Z synem staliśmy i patrzyliśmy, jak mój mąż zabrał swoją mamę do domu z torbami

– Pani Patrycjo – zadzwoniła po godzinie wychowawczyni z grupy przedszkolnej mojego 4 – letniego synka Szymona – musi Pani wcześniej odebrać dziecko, ponieważ wydaje mi się, że ma katar. Wie Pani, jakich mamy wymagających rodziców, zwłaszcza teraz.

Wiem, bo sama nie mogę tego znieść, gdy matki przyprowadzają do przedszkola zasmarkane lub niedoleczone dzieci. Poszłam zapytać szefowej, czy mogę wyjść wcześniej do domu.

– Wykluczone Patrycjo – powiedziała szefowa – Raport trzeba dokończyć jeszcze dzisiaj i wysłać go przed godziną 17. Czy Twoja teściowa nie pracuje czasem w pobliżu ? Może ją wcześniej wypuszczą z pracy ? Macie spokojne dziecko, więc posiedzenie z nim przez parę godzin chyba nie będzie stanowiło dla niej problemu.

Zasadniczo wiedziałam, że sytuacja z raportem jest awaryjna. Zadzwoniłam do teściowej, która naprawdę pracuje w budynku obok. Pracowała tego dnia do osiemnastej, ale miałam nadzieję, że może wypuszczą ją wcześniej.

– Nie,no  co Ty, Patrycja ! – odpowiedziała mi Barbara – nie mogę. Mogę stąd wyjść piętnaście minut wcześniej, ale nie dwie i pół godziny. Nie ma gorączki ? To przecież możesz po niego na chwilę wyjść, a potem posiedzi u Ciebie w biurze, nic się chyba nie stanie. Potem Sebastian po Was przyjedzie i zawiezie do domu.

Barbara z nami nie mieszka, nie mamy też dobrych relacji. Niby nie miała nic przeciwko mnie, oddała także mojemu mężowi, Sebastianowi mieszkanie swojej matki, zawsze składała mi życzenia na urodziny i święta, ale mimo to ciągle traktowała mnie jak rywalkę.

– Pół życia jestem bez męża – wzdychała teściowa na samym początku naszej znajomości. Syn jest dla niej jedynym sensem życia. Patrycja wiedziała, że nie będzie jej łatwo z matką męża.

Wnukiem Barbara się nie opiekowała, nigdy nie została z nim dłużej niż na godzinę. Nie prosiła syna o pieniądze, ponieważ nadal była aktywna zawodowo. Za to starała mi się udowodnić, że we wszystkim jest lepsza ode mnie i że jest bliższa sercu Sebastiana, niż ja. Raz wypowiedziała takie słowa:

– Nikt nie jest bliżej syna, niż matka. Dla mnie zawsze będziesz cudowny, nawet jeśli byłbyś biedny, chory i nie wiodło Ci się w życiu. Czy żona w takiej sytuacji także zostanie przy Tobie ? Babka na dwoje wróżyła.

Nie cierpieliśmy z powodu biedy nawet w czasie mojego urlopu macierzyńskiego. Mam po babci mieszkan dwupokojowe, które wynajmuję, dzięki czemu udało nam się kupić samochód i zrobić mały remont. Mąż potrzebował tego samochodu do pracy, często coś nim przewozi. Rano jeździ do klientów, a wieczorem odbiera mnie z pracy. Jedno miejsce dla mnie i dla dziecka zawsze jest pozostawione wolne.

– Podjeżdżam – dzwoni Sebastian o godzinie siedemnastej – wychodźcie.

Wychodzimy, jutro wezmę chorobowe na dziecko. Dzisiaj mój synek jakoś wytrzymał, siedział cicho, a ja skończyłem raport (i nikt nie miał pretensji, że w moim biurze siedzi chore dziecko, każdy rozumie, że czasami nie ma już po prostu innego wyjścia).

Nagle widzę, jak pod miejsce naszego oczekiwania na męża podchodzi teściowa obładowana torbami.

– Pobiegłam do sklepu – mówi Barbara – kupiłam też owoce dla wnuczka. Jak się masz, mój mały ? Torby są ciężkie, nie chcę jechać autobusem, skoro Sebastian i tak jedzie samochodem.

– Ma tylko jedno miejsce z tyłu – powiedziałam.

– Zobaczymy – uśmiecha się teściowa.

Sebastian podjechał i był zdziwiony, bo na miejscu czekała jego mama z torbami i ja z zasmarkanym synem.

– Świetnie – powiedziała Barbara, otwierając tylne drzwi – Wchodzę.

– Sebastian – mówię – Twoja mama ma jeszcze godzinę do końca pracy, może więc najpierw nas odwieziesz, a potem po nią wrócisz ?

Mama nie dała odpowiedzieć mężowi:

– Nie będzie po mnie wracał. Nie zamierzam się wstydzić i tłumaczyć się przed innymi, że syn nie wziął matki z ciężkimi zakupami, bo nie miał wystarczająco dużo miejsca w samochodzie.

Nie wiedziałam nawet, co mogę jej odpowiedzieć na taki argument. Dla niej było ważniejsze to, aby ze mną wygrać, niż samopoczucie mojego dziecka.

– Patrycja – zwrócił się do mnie mąż – może mama weźmie Szymka na kolana, a Ty pojedziesz autobusem ?

– O nie, całą mnie całą pobrudzi – sprzeciwiła się teściowa – jestem w jasnym płaszczu ! To tylko cztery przystanki autobusem, przecież jakoś dojadą. 

Obrzydliwie zaczęła się do mnie uśmiechać przez okno samochodu, triumfując. Tylko nad kim, nade mną, czy nad wnukiem ?

Mąż uruchomił silnik i odjechał, a mój syn i ja staliśmy i patrzyliśmy na samochód. Wzięłam taksówkę.

– Gdzie jesteś? – mąż zadzwonił pół godziny później – Nie dotarłaś jeszcze. Wrócić po ciebie?

Rzuciłam słuchawką. Dotarłam, tyle, że do mieszkania mojej mamy. Lokatorzy z mieszkania, które wynajmowałam, wyprowadzą się za dwa tygodnie i w końcu będę miała się gdzie przeprowadzić. Mąż będzie musiał się naprawdę postarać, żeby nas odzyskać. Nawiasem mówiąc, nie zapomniałam, że samochód w połowie należy do mnie, a ja chcę go sprzedaż, więc teściowa długo się nim nie powozi.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Z synem staliśmy i patrzyliśmy, jak mój mąż zabrał swoją mamę do domu z torbami