokoju i owinęłam się w koc. Michał poszedł postawić wodę na herbatę. Moja twarz i ciało zaczęły płonąć, jakbym siedziała przy gorącym piecu, a płomienie uderzały w oczy jasnym upałem.

Dziewczyny wtykają mi pod pachę termometr i mierzą. Temperatura – czterdzieści!

– Idź już – mówi z wyrzutem Klara i wyprowadza Michała: – i nie przychodź do niej jutro, daj człowiekowi odpocząć.

– Ale jutro jesteśmy umówieni w Urzędzie Stanu Cywilnego… – sprzeciwia się Michał i patrzy na mnie. Nie wtrącam się w rozmowę.

– Zdążycie jeszcze – przerywa Michałowi Klara.

Strasznie się ucieszyłam, że zachorowałam i że jutro nie musiałam iść do Urzędu Stanu Cywilnego. Dziewczyny napoiły mnie herbatą z koniakiem, wesoła mgła mnie otulilła. Leżałam pod trzema kocami rozpalona, pijana i cieszyłam się, że Michał sobie poszedł, a wokół mnie kręcą się dziewczyny.

Trzy dni leżałam w łóżku, sama w mieszkaniu. Michał przychodził co wieczór, ale Klara nie wpuszczała go do mnie. Nie prosiłam jej o to, ale Klara jest moją przyjaciółką i potrafi odgadnąć moje pragnienia. Wie też wszystko o Sławku. Wie, jak bardzo lubiliśmy chodzić z nim na dworzec patrzeć na pociągi, jak marzyliśmy, aby żyć razem w wynajętym, małym domku na wsi, o tym, że będziemy uczyć dzieci, a w ciche, zimowe wieczory będziemy czytać książki, przyciśnięci plecami do ciepłego pieca.

Dziś wieczorem spadło dużo śniegu. Dlaczego pierwszy śnieg prawie zawsze pada w nocy, cicho i nagle? Zdarza się, że szczęście przychodzi nagle i wynika z całkowitego drobiazgu. Więc teraz przyniósł go ten cichy, nocny śnieg.

– Musisz jechać do Sławka – mówi mi wieczorem Klara.

– On już mnie na pewno nie kocha, wcale nie zapraszał do siebie i nie pisał listów, tylko czasami telegram w święta wyśle…

– Stracił wiarę w Ciebie – mówi Klara – Nic cię tu nie trzyma, a Ty nie jedziesz.

– Nie zapraszał.

– Myśli, że go już nie kochasz.

– Może naprawdę już go nie kocham? Wychodzę za mąż.

– To bzdura – wstaje nagle Klara i wzrusza ramionami – Nie kochasz Michała, widzę to.

– Ty wszystko wiesz – śmieję się i przytulam Klarę – Dziękuję. Zrobię tak, jak mówisz, tylko smutno mi będzie Cię opuścić.

Klara patrzy na mnie z niedowierzaniem.

– Już zdecydowałaś?

– Zdecydowałam – śmieję się i całuję Klarę.

Kupiłam bilet, spakowałam walizkę, wysłałam telegram do Sławka i codziennie czekałam na odpowiedź: ” Nie przyjeżdżaj „.

Telegram przyniesiono, kiedy nie było mnie w domu, dzień przed wyjazdem. Po promiennych oczach Klary domyśliłam się jego zawartości.

Było w nim powściągliwe: ” przyjedź „.

– Nie wierzy, że w końcu się zdecydowałaś – uspokaja mnie Klara.

Odprowadziła mnie na dworzec i stała pod oknem wagonu.

Uśmiechałam się do niej i napisałam na zaparowanym szkle:

– Przyjedź do mnie.

Pociąg ruszył – niósł mnie do ukochanej osoby.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Przyjedź! – nadesłał telegram Sławek