Ania i jej kot Borys

O zdolnościach umysłowych nieudanej synowej matka Wiktora wypowiada się jednoznacznie:

– Odwołać ślub z powodu kota, co za głupia dziewczyna! Dlaczego mój syn ma żonę, dla której kot jest o wiele ważniejszy niż mężczyzna?

Jeśli posłuchamy  samego Wiktora i nie wiesz, co się naprawdę wydarzyło, mogą pojawić się wątpliwości co do adekwatności jego byłej narzeczonej:

– Przypadkowo zamknąłem go na balkonie! Przez przypadek! Rano wyskoczył, nie widziałem go, balkon zamknąłem, poszedłem do pracy. Przyszedłem z pracy, a moje spakowane rzeczy stoją na korytarzu. Czy ona jest normalna? Kupiłem obrączki, czekamy na ślub. A gdyby wszyscy byli już zaproszeni? Skoro kot jest jej tak drogi, niech się z nim ożeni!

Wydawałoby się, że jest to po prostu zabawny i nieszczęśliwy wypadek. Gdyby jednak nie pewne szczegóły…

Wiktor od pierwszego spotkania nie spodobał się kotu, który najpierw żył sobie spokojnie z gosposią, a potem bum, pojawił się nowy lokator. Lokator, który uważał koty za bezwartościowe futrzaki i zdecydowanie wolał psy.

Wraz z pojawieniem się Wiktora rozpoczęły się same roszczenia: dlaczego karma jest taka droga? Po co zapisałaś kota na jakiś drogi zabieg za kilka tysięcy złotych, jeśli sama mogłaś obciąć mu pazurki? A jeszcze sierść… Borys ma najgęstszą sierść, dlatego nie bez powodu najlepszym przyjacielem Wiktora był wałek odkłaczający.

Roszczenia wobec kota, które Wiktor składał jego właścicielce, wyrażał raczej w żartach, dlatego Ania, „mama” Borysa nie rozumiała skali nienawiści wobec kota.

Ania myślała, że jej dwaj mężczyźni muszą się do siebie po prostu przyzwyczaić. W końcu Wiktor był naprawdę dobry i dbał o nią. Pewnego razu zabrał Anię na randkę do Klubu Jeździeckiego, a innym razem poszli do cyrku, gdzie po przedstawieniu dziewczyna aż rozchorowała się ze śmiechu jak dziecko. Tak więc Ania nie martwiła się zbytnio i miała nadzieję, że sytuacja się polepszy. Myślała tak, dopóki pewnego dnia nie wróciła do domu wcześniej.

Jakiś czas wcześniej, w rodzinie Ani urodził się jej siostrzeniec. I chociaż relacje z najbliższymi krewnymi nie były najlepsze, Ania nie odmówiła zaproszenia na przyjęcie powitalne nowego członka rodziny. Zwłaszcza, ze przed samym spotkaniem, relacje z siostrą i mamą znacznie się poprawiły.

W sobotę, kiedy planowano przyjęcie, okazało się, iż Wiktor musi zostać dłużej w pracy, zatem dziewczyna pojechała sama. Mężczyzna wiedział jak zajmować się kotem, dlatego Ania wyjechała ze spokojnym sumieniem w piątek po południu, obiecując, że wróci w niedzielę.

Przyjęcie powitalne nie było jednak tak przyjemne, jak przypuszczano. Teoretycznie cała uwaga obecnych miała kręcić się wokół dziecka, jego święta, ale nie, znalazł się bardziej odpowiedni „obiekt” do dyskusji. Kto? Rzecz jasna, Anna. Ania, która spowodowała tyle bólu i żalu dla matki. Dziewczyna uważana była za hańbę rodziny, kobietę samolubną, myślącą tylko o sobie i stawiającą własne interesy ponad interesy rodziny.

Z powodu nieoczekiwanego zamieszania, Ania wróciła do domu w sobotnie popołudnie, kiedy Wiktor był jeszcze w pracy. Uwagę dziewczyny przykuł brak kuwety kota. Idąc do kuchni, zauważyła też, że zniknęła miseczka z karmą, chociaż miseczka z wodą pozostała.

Kiedy Ania przekroczyła próg salonu, usłyszała szalone drapanie. Słuchając, zbladła, rzuciła się do zamkniętych drzwi balkonowych i otworzyła je.

Borys, jak ukąszony, rzucił się prosto w ręce gospodyni. Na podłodze balkonu stała miska z karmą i kuweta. Było oczywiste, czyja to była sprawka i kto wpadł na pomysł aby zamknąć kota na balkonie przy zaledwie 5 stopniach ciepła.

Nigdy wcześniej kobieta nie czuła się tak zdeterminowana. Bezkrytycznie wrzucała rzeczy Wiktora do walizki, cała drżąc. Boleśnie współczuła kotu, którego jej nieczuły partner zamknął na balkonie bez wody. Czy właśnie tak zachowuje się niezawodny, kochający mężczyzna?

Kiedy Wiktor przyszedł z pracy, czekała go wielka niespodzianka. Po tym, jak Anna opowiedziała mi o ich spotkaniu tego dnia, w mojej głowie pojawiła się scena obficie doprawiona szekspirowskimi pasjami:

– Ach! Albo ja, albo on? Kot? Wybierasz kota? Złamałaś mi serce! Kocham cię! A co z naszym ślubem? Nie będzie? Łajdak! Więc umrzesz w otoczeniu czterdziestu kotów! – Wiktor z cierpiącym wyrazem twarzy załamywał ręce.

Oczywiście w rzeczywistości wszystko było mniej kolorowe. Było ultimatum, deklaracja miłości  również była, a pragnienie śmierci w towarzystwie kotów również miało miejsce.

Po całym tym zamieszaniu Wiktor chodził jeszcze mówiąc wszystkim, że przypadkowo zamknął kota na balkonie. A kuweta i miska również znalazły się tam przypadkowo.

Czy wszystko, co się wydarzyło, jest powodem do zerwania związku i odwołania ślubu? Anna zdecydowała, że jest. Zgodnie z jej logiką, jeśli mężczyzna jest w stanie zrobić to z kotem, który nie może się bronić, to w życiu małżeńskim nie będzie mogła liczyć na tego mężczyznę.

Pewnego dnia kobieta  wyjdzie za mąż i będzie miała dzieci. Ania marzy o dużej rodzinie, a do tej pory, będzie miała Borysa- swoją mruczącą, puszystą bryłę szczęścia. To zdecydowanie wystarczy.

 

Opowieść zapisana na postawie słów Ani.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Ania i jej kot Borys