Chociaż miałam nadzieję, że ​​mój mąż przyniesie do domu więcej pieniędzy, nadal milczałam. A kiedy zdałam sobie sprawę, że nie ma się czego spodziewać, zaczęłam nieustannie nalegać, ale po takich rozmowach mój mąż notorycznie chodził poskarżyć się swojej mamie. A ona bardzo dobrze komunikuje się z moją matką, więc o wszystkim wiedziałam.

Wzięliśmy ślub nieplanowanie, bo okazało się, że jestem w ciąży. Wcześniej trzy lata żyliśmy bez ślubu i wszystko było w porządku. Powodem pogorszenia stosunków oczywiście nie był ślub, ale fakt, że trafiłam do szpitala położniczego i nasze zarobki znacznie spadły.

Dopóki mieszkaliśmy razem, nie myśleliśmy o budżecie, nie dzieliliśmy pieniędzy „moje – twoje”. Kupowaliśmy, co chcieliśmy i udało nam się nawet zaoszczędzić. Jednak po pojawieniu się dziecka, kwestie pieniędzy zrobiły się bardzo napięte. Do końca miesiąca ledwo nam starczało, często mieliśmy długi i zwykle zapożyczaliśmy się od rodziców.

Wstydziłam się tego. Mieszkałam sama przez dziesięć lat, nawet na studiach nie prosiłam ich o pieniądze, bo wiedziałam, że nie mają wiele. A teraz mam dwadzieścia siedem lat i zaczęłam żyć z pożyczek od nich. Co za wstyd, ale gdzie znaleźć pomoc?

Kiedy stało się jasne, że nie jesteśmy w stanie dobrze się utrzymać, powiedziałam mężowi, że powinien albo poszukać dodatkowej pracy, albo zmienić swoją obecną, ponieważ błędem jest zadłużanie się na zawsze. Mąż mnie wysłuchał i obiecał, że coś wymyśli. Przez chwilę jeździł nawet taksówką, ale szybko się tym zmęczył.

Stwierdził, że taka praca w niepełnym wymiarze godzin nie jest odpowiednia, bo daje niewielkie zarobki, a on jest też zmęczony. Powiedział, że szuka innych opcji, ale na tym się skończyło, dalsze obietnice nie zostały spełnione.

Później nawet nie próbował szukać. Od razu powiedział, że stale sprawdza oferty, ale albo nie spełnia wymagań, albo wynagrodzenie było takie samo, jak teraz, albo warunki wyraźnie nie były dla niego.

Najbardziej denerwuje mnie to, że wciąż się usprawiedliwia. Z jakiegoś powodu spędzał każdą wolną chwilę na komputerze i grał do drugiej w nocy. Szkoda tylko, że nie mógł pracować o tej porze w dodatkowej pracy, bo twierdził, że go to męczy.

Chociaż miałam nadzieję, że ​​przyniesie do domu więcej pieniędzy, nadal milczałam. A kiedy zdałam sobie sprawę, że nie ma się czego spodziewać, zaczęłam nieustannie nalegać, ale po takich rozmowach mój mąż notorycznie chodził poskarżyć się swojej mamie.

A ona bardzo dobrze komunikuje się z moją matką, więc o wszystkim wiedziałam. Osobiście matka mężczyzny nic mi nie mówiła, udawała, że ​​jest dobrze i nie wtrącała się, ale wiedziałam od swojej mamy, że nie motywuje mojego męża, wręcz przeciwnie.

Główny argument: lepiej oszczędzajcie i zarządzajcie budżetem. Opowiadała mu, jak w dawnych czasach z jednej kiełbasy robiono obfity obiad dla całej rodziny.

Wtedy w ogóle nie mieliśmy pracy. Robiłam na drutach skarpetki i tak zarabiałam pieniądze. Ty też możesz coś zrobić – zasugerowała moja mama.

Nie mogłam tego znieść i zapytałam, dlaczego nadal nie robi na drutach tych skarpetek i nie gotuje zupy z jednej kiełbasy. Zapytałam ją, kto jest głównym żywicielem rodziny w jej domu. Znowu milczała, bo wiem, jak mój tata stara się każdą chwilę przeznaczać na pracę i poprawiać rodzinny budżet.

Łatwo dawać jest rady bez pokrycia. Wiem, że mój mąż może i powinien przynieść rodzinie więcej pieniędzy, więc cały czas mu o tym mówię. Moja matka całe życie jest na utrzymaniu męża, a jako pierwsza udziela rad.

Nie proszę o zbyt wiele. Trzy osoby nie mogą żyć za dwa tysiące w tak dużym mieście. Nie mieszkamy na wsi, tutaj jest praca, można wybierać w różnych ofertach. Ale to jest dokładnie to, czym mój mąż nie jest zainteresowany. Po co pracować, jeśli komputer w domu z samymi grami jest ciekawszy?

Wytłumaczcie mi, czy nie mam racji? Czy żona powinna siedzieć cicho i robić na drutach, chociaż wie, że jej mąż może zarobić więcej?

Oceń artykuł
Newskey24
Chociaż miałam nadzieję, że ​​mój mąż przyniesie do domu więcej pieniędzy, nadal milczałam. A kiedy zdałam sobie sprawę, że nie ma się czego spodziewać, zaczęłam nieustannie nalegać, ale po takich rozmowach mój mąż notorycznie chodził poskarżyć się swojej mamie. A ona bardzo dobrze komunikuje się z moją matką, więc o wszystkim wiedziałam.