– Usiądź na tym krześle – powiedział Jarek swoje sześcioletniej córce – Usiądź i nie waż się się stąd ruszyć, zaraz wrócę.
– A Ty gdzie pójdziesz ?
– Pójdę do informacji, zapytam o odprawę, bo chyba mamy jakieś opóźnienie. Rozumiesz?
– Chcę z Tobą – szepnęła Ada.
– Twoim zadaniem jest pilnowanie rzeczy – powiedział ojciec – Jasne? Walizki i torby. Uważaj, żeby nic nie zniknęło, odpowiadasz za to głową.
– Jak to głową? – przestraszyła się córka.
– No tak, jeśli coś się zgubi, oddam Cię do bawialni i sam polecę do babci.
– Beze mnie?
– Oczywiście, zostaniesz tutaj. Dobrze, to idę.
Skierował się do okienka z informacją. Jarek nie był w nastroju – był zły, że uległ namowom żony i wyruszał w podróż do rodzinnego kraju tylko po to, aby odwiedzić swoją teściową. Oczywiście wszystko to dla córki. Sam Jarek z wielką przyjemnością zostałby w domu, poszedł na ryby albo pojechał to tu, to tam – na pewno miałby co robić podczas urlopu. Musiał jednak polecieć do Polski. No ale dobrze, już się zgodził. Poza tym to tylko dwa tygodnie, nie dłużej. Córka będzie mogła jeść świeże owoce i warzywa z ogrodu, dotleni się i będzie miała naturalne źródło witamin, więc takie wakacje wyjdą jej na dobre.
Na lotnisku w Londynie było duszno i tłoczno. Jarek stał w kolejce do okienka przez piętnaście minut i kiedy zapytał o lot do Katowic, usłyszał: “ Wszystko odbędzie się zgodnie z harmonogramem, odprawa za pół godziny “. Cóż, dzięki Bogu, nawet uda się dolecieć na czas.
Jarek lubił, kiedy wszystko szło zgodnie z planem. Nie znosił biurokracji i tego całego papierkowego zamieszania, nienawidził wszelkiego rodzaju komplikacji. Zarówno w domu, jak i w pracy zawsze był pracowity, szybki i dynamiczny w dizałaniach. Żona ma zupełnie inny charakter: jest nieśmiałą marzycielką. Córka nie wdała się w ojca, jest taką samą marzycielką jak i jej matka. Jarek uśmiechnął się i spojrzał na zegarek: czas wracać.
Dziewczynka Ada czekała na ojca. Siedziała spokojnie, bojąc się ruszyć z miejsca. Miała duże oczy, łabędzią szyję i jasną cerę.
Na ławce naprzeciwko siedziały trzy Cyganki – staruszka i dwie młode dziewczyny. Patrzyły na Adę oraz na walizkę i torbę. Młoda Cyganka wstała, zbliżyła się do Ady i usiadła na krześle po jej prawej stronie, niby przypadkiem i od niechcenia.
Ada wtedy spojrzała na dwóch młodych chłopaków, którzy siedzieli po jej lewej stronie. Rysowali coś ołówkami w dużych zeszytach, byli artystami. Narysowali cyganki, potem Adę, a potem narysowali śpiących na podłodze starców w granatowych szatach i czarnych jarmułkach. Prawdopodobnie młodzi artyści przybyli do poczekalni specjalnie po to, aby zrobić jak najwięcej rysunków. Ada patrzyła na nich z ciekawością. Patrzyła i myślała, że wkrótce, bo już za kilka godzin, wraz z tatą znajdą się w przytulnym domu jej babci. Ada odwiedziła babcię zeszłego lata i od tej wizyty zdążyła już zapomnieć o wielu rzeczach, ale zapamiętała to, co najważniejsze: że było ciepło i smacznie. Pamiętała też twarz babci – uśmiechniętą i z jasnym uśmiechem.
Jakiś staruszek usadowił się pod oknem w kącie, rozłożył kolorowy szal na kamiennej podłodze i wydawało się, że zaczął się myć, chociaż nie miał wody. Staruszek po prostu zaczął się modlić, ale dziewczynka tego nie rozumiała. Potem starzec wstał, przepasał się tym samym kolorowym szalikiem i odszedł. Sonia uśmiechnęła się. ” Będę musiała powiedzieć o tym tacie” – pomyślała. Pamiętając jednak o surowych słowach ojca, spojrzała w prawo, na walizkę i torbę ale… torba zniknęła !
Ada zamarła ze strachu, przymrużyła oczy i od razu przypomniała sobie słowa ojca: ” Głową za to odpowiadasz „. Rozejrzała się – może ktoś stroił sobie żarty? Torby nie było i cyganki też gdzieś zniknęły. ” Co robić? – myślała nerwowo Ada – Tata nigdy mi tego nie wybaczy i nie uwierzy, że siedziałam na miejscu… to koniec ! Przepadłam…” .
Kiedy Jarek wrócił do poczekalni, Ady już tam nie było, została tylko walizka.
– Co za paskudna dziewczyna – oburzył się Jarosław – Przecież powiedziałem jej, żeby nie odchodziła nawet na chwilę, do tego zabrała jeszcze torbę. Mówić do niej, a to i tak jak grochem o ścianę…
Chwycił za walizkę i szybko okrążył poczekalnię, ale Ady nigdzie nie było.
– Przepraszam – zwrócił się do artystów – nie zauważyliście przypadkiem, dokąd poszła taka małą dziewczynka ? To moja córka, jest taka chuda, mała… siedziała na tym krześle.
– Tak, właśnie uciekła – powiedział jeden z artystów – Pobiegła na dół.
– Na dół ? – zdziwił się Jarek – wyszła na ulicę ? Kazałem jej przecież tutaj siedzieć… dziwne. Całkowicie zwariowała !
Spojrzał na zegarek – do odprawy pozostało kilka minut.
Jarek zbiegł po kamiennych schodach. Wyszedł z budynku lotniska i rozejrzał się. Po lewej i prawej stronie znajdowały się stragany, kebab, piwo, Pepsi Cola , a naprzeciwko kwitnący plac. ” Gdzie się podziała ? – zmartwił się Jarek – Cholera wie… No Ada, pokaż się gdzieś ! “.
Jarek rozejrzał się jeszcze raz, po czym szybko okrążył cały budynek, sprawdził wejścia i wyjścia. Zajrzał do wszystkich pawilonów i knajp, ale to wszystko na próżno. Wrócił do poczekalni – tam też jej nie było.
– Nie, nie pojawiała się – powiedzieli artyści.
Radio ogłosiło rozpoczęcie odprawy na lot do Katowic. ” Co się stało ? – oburzał się ciągle Jarek – Gdzie ona się podziała ? “.
Znów wybiegł na zewnątrz. Stał z ciężką walizką, oblewając się potem i ciężko dysząc. Na zewnątrz był już zmierzch.
– Trwa odprawa na lot ” Londyn – Katowice “ – ogłoszono przez głośniki.
Jarek poruszył się, zmartwił i zaczął pytać wszystkich dookoła, czy nie widzieli czasem szczupłej, sześcioletniej dziewczynki ? Nie, nikt jej nie widział.
Potem pobiegł do administratora lotniska i poprosił o podanie przez głośniki komunikatu o poszukiwanej dziewczynce. Kilka minut później głos kobiecy powiedział na całe lotnisko:
– Dziewczynko Adrianno ! Tata czeka na Ciebie przy wejściu do terminalu lotniczego ! Dziewczynko Adrianno ! Tata czeka na Ciebie przy wejściu do terminalu lotniczego !
Jarek rzucał się jak bestia w klatce – biegał od poczekalni, do holu, po terminal lotniczy i tak w kółko.
Zakończyła się odprawa na lot ” Londyn – Katowice” – usłyszał.
– Co robić? – szepnął do siebie Jarek, czując, że koszulę ma już mokrą od potu, a serce bije mu ciężko i zbyt często – Co robić?
Dopiero teraz uświadomił sobie, czego się boi: spóźnił się, ale cholera z tym lotem ! Bał się głównie o swoją córką. Ada, Adusia zgubiła się i to był problem, aż cały drżał. ” Gdzie ona jest, ten mój kochany głuptas ? Gdzie się podziałaś, moja córeczko ? Może stało się coś strasznego? Co jednak mogłoby się stać w biały dzień? „. Był już jednak wieczór.
” Panie Boże! – modlił się w duchu, zwracając się po raz pierwszy w życiu do niewidzialnego i nieznanego mu Boga – Ratuj i oddaj moją córeczkę… Boże! Nie pozwól, aby wydarzyło się jakieś nieszczęście ! “.
Stał na zewnątrz, ludzie mijali go, rozmawiali i śmiali się, a on rozglądał się dookoła, podczas gdy jego usta szeptały cicho i nieustannie: ” Ada… Adusiu.. moja dobra córeczko…”,
Samolot do Katowic odleciał. Na lotnisku powtórzono jeszcze kilka razy apel do dziewczynki jak i do pasażerów, którzy być może widzieli zagubioną małą, szczupłą, dziewczynkę o dużych, szarych oczach. Niestety, nikt na ten komunikat nie odpowiadał.
Wyczerpany, mokry i zmęczony Jarosław siedział na walizce przed wejściem na lotnisko i wpatrywał się w ciemność.
Tuż obok, bo kilka kroków od niego, za krzakiem znajdującym się naprzeciwko lotniska na zielonym placu, na ławce leżała mała, szczupła dziewczynka. Jej oczy były zamknięte, spała, a jednocześnie szlochała we śnie. Jeszcze niedawno, kiedy ojciec rzucał się po placu, Ada widziała go zza krzaków. Widziała, ale bała się do niego wyjść. W końcu ukryła się tu specjalnie, bojąc się gniewu ojca – nawet teraz, będąc pogrążona we śnie, była przerażona.
Jarek patrzył na boki i nagle jego wzrok zatrzymał się na ławce. Podbiegł i zobaczył ją, swoją Adusię. Westchnął z ulgą i cicho zaczął ją budzić. Szepnęła tylko: ” Tato, nie zgubiłam torby, ktoś ją ukradł” .