Wanda i Mikołaj mieszkali w tej samej wiosce. W tym czasie on zaczął pracować w fabryce, ona skończyła studia i wróciła na wieś, nie mogła przystosować się do życia w mieście, a jej matka wymagała opieki. Dostała pracę jako księgowa w tym samym miejscu.
Spotkali się po raz pierwszy, choć uczyli się w tej samej szkole. Mikołaj był o kilka lat starszy, poszedł służyć do wojska, a po powrocie od razu zdecydował się na pracę, natomiast w mieście Wanda zapomniała, kim był Mikołaj. Nagle zrodziła się między nimi miłość, musieli dorosnąć.
Pobrali się jesienią, jak to we wsi bywało na początku lat dziewięćdziesiątych – hucznie, cała wieś pomagała im składać stoły, a potem świętowali trzy dni.
Młodemu małżeństwu żyło się dobrze, oboje mieli pracę, otrzymali dom z fabryki. I tam urodził się ich pierwszy syn, któremu nadali imię Piotr. Potem przez pół roku Wanda była na urlopie macierzyńskim, bo na wsi przyjmowali dzieci do żłobków od szóstego miesiąca życia.
Życie w gospodarstwie było szybkie. Dzieci dopiero uczyły się siadać, a rodzice już przecinali pępowinę. Ani jedna matka czy ojciec nie skarżyli się, że takie dziecko jest odrywane od smoczka i pozostawiane na pastwę losu.
Dwa lata później urodził się kolejny syn – Sebastian. Wanda została w domu z najmłodszym, chłopiec miał obniżoną odporność i często chorował, poza tym nie było dla niej wtedy pracy.
Jej mąż pracował ciężko, jak mógł, czasem pomagali mu krewni, mieli własne gospodarstwo. Nikt nie umarł z głodu. Żyli jak wszyscy inni, nie lepiej i nie gorzej.
Z czasem chłopcy jeden po drugim chodzili do szkoły i dobrze się uczyli. Wanda dostała pracę w wiejskim sklepie. Za jakiś czas fabryka się rozpadła, na szczęście udało im się zachować dom.
Wanda pozostał bez pracy w sklepie, zamknęli go. Wtedy Mikołaj postanowił wyjechać do Warszawy, do pracy na budowie. Niektórzy mężczyźni z wioski pojechali, pracowali i utrzymywali swoje rodziny. W czym on był gorszy? Odszedł więc.
***
Wanda zajmuje się zwierzętami z dużymi już chłopcami, jej mąż jedzie na zmianę. Mamy lata 2000. Ludzie, którzy pracowali na budowach wiedzą, że wbrew powszechnej opinii podrzędny pracownik nie zarabia wiele, a czasem jeszcze nie dostaje tego, co zarobił. Dojazdy do domu to też spory wydatek. Ale nawet 2 tys. za cały miesiąc pracy to były duże pieniądze na wsi.
Najstarszemu synowi Piotrowi pozostał rok do zakończenia szkoły, kiedy ojciec nie wrócił ze zmiany o wyznaczonej porze. We wsi nie było telefonów komórkowych, tylko Mikołaj je miał, bo jeździł do miasta, daleko.
Z telefonu stacjonarnego Wanda jednak nie mogła połączyć się z mężem przez kilka dni. Już planowała złożyć zawiadomienie o zaginięciu, ale Mikołaj odezwał się. A w zasadzie nie on, a jego matka.
Poprosił ją, by przekazała Wandzie, że nie przyjedzie. W ogóle nie przyjedzie. Poznał kobietę, z mieszkaniem. Mikołaj został, żeby z nią zamieszkać. Wanda i jej dzieci nie byli jedynymi, którzy byli zszokowani. Cała wieś o tym szumiała. A jak źle było z matką…
Chłopcy natychmiast rzucili szkołę. Wanda miała mały wpływ na juniora, ale Piotr przecież dostawał same piątki. Zaczął nocować poza domem, zaangażował się w działalność szemranego towarzystwa i rzadko wracał do domu. Mama trzymała się za głowę i za serce. Musiała z czegoś żyć, a z synem był problem.
Po prostu to dziecko było tak zestresowane. Może gdyby nikt o tym nie wiedział, matka i dzieci otrząsnęłyby się po zdradzie ojca i uspokoiły. Ale to niemożliwe w wiosce, w której wszyscy się znają i ciągle pytają: a jak? a co? a z kim?
Piotr został poproszony o odebranie dokumentów ze szkoły, ponieważ od dłuższego czasu nie pojawiał się na lekcjach. Uświadomił sobie, że zrobił coś głupiego, ale było już za późno. Na wiosnę czekało na niego wojsko. Wanda westchnęła z ulgą, może przynajmniej wojsko pomoże mu odzyskać sprawność umysłu.
Młodszy syn również ciężko zniósł odejście ojca, ale nie poszedł w ślady brata. Stał się milczący i wycofany. Kontynuował naukę, choć było to trudne.
W tym czasie pocztą dotarły dokumenty rozwodowe od Mikołaja. Wanda bez oporów podpisała wszystkie na raz, odmówiła mediacji. Mikołaj sam nie płacił alimentów, a Wanda nie złożyła wniosku – nie widziała w tym sensu, starszy syn już dorósł, a młodszy już niedługo miał osiągnąć pełnoletniość.
Sprzedała wszystkie zwierzęta z podwórka. Nie mogła sprzedać domu, był on zarejestrowany na nazwisko Mikołaja, przekazany był mu przez fabrykę. Kiedy najmłodszy syn skończył ostatnią klasę, Wanda spakowała swoje rzeczy i razem z synem wyjechała do miasta.
Krewni pomogli jej znaleźć pracę, a syn dostał się na studia. Wynajęli dom na przedmieściach. Wkrótce wrócił Piotr. Wanda mogła cieszyć się z powodu obu.
Piotr dorósł, spoważniał, dostał pracę, a później poznał dziewczynę. Ożenił się. Kupili dom w swojej rodzinnej wsi i zamieszkali tam z matką. Nigdy nie wrócili do domu rodzinnego, nikt nie chciał tam mieszkać.
Do tej pory dom stoi opuszczony, tynk ze ścian odpadł, dach przecieka, podwórko zarosło, a płot z kołków runął. Wanda wkrótce została babcią. Młodszy syn nie wyjechał z miasta, wolał tam mieszkać, nie ciągnie go na wieś. Obaj synowie nienawidzą ojca i w ogóle o nim nie wspominają. W ciągu ostatnich kilku lat wiele przeszli.
Zaledwie pięć lat po tym, jak Mikołaj nie wrócił z Warszawy, do całej wsi znów dotarła porażająca wiadomość. Nowa żona Mikołaja wyrzuciła go do domu, na stałe.
Mikołaj został sparaliżowany. Nie był jej już potrzebny. Potrzebny był zdrowy i pracujący, a nie warzywo na łóżku. Zawiozła go do jego schorowanej matki, która nie miała już wystarczająco sił, by nim się zająć.
Od ośmiu lat siostra Mikołaja opiekuje się nim i jego matką. Mężczyzna nie mówi, tylko pojękuje. Nie są sprawne jego ręce, ani nogi. Siedzi na wózku inwalidzkim i tylko ślini się.
Dzieci nigdy nie przyszły do ojca, nienawidzą go i nie uważają go za swojego rodzica. Wanda tylko raz odwiedziła go, spojrzała i powiedziała: „Nie uczynisz własnego szczęścia z cudzego nieszczęścia. Gdybyś mnie nie zostawił dla kogoś innego, pielęgnowałabym Cię do grobu, a tak, Twoja nowa kobieta nie potrzebowała Ciebie w momencie, gdy zaczęły się problemy”.