Zwykle Janina szła do pracy krótszą drogą – przez skwer, bo było szybciej i bardziej znała tę okolicę. Jednak dziś coś ją powstrzymało, z jakiegoś powodu postanowiła pójść dłuższą drogą, chociaż nie miała zbyt wiele czasu. Przechodząc obok sklepu, zwróciła uwagę na małego chłopca, który siedział na progu. Z pochyloną głową coś mruczał pod nosem.
Janina podeszła bliżej i usłyszała niewyraźne ” nie chcę, żeby mama piła „. Dzieciak powtarzał to kilka razy z rzędu.
– Chłopcze, straciłeś mamę? – spytała niespodziewanie Janina.
– Nie, mama poszła do sklepu, a mi kazała tu siedzieć i nigdzie nie się nie ruszać, bo inaczej oberwę.
Janina rozejrzała się, nie zobaczyła żadnej kobiety, zdecydowała, że matka dziecka jest naprawdę w sklepie. Z tą myślą kobieta kontynuowała swoją drogę.
Wieczorem, wracając z pracy, Janina ponownie przechodziła obok sklepu, ponieważ chciała zrobić zakupy. Miała świetny nastrój, w głowie wirowały same miłe myśli. Zbliżając się do sklepu, ponownie zauważyła chłopca, którego widziała wcześniej. Siedział przygnębiony i wpatrywał się we wszystkich przechodniów.
Wygląda na to, że chłopczyk miał około czterech lat. Janina nie mogła przejść obok niego obojętnie, podeszła bliżej i zapytała:
– Hej, pamiętasz mnie? Rozmawialiśmy rano.
– Pamiętam Panią – odpowiedział chłopiec – Nazywam się Michał.
– Bardzo mi miło Michale, jestem Janka. Czy Twoja mama znowu weszła do sklepu i kazała Ci tu siedzieć?
– Nie, jeszcze od rana nie wróciła – powiedział chłopiec.
– Jak to? Już wieczór. Pewnie nic nie jadłeś. Chodź ze mną, kupię Ci jedzenie.
Chłopiec początkowo nie chciał iść, bał się nieposłuszeństwa wobec matki, ale głód był silniejszy. Michał wstał i poszedł z Janiną. Kobieta kupiła dziecku wszystko, o co poprosił. Szczególnie zaskoczyła ją prośba o zakup kaszy gryczanej. Zwykle dzieci tego nie lubią.
Janina siedziała i patrzyła, jak ten biedny chłopiec je. Jej serce po prostu kurczyło się z bólu. Dziecko powiedziało jej, że jego matka bardzo dużo pije i przychodzą do niej nieznajomi wujkowie. Michał jest pozostawiony sam sobie. Ma bardzo mały pokój, w którym ledwo co jest miejsce na łóżko. Zwykle Michał spędza cały dzień na zewnątrz, gdzie za jedzenie pomaga sprzedawcom sortować owoce. Miejscowe kobiety także go dokarmiają.
Janina była bardzo zdumiona inteligencją chłopca, miał zaledwie pięć lat, ale myślał jak dorosły człowiek. Bez wahania poszła na policję, gdzie pracował jej mąż. Wkrótce chłopiec został zabrany do domu dziecka, a matka została pozbawiona praw rodzicielskich.
Od tego czasu Michał zaczął jeść po ludzku, oglądać telewizję i wchodzić w interakcje z dziećmi. Tego wszystkiego nie miał w swoim dotychczasowym w życiu.
Janina i jej mąż Mikołaj podjęli zdecydowaną decyzję o zabraniu chłopca do siebie. Adopcja przebiegła szybko, ponieważ Mikołaj był policjantem. Po kilku miesiącach Michałek przeprowadził się do nich. Od razu miał własny pokój, przestronny i pełen zabawek. Dziecko nauczyło się, czym jest miłość rodzicielska.
Mikołaj pokochał chłopca całym sercem. Spędzali razem dużo czasu, bawili się, malowali, chodzili na spacery. Michaś potrafił grać w szachy, co bardzo zaskoczyło Mikołaja. Dziecko powiedziało, że jeden z “ wujków “ nauczył go grać. Tylko ten partner mamy zwracał na niego uwagę, karmił i nie obrażał, ale wkrótce zniknął z ich życia.
Ojciec i syn tak bardzo się kochali, że prawie nigdy się nie rozstawali. Mikołaj bardzo lubił spacerować po mieście w nocy, okazało się, że Michał także uwielbia ciemność. Zaczęli razem wędrować nocami po ulicach i rozmawiać o wszystkim. Nieco później tata zapisał syna do szkoły zapaśniczej. Powiedział Michałowi, że mężczyzna powinien być w stanie stanąć w obronie siebie i móc ochronić słabszych, którzy tego potrzebują. Kilka miesięcy później rodzice kupili szczeniaka swojemu synowi, nauczyli go o niego dbać i kochać zwierzę.
Wkrótce szczęśliwa rodzina dowiedziała się, że spodziewają się dziecka. Wszyscy byli po prostu w siódmym niebie. Mikołaj był szczęśliwy, chciał córki, ponieważ miał już wspaniałego syna. Michał po raz pierwszy po tej wiadomości nazwał Janinę matką. Poprosił ją, aby urodziła brata lub siostrę, o którą będzie się troszczył i kochał. Rodzina po prostu nie wierzyła w swoje szczęście.
Wkrótce urodziła się słodka dziewczynka. Czas płynął, Sonia miała już rok. Rodzina postanowiła świętować urodziny w kręgu najbliższych. Poszli do parku. Rodzina spacerowała, odpoczywała, bawiła się. Wtedy dziewczynka zobaczyła lecące na nią banki mydlane, rzuciła się za nimi. W tym momencie z krzaków wysunął się psi pysk wykrzywiony w złym uśmiechu. Rzucił się prosto na dziecko. Michałek zareagował natychmiast. Pobiegł prosto na psa i wziął na siebie cios. Dorośli nie od razu wiedzieli, co się dzieje. Mikołaj cudem zdołał odciągnąć bestię od syna. Chłopiec doznał bardzo poważnych obrażeń. W karetce nie wiedzieli, czy dziecko przeżyje po tym, czy nie.
Michał okazał się być silny. Wybudził się ze śpiączki po kilku tygodniach. Gdy tylko otworzył oczy, natychmiast zapytał:
– Wszystko w porządku z Sonią?
– Nic jej nie jest, Michałku. Tylko dzięki Tobie, jesteś naszym prawdziwym bohaterem. Dziękuję bardzo. Przestraszyłeś bardzo mnie i tatę, gdybyś tylko wiedział, jak się o Ciebie baliśmy!
Wkrótce chłopiec wrócił ze szpitala do domu. Siostra tak za nim tęskniła, że po prostu nie odstępowała go po powrocie ani na krok. Była jak mały piesek. Bardzo tęskniła, gdy brat był w szkole. Rodzice patrzyli na swoje dzieci i czuli się naprawdę szczęśliwi.