Bukiet bzów dla Ingi – część 5

Inga zamarła w przerażeniu, bojąc się poruszyć, kiedy zimny metal dotykał jej szyi. Jej rękę bandyta trzymał boleśnie, przyszpilając do swojego ciała. Mogła tylko zawołać stłumionym krzykiem:

– Aleksander!

Aleksander stał bez ruchu, gorączkowo rozważając swój następny ruch. Każdy niewłaściwy mógł doprowadzić do nieszczęśliwego zakończenia. Potem powiedział głośno do przestępcy:

– Odłóż nóż, zrobię, co zechcesz. Puść ją!

W tym momencie z ziemi podniósł się pierwszy mężczyzna, którego Aleksander wcześniej powalił i uderzył o chodnik. Następny ocknął się „Długi” i zaczął podnosić się na nogi, głośno kaszląc.

– Nic nie chcę, zostało Ci wyjaśnione, że musisz zapłacić za przejazd! Płacisz i wychodzimy, a dziewczyna zostaje z nami, mamy co z nią zrobić.

Aleksander powiedział głosem pełnym niepokoju i gniewu:

– Puśćcie ją!

W tym czasie  odwrócił głowę i zobaczył w ciemności sylwetki mężczyzn otaczających „Długiego” i jego bandę.

– Nie ruszać się! Połóż nóż na ziemi, puść dziewczynę! W przeciwnym razie otworzymy ogień!

„Długi”, który otrząsnął się po uderzeniu, powiedział do swojego kolegi:

– Zwariowałeś?! Słyszysz co mówią? Nie zabierzemy dziewczyny! Puść ją albo wszyscy zginiemy.

Mężczyzna rzucił nóż na ziemię, a Inga wykręciła się i oddychając głęboko, podbiegła do Aleksandra. Mężczyźni w cywilu trzymali gang na muszce, a jeden z nich powiedział:

– Idziecie z nami na stację!

„Długi” i jego przyjaciele ruszyli za nimi, ich wygląd nie był już tak wyzywający.

Aleksander przytulał Ingę, gdy podszedł do nich jeden z mężczyzn, którzy zatrzymali gang:

– A więc to Ty? Bardzo dziękuję, już myślałam, że nie zobaczę się z mamą i tatą… – Inga płakała, zmartwienie ostatnich kilku minut sprawiło, że łzy same napłynęły jej do oczu. Aleksander przycisnął ją do swojej piersi, głaszcząc jej miękkie włosy.

Mężczyzna w cywilu, który się przedstawił, zaproponował że odwiezie ich do domu, jednak Aleksander odmówił.

– Sam sobie poradzę, nie masz się o co martwić! Dziękujemy za pomoc!

– Myślę, że powinniśmy razem wrócić do domu, muszę porozmawiać z ojcem Ingi. Za rogiem stoi samochód, chodźcie, zabiorę Was. Dziewczyna jest w szoku, nie należy jej narażać na niepotrzebny stres.

Aleksander spojrzał na Ingę, była blada, wargi jej drżały. Skinął głową i ruszył za nim, trzymając Ingę za rękę.

Aleksander i Inga wyszli za róg, gdzie czekało na nich czarne auto. Mężczyzna w mundurze otworzył im drzwi i wsiedli do samochodu na tylnym siedzeniu. Drzwi się zatrzasnęły, a kierowca wsiadł za kierownicę.

– Pojedziemy najpierw pod adres Ingi, tam poczekasz na mnie pół godziny, a potem odwiozę też Ciebie.

Odwrócił się i zapytał Aleksandra, gdzie mieszka. Ten podał adres ojca, więc znajomy Ingi zmienił trasę, bo Sasza mieszkał w mieście i szybciej było go tam zabrać. Inga powiedziała:

– Nie martw się, nic mi nie będzie. Ten człowiek jest przyjacielem mojego ojca.

Mężczyzna odwrócił się i z przekonaniem powiedział:

– Zabiorę Ingę do domu całą i zdrową, nie martw się! Jest ze mną bezpieczna. Mam córkę w tym samym wieku i znam Ingę od dziecka.

Samochód podwiózł Aleksandra pod samo wejście, wysiadł, pokonał schody i wszedł do mieszkania, wypełnionego  zapachem starca. Jego ojciec się obudził, więc Aleksander nakarmił go, opatrzył rany i ułożył na drugim boku.

Po pracy chłopak wyszedł na balkon i zapalił papierosa. Mimo nocy, nie był w stanie zasnąć. Po zaciągnięciu się dymem nieco się uspokoił, jednak strach o życie dziewczyny, którą kochał wciąż nie dawał mu spokoju. Wtedy przyszła mu do głowy pewna myśl:

– Skąd tak nagle pojawili się Ci ludzie z bronią? „Długi” i jego kompania…? Przecież to był ich teren, nikt nie mógł wezwać policji… Chyba, że… Śledzono nas od samego początku…?

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Bukiet bzów dla Ingi – część 5