Niedawno postanowiłam odebrać dziecko z przedszkola wcześniej. Urwałam się z pracy i natychmiast poszłam do przedszkola. Podczas gdy szłam, potknęłam się tak mocno, że aż kamień wleciał mi do buta. Gdy wyjmowałam kamień z buta usłyszałam rozmowę nauczycielki z dziećmi, które bawiły się na placu zabaw. Chłopiec i dziewczynka w wieku pięciu lat stali, trzymając się za ręce. A nauczycielka wisiała nad nimi i nie do końca potrafiła im dobrze wytłumaczyć, że nie mogą się teraz pobrać. Najpierw muszą zrobić wszystko, co w życiu konieczne , a potem dopiero wziąć ślub.
Zastanawiałam się, dlaczego w naszym kraju jest tak wielu kawalerów. Może dlatego, że takie “ ciocie “ od dzieciństwa mówiły im, że teraz na to nie pora. Mam kolegę w pracy, przystojny, młody człowiek, ma wszystko: mieszkanie, samochód, pieniądze. Nie ma tylko jednego – rodziny, a on nie pali się zbytnio chęcią jej założenia. Ale to nie wszystkie “ kwiatki “, które musiałam zobaczyć i usłyszeć tego dnia.
Zwykle przyprowadzamy dziecko bardzo wcześnie, a zabieramy je już późno, więc nic takiego nie widzieliśmy ani nie słyszeliśmy. A dzisiaj był dzień, w którym moje oczy szeroko otworzyły się na prawdę.
Poszłam do naszej grupy, zawołałam syna, zaczęłam go ubierać. Przyszła kolejna mama, która ubierała obok swoje dziecko. Powoli zaczęłyśmy o czymś rozmawiać, a nasze dzieci w tym czasie zdążyły zmienić już skarpetki i sandały. Gdy zorientowaliśmy się, gdzie są czyje skarpetki, usłyszeliśmy, jak ktoś krzyczy.
W tym czasie wchodzi do szatni, a raczej wbiega zdyszana nauczycielka i ciągnie uroczą dziewczynę za rękę. Spojrzałam na dziecko. Włosy ma białe, oczy niebieskie, jest wręcz prześliczną dziewczynką. Nauczycielka zaczęła krzyczeć do innego dziecka, aby spojrzało, w jakim stanie dzisiaj przyszła ta dziewczynka do przedszkola. Co więcej, zrobiła to wszystko bezpośrednio przy nas, wcale się nie wstydząc.
Krzyczała, że nie można chodzić w szytych rajstopach i starych sukienkach, które nadają się już tylko na szmaty, a dziewczynka stała obok i płakała, nie rozumiała, za co została skarcona. Spojrzałam na tą kobietę – wychowawczynię, sama nie była ubrana jak z żurnala. Rozciągnięte spodnie i bluza również nie mówiły o jej dużym bogactwie. Tak, dziewczynka miała sukienkę i rajstopy może nie nowe, ale schludne.
Co najważniejsze, jest to nauczycielka, której najwidoczniej nie nauczono komunikować się z dziećmi tak, aby nie niszczyć ich psychiki i bez krzyczenia na nie. Kiedy ja byłam w szoku, druga mama powiedziała na głos wszystko, co myślała o tej nauczycielce. Więc ta zaczęła ją obrażać. To był koszmar.
Spakowałam moje dziecko i wróciliśmy do domu. Przez całą drogę myślałam, że pierwszy raz coś takiego zobaczyłam. Pierwszy i póki co ostatni, bo kolejnego razu na placu nikogo już nie zobaczyłam. A co, jeśli tak się dzieje każdego dnia, jeśli wszystkie nasze dzieci są tak psychicznie dręczone. Żal mi tych dzieciaków. To nie ich wina. Nawet nie zdają sobie sprawy, że ich ubiór, w którym pojawiają się w przedszkolu, zależy tylko od ich rodziców. Szkoda, że tak zachowują się właśnie nauczyciele, którzy powinni dawać przykład naszym dzieciom.