Zobaczyłam, ile synowa wydaje na ” rozwój ” dzieci i powiedziałam synowi

–  Natalia ma wieczny bałagan wszędzie! – sześćdziesięcioletnia Julia mówi o synowej – Wszystko jest zawalone rzeczami, pomieszane. Zebranie z rodzicami było w szkole u starszej wnuczki, więc Natalia poprosiła mnie, żebym popilnowała dzieci, gdy ona pojedzie do szkoły. Przychodzę i widzę straszny bałagan: wszystkie stoły i szafki nocne były zaśmiecone kubkami i łyżkami, a w pokoju dziecięcym na parapecie leżał termometr, czasopisma, okruchy po ciasteczkach…

– Kupa rzeczy?

– Tak, pomyślałam, że trzeba ją trochę “ rozebrać “. Porozkładałam rzeczy na miejscu, uprzątnęłam okruchy, termometr włożyłam do apteczki, zebrałem naczynia i zabrałam je do kuchni. Tam z kolei na kupie leżały jakieś papiery, opłacone rachunki z jakiegoś Centrum Rozwoju Dziecka za ostatni miesiąc. Cóż, oczywiście, popełniłam grzech i wetknęłam tam nos. Słuchaj! Rachunek na 2,5 tysiąca złotych! Jak to możliwe?

Syn Julii i jego żona Natalia mają trójkę dzieci. Starsza dziewczynka uczy się w drugiej klasie, dwoje młodszych dzieci to przedszkolaki. Natalia nie pracuje, siedzi w domu z dziećmi.

– Na urlopie macierzyńskim?

– Na jakim macierzyńskim, nie rozśmieszaj mnie! – macha ręką – Jest tylko gospodynią domową. Myślisz, że kiedyś będzie pracować? Jest mało prawdopodobne, że przy tak wielu dzieciach będzie pracować… będzie siedzieć w domu, dopóki wszyscy nie dorosną, a potem gdzie pójdzie pracować? Też pewnie będzie siedzieć w domu.

Pracuje tylko syn, Julia nie zna dokładnej kwoty jego wynagrodzenia, ale wie, że nie jest bogaczem. Ma małą firmę, która zajmuje zwyczajną pozycję na rynku. Jednocześnie młoda rodzina żyje na wysokim poziomie: mieszkanie, które wynajmują, nie jest byle jakie, a trzypokojowe.

– Po co im trzy pokoje? – dziwi się Julia – Płacą takie ogromne pieniądze co miesiąc za powietrze, ich logika jest niezrozumiała. Dzieci są jeszcze małe, więc i tak cały dzień wszyscy razem spędzają w jednym pokoju…

– No, dzieci są w różnym wieku. Ktoś śpi, ktoś odrabia lekcje…

– No i co? – oburza się kobieta – Ja jako dziecko mieszkałam z rodzicami i siostrą w jednopokojowym mieszkaniu komunalnym i trwało to do szesnastego roku życia, dopóki rodzice nie dostali mieszkania. Oni spali, a my odrabiałyśmy w tym samym pokoju lekcje i nikt nikomu nie przeszkadzał…

Młodzi nawet nie myślą o zakupie swojego mieszkania.

– Kawalerka, a tym bardziej małe studio nas nie urządzi! – mówi syn Julii – Dużego mieszkania od podstaw z kolei nie wykończymy!

– Najwyraźniej będą wynajmować całe życie i czekać na spadek! -wzdycha Julia – rodzice naszej Natalii też nie są bogaci, tak jak i ja…

Po urodzeniu najmłodszego dziecka syn z synową wzięli kredyt na samochód – chórem krzyczeli, że rodzinie z trójką dzieci samochód jest wręcz niezbędny. Samochód nie był tani, wybrali taki z dodatkowym rzędem siedzeń ze względu na to, że rodzina jest dość duża. Auto generuje koszta nawet poza kredytem – benzyna, ubezpieczenie. Nawet biorąc pod uwagę, że parking dla dużych dzieci jest bezpłatny, ta maszyna wysysa pieniądze jak odkurzacz.

Za to teraz mogą wyjechać za miasto (tak, a nawet wyjeżdżają kilka razy w roku, a potem marudzą, że wydają dużo – narzeka Julia), odwiedzić babcie, a ogólnie to mogą jeździć po mieście.

– Wynajęte mieszkanie, kredyt na samochód i sam ten samochód – żałośnie wygina palce emerytka – Teraz jeszcze kolejne koła zainteresowań dla przedszkolaków przy pozostającej w domu matce – jak to jest?

Średnie dziecko chodzi na korepetycje, dodatkowe zajęcia z muzyki i sztuki walki, młodsze ma logopedę i basen, najstarsze – taniec, angielski i programowanie. Wszystkie te zajęcia są płatne i – jak dowiedziała się Julia – nie są tanie.

– Mówię synowi: oszalałeś, czy to konieczne? – mówi Julia – Czy pieniądze są Wam zbędne? Z takimi małymi dziećmi można ćwiczyć w domu!

– A syn co powiedział?

– On, jak się okazało, nawet nie wiedział, jakie kwoty Natalia wydaje na te zajęcia! Też był w szoku, powiedział, że coś z tym zrobi. Od teraz każde dziecko może uczęszczać maksymalnie na jedne dodatkowe zajęcia, a i to będzie dużo… Powiedział, że trzeba zmieścić się w tysiącu złotych jeśli chodzi o te wydatki i koniec, kropka.

Synowa wpadła w histerię i zaczęła obwiniać teściową, bo ta włożyła nos w nie swoje sprawy i spowodowała niezgodę w rodzinie. Dzieci chodzą na te zajęcia z przyjemnością, a ona nie chce ich tego pozbawiać. Szereg zajęć zalecanych jest przez lekarzy, jak na przykład logopeda i basen. Sport też jest konieczny, jeśli go przestaną uprawiać, zaczną się problemy. Dlaczego zatem mają to zmieniać? Żyli, spokojnie płacili za te zajęcia, a teraz trzeba zrezygnować z zajęć bo to nie podoba się teściowej? Jeszcze czego!

Czy teściowa naprawdę wsadziła nos w nieswoje sprawy? A może to synowa odpłynęła i musi zostać sprowadzona na ziemię?

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Zobaczyłam, ile synowa wydaje na ” rozwój ” dzieci i powiedziałam synowi