Całe moje życie okazało się być kłamstwem. Myślałem, że mam kochającą żonę i szczęśliwą rodzinę, okazało się, że moja żona zdradzała mnie przez 20 lat. Myślałem, że mam dwoje dzieci, okazało się, że córka, którą kochałam ponad życie, nie jest moją córką. W wieku 50 lat, kiedy można jeszcze snuć plany na przyszłe życie, straciłem wszystko.
Zakochałem się w mojej przyszłej żonie na studiach. Ona była pięknością, a ja zwykłym, przeciętnym facetem. Mimo to, moje zaloty poskutkowały i pobraliśmy się. Natalia, moja żona, była bardziej aktywna i miała więcej szczęścia. To były burzliwe lata dziewięćdziesiąte, ale udało jej się zdobyć dobrą pracę i zarabiać przyzwoite pieniądze. Musiałem wykonywać kilka dorywczych prac. Kiedy Natalia zaszła w ciążę, postanowiliśmy, że ja zajmę się dzieckiem, a ona pójdzie do pracy. Kiedy Staś dorósł, poszedł do przedszkola, a Natalia przejęła małą firmę budowlaną. Dostałem też pracę na budowie jako brygadzista. Biznes kwitł, a my żyliśmy mniej więcej normalnie.
Pozycja zawodowa żony wymagała większego poświęcenia, więc przejąłem wszystkie obowiązki domowe. Chodziłem na zakupy, uczyłem się gotować.
Myślałem, że będziemy żyli długo i szczęśliwie. Natalia jeździła w podróże służbowe do innych miast i zawsze było tam wielu mężczyzn (biznes budowlany to nie salon piękności!). Zdawałem sobie z tego sprawę, ale nigdy nie byłem o nią zazdrosny. Nie miałem powodu, nie szukałem go. Dziesięć lat po urodzeniu Stasia urodziła nam się córeczka. Natalia nie opiekowała się nią sama, zatrudniła opiekunkę. Nie musiała chodzić do pracy codziennie, ale i tak czasem musiała tam być. Odszedłem z budowy, by dołączyć do działu architektury. Oczywiście, daleko mi było do kariery Natalii, ale miałem też prawo wierzyć w swoje zdolności.
Dzieci dorastały, kupiliśmy duży dom i poprawiliśmy warunki życia.
W wieku 50 lat Natalia wyglądała pięknie. Byłem dumny z mojej żony, kiedy szła obok mnie. Widziałem spojrzenia mężczyzn, jak patrzyli na moją Natalię i myśleli o moim szczęściu. Przez 25 lat ani razu nie doszło między nami do poważnej kłótni czy jakiejkolwiek niezgody.
Dopóki nie zostawiła telefonu w domu. Nie mam w zwyczaju przeglądać telefonów innych ludzi, nawet jeśli jest to telefon mojej żony lub dzieci. Zostawiła go w przedpokoju, na szafce nocnej, kiedy zakładała buty.
I wtedy zadzwonił jej telefon. Dzwonił długo, widać było, że ktoś na drugim końcu ciągle wybiera numer.
Coś się musiało stać – pomyślałem, więc podniosłem słuchawkę. Na ekranie pojawiło się imię Antoni. Wcisnąłem przycisk. Dlaczego nic nie powiedziałem? Dlaczego nie powiedziałem halo? Może wtedy nie doszłoby do tych wszystkich okropności, które wydarzyły się w moim życiu.
– Natalia, Kochanie, gdzie jesteś? Czekam na Ciebie od dwudziestu minut. Wróciłaś późno do domu?
Kochanie? Kto nazywa tak moją żonę, kim był ten człowiek? Czułem się nieswojo. Nie jestem typem osoby, która długo się zastanawia i waha. Po powrocie zapytałem Natalię, kim jest Antoni.
– Wiem, zadzwonił, powiedział mi. Nikt, tylko znajomy, nieważne.
Ale z jakiegoś powodu jej nie wierzyłem. Po tylu latach życia małżeńskiego znałem żonę na wskroś i czułem, że nie mówi mi prawdy.
– Nie okłamuj mnie, nie zasługuję na to, by mnie okłamywano.
Natalia powiedziała mi, że spotyka się z mężczyzną od 20 lat. Poznała go podczas jednej ze swoich podróży służbowych do sąsiedniego miasta. On był żonaty, ona była mężatką. Nie chciała niczego zmieniać, ale nie mogła uciec od swoich uczuć. Spotykają się ze sobą od 20 lat. Ona jeździ do niego, on przyjeżdża tutaj. W pewnym momencie chcieli powiedzieć prawdę i zacząć mieszkać razem, ale ona nie mogła mnie zostawić. Nie mogła też zerwać z nim.
– Czy to moja córka? – zapytałem ją.
– Nie… przepraszam – odpowiedziała.
Spakowałem swoje rzeczy i wyjechałem. Najpierw chciałem wyprowadzić się do domku letniskowego, potem zdałem sobie sprawę, że może się tam pojawić. A ja nie chciałem jej więcej widzieć.
Wynająłem pokój i upiłem się. Nie pamiętam, jak minęło te sześć miesięcy. Pochowałem siebie, swoje przeszłe życie. 20 lat życia w kłamstwie!
Przyjaciel wyciągnął mnie z dołka, w który sam się wpakowałem. Umówił mnie na spotkanie z moimi dziećmi. Nic im nie mówiłem, powiedziałem im tylko, że nie jesteśmy już z mamą razem. Kocham moją córkę. Nadal jest moją najukochańszą córeczką.
Wyjechałem z mojego miasta, przeniosłem się do stolicy. Znalazłem pracę, wynająłem mieszkanie. Zaczynać wszystko od nowa w wieku 50 lat – to trudne i nieciekawe. A przede wszystkim moja dusza jest jak wypalona pustynia, nic w niej nie zostało.