Z dwójką dzieci od ” normalnego ” się nie odchodzi, a ucieka

– Halo, dobry wieczór ! Czy dodzwoniłem się do Pani Agnieszki Orszańskiej ?

– Tak, dobry wieczór.

– Jestem dyspozytorem pomocy drogowej. Pani mąż skontaktował się z nami i powiedział, że utknął samochodem w okolicy Krzywaczkowej w zaspie śnieżnej, nie może się wydostać i nie ma możliwości na skontaktowanie się z Panią. Prosił o przekazanie tych informacji.

– O Mój Boże ! Jasne, dziękuję !

Dzieci już spały. Na zewnątrz padał śnieg, dął wiatr i dało się zauważyć lekki mróz pokrywający drogi. Panika w mojej głowie zaczynała narastać: ” Co robić ?! „. Znalazłam numer z miejsca, w którym już raz braliśmy lawetę, ale kierowca miał złamaną nogę i nie pracował.

Zadzwoniłam do rodziców męża, ale nie odbierali – najwyraźniej już spali.

Dzwonię ponownie na numer pomocy drogowej:

– Dobry wieczór, niedawno uzyskałam od Was informację o swoim mężu, że utknął w zaspie. Czy może mi Pan podać numer telefonu, abym mogła zamówić lawetę ?

– Oczywiście. Sugerowaliśmy, aby Pani mąż sam wezwał lawetę na pomoc ( akurat wszystkie nasze pojechały na wezwanie), ale odmówił. Podał Pani numer i powiedział, że sama sobie Pani poradzi.

Wspaniale! Jestem sama w domu z dziećmi, a on utknął tam w nocy. Nie mamy drugiego samochodu. Jak to rozwiązać ? Dalej o tym myślałam. Zadzwoniłam do swojej mamy, która powiedziała, że zaraz przyjedzie, aby zostać z dziećmi, ( chociaż śpią, nie można zostawić ich samych – jeszcze bardziej bym się przez to stresowała ! .

Wezwałam lawetę.

Facet opierał się przez długi czas, ponieważ pogoda była zła i nie wiadomo było, gdzie dokładnie mąż się znajduje (z grubsza kojarzyłam okolicę, więc zaproponowałam, że pokażę. Poza tym wzięłam go na litość mówiąc, że mąż może tam zamarznąć !). Zgodził się pojechać dopiero za podwójną stawkę.

O 23:15. wyjechaliśmy, a o 00:00 docieraliśmy pod tę miejscowość.

W drodze kierowca psioczył:

– Co do cholery Twój mężulek robił w takiej dziczy?! Czy nie można było jechać normalną drogą ? Zaraz sami utkniemy w zaspie !

– Nie wiem, sama myślałam, że pojedzie po asfaltowej drodze, a nie takiej ubitej ziemi.

 To było żenujące, ale trzeba ratować człowieka.

00: 40 – Jedziemy dalej. 

Znaleźliśmy samochód. Siadł w nim akumulator, mąż był na miejscu. Wokół szalał wiatr i na drodze gołoledź, a w pobliżu były tylko szczere pola. Podczas wyciągania samochodu laweta także utknęła ! Kiedy jej kierowca sam próbował się wydostać z zaspy, jemu także po jakimś czasie padł akumulator.

03:00

Siedzimy we trójkę w kabinie kierowcy lawety i milczymy. Niebawem zacznie świtać. Nie ma zasięgu, powoli kończą się nam papierosy, do tego jest potwornie zimno. 

03:40

Przez radio wezwaliśmy znów pomoc drogową, która wysłała do nas traktor. Mamy czekać.

05:30

Jedzie traktor, a za nim rodzice męża z kocami i gorącą herbatą. Najwyraźniej moja matka do nich zadzwoniła. Brawo ! Uratowali nas !

07:00

Wszyscy jesteśmy juź w domu. Milczymy. Poszłam odprowadzić mamę, a teść szedł za mną. W pewnym momencie odsunął mnie na bok i powiedział:

– Agusiu, nie pozwalaj Piotrusiowi na takie samowolki ! Zawsze musi być przez kogoś wspierany, kierowany we właściwym kierunku. To dobry, normalny chłopak – nie pije, nie włóczy się, pracuje ! Jego matka jednak zawsze kontrolowała, żeby nie robił żadnych głupot, bo widzisz, jak to się kończy !

– Przepraszam, ale jestem jego żoną, a nie matką ! Dzieci już urodziłam i mam kogo wychowywać.

Rozwód nie nastąpił natychmiast po tej historii, jednak później i tak do niego doszło… Troskliwi rodzice są z pewnością dobrzy, ale lepiej od dzieciństwa przyzwyczaić swoje dzieci do samodzielności. 

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Z dwójką dzieci od ” normalnego ” się nie odchodzi, a ucieka