Rodzice przyjechali odwiedzić nowożeńców i jeszcze ich obrazili!

– Uważam, że to tylko brak szacunku do rodziców! – mówi 55 – letnia Stanisława – Mój mąż i ja już nie wiedzieliśmy, gdzie podziać oczy. Wyobraź sobie dwupokojowe mieszkanie wyłożone panelami, my jesteśmy w jednym pokoju, młodzi w drugim. Ściany są cienkie, nie ma izolacji akustycznej – słychać nawet, jak sąsiad przegląda gazetę. Każdej nocy z sąsiedniego pokoju słychać było dźwięki… no wiesz, jakie! Jestem w szoku. Przez tydzień byliśmy u nich w gościach, i no cóż, przez tydzień nie mogli się obejść bez tych wszystkich świństw? Koszmar!

Stanisława Gieronimska i jej mąż mieszkają w małym miasteczku w województwie lubelskim, a ich 26 – letnia córka Eliza mieszka w Warszawie. Zaraz po szkole rozpoczęła studia na stołecznym uniwersytecie, wyedukowała się i oczywiście została w Warszawie.

Podczas gdy Eliza studiowała, była utrzymywana przez rodziców. Płacili za jej pokój, Eliza wynajmowała mieszkanie razem z przyjaciółką, byłą koleżanką z klasy. Wysyłali jej pieniądze na jedzenie, ciuchy i buty.

– Nie jesteśmy bogaczami, ale zawsze uważałam, że dać córce wykształcenie to nasz obowiązek. Wielu studentów teraz dorabia, Eliza też próbowała, ale nie byliśmy za tym zbytnio. Zawsze jej mówiliśmy, że to będzie ze szkodą dla nauki! Jej głównym zadaniem było obronienie dyplomu.

Eliza poradziła sobie doskonale z ” głównym zadaniem „, otrzymała dyplom, poszła do pracy i powoli stanęła na własne nogi ku znacznej uldze matki i ojca, ponieważ chociaż bardzo się starali, utrzymywanie studenta w Warszawie było dla nich trudne. Teraz trudne czasy wydawały się być za nimi. W pracy Eliza jest na dobrej drodze, by zrobić karierę – jest życzliwa, uprzejma, pozytywna, chętnie podejmuje każdą sprawę i uczy się nowych rzeczy. Niedawno podniesiono jej pensję i obiecano szansę na rozwój.

W życiu osobistym Elizy wszystko układało się bardzo dobrze: sześć miesięcy temu wyszła za mąż. Zięć ma na imię Artur, jest o kilka lat starszy od Elizy, także jest w Warszawie “ przyjezdnym “. Tak jak i ona ciężko pracuje, robi karierę. Młodzi nie mieli ślubu jako takiego: po prostu świętowali w restauracji. Nowożeńcy intensywnie oszczędzają na własne mieszkania w stolicy. Żyją teraz w mieszkaniu dalekiego krewnego Artura, opłacają tylko media.

– Ten jego kuzyn pracuje za granicą, w każdej chwili może wrócić, a wtedy mieszkanie będzie musiało zostać zwolnione. Sam nie wie dokładnie, kiedy skończy się jego kontrakt – może za miesiąc, a może za kilka lat. Teraz wszędzie ta niewiadoma… w każdym razie, kiedy wróci, nasi wezmą kredyt hipoteczny za pieniądze, które w tym momencie oszczędzają. Dlatego teraz starają się zgromadzić jak najwięcej! – mówi Stanisława.

Mieszkanie krewnego to najzwyklejsze lokum ze spartańskimi warunkami, obite panelami: bez remontów i wygód, ale młodzi są zadowoleni. Mają dach nad głową – świetnie. Pięknie i wygodnie będzie w ich własnym mieszkaniu.

– Postanowiliśmy, że z mężem odwiedzimy córkę! – powiedziała Stanisława Gieronimska – Porozmawiać, zobaczyć się, poznać zięcia – widzieliśmy się wcześniej tylko kilka razy!

No to się poznaliśmy. Gdybyśmy wcześniej wiedzieli, że tak będzie, to nie przyjeżdżalibyśmy! Planowaliśmy spędzić u nich trochę więcej czasu ale wyjechaliśmy wcześniej, ponieważ nie mogliśmy tego już słuchać. Nie rozumiem, jak im w ogóle nie wstyd?! Wiedzą, że za cienką ścianą słyszymy każdy oddech!

Szczerze mówiąc, po usłyszeniu o wizycie rodziców młodzi zarezerwowali dla nich hotel w pobliżu, ale Stanisława Gieronimska nawet nie chciała słyszeć o tej opcji.

– Nie przyjechałam tutaj, żeby siedzieć w hotelu!  – oświadczyła – Nie wymyślaj! Jeśli masz dwupokojowe mieszkanie, wydawanie takich pieniędzy na hotel jest szczytem głupoty.

Jakaś logika w tym była: młodzi oszczędzają, noszą jedzenie do pracy, nie pozwalają sobie na wiele, a wyrzucenie okrągłej kwoty na zapłatę nawet za niedrogi hotelu byłoby głupie. Co więcej, mieli w mieszkaniu duży, podwójny materac dmuchany.

– Zakwaterujemy się w komfortowych warunkach! – zadecydowała Stanisława.

Z komfortem się nie udało, a teściowa jest poważnie obrażona na zięcia. Co to za pokazowe występy? Od pierwszego dnia, a raczej nocy nie mogła po prostu tego pojąć! Cóż, czy chociaż tydzień nie mógł się bez tego obejść, podczas gdy rodzice odwiedzali córkę?

Oczywiście nie powiedzieli ani słowa zięciowi, próbowali to zasugerować i porozmawiać o tym z córką, ale udawała, że nie rozumie, o co im chodzi?

Czy uważasz, że rodzice mają prawo obrażać się w tej sytuacji? Młodzi naprawdę są tacy szaloni i mogliby może rzeczywiście trochę się ograniczyć, kiedy przyjeżdżają do nich goście?

A może młodzi ” w domu mogą robić to, co chcą „, a teściowa i teść są przewrażliwieni?

Zapraszamy do obejrzenia filmu

 

Oceń artykuł
Twoja Strona
Rodzice przyjechali odwiedzić nowożeńców i jeszcze ich obrazili!