Kiedy poznałam mojego męża, powiedział mi, że ma córkę, która ma na imię Tosia i ma 7 lat. Zastanawiałam się, dlaczego zerwał z matką córki.
Kiedy wrócił z wojska, była zima, nie było pracy i przez jakiś czas mieszkał w domu z rodzicami. Obok nich mieszkała sąsiadka, a zarazem jego dawna koleżanka z klasy.
Pewnego wieczoru poszedł do niej w odwiedziny, a ona nie miała nic przeciwko, aby spędzić z nim wieczór przy butelce wina, więc zaczęli romansować. Cóż, „romans” to przesada. Wpadał do niej co jakiś czas, spędzał z nią wieczory.
Potem wyjechał do miasta i zaczęło się inne życie. Kilka miesięcy później zadzwoniła do niego ta dawna koleżanka z klasy i powiedziała, że jest w ciąży. To był szok dla wszystkich.
Mój obecny mąż poszedł wtedy do jej domu, próbował rozmawiać o aborcji, ale ona nawet nie chciała niczego słyszeć. Powiedziała: „Będę miała dziecko dla siebie i niczego od Ciebie nie chcę”. Wszyscy tłumaczyli jej, dlaczego nie powinna mieć dziecka z nieprawego łoża. Przecież nie mieszkała z żadnym mężczyzną, nie miała pracy… Ale do niej nic nie docierało.
Kiedy urodziła, ojciec dziecka odwiedzał ją, pielęgnował córkę, bawił się z nią, pomagał jej w zdobywaniu pieniędzy. W pewnym momencie koleżanka z klasy uznała, że daje jej za mało pieniędzy. Złożyła pozew o alimenty (ta, która powiedziała: „Nic od ciebie nie chcę!”).
Tosia dorastała, życie wszystkich się zmieniło, koleżanka męża z klasy urodziła kolejne dziecko. Nie mieszkała z ojcem dziecka, więc też wystąpiła o alimenty i dostała pieniądze na kolejne. Nie musi pracować, pieniądze z alimentów na wszystko wystarczają, bo ojcowie dzieci mają dobre urzędnicze pensje.
Koleżanka z klasy przeprowadziła się 3000 km od naszego miasta i zamieszkała tam. Tego lata przywiozła wszystkie dzieci na 2 miesiące, mój mąż zabrał swoją córkę.
Traktujemy Tosię z wielkim szacunkiem, staramy się niczego jej nie odmawiać. Pomieszka z nami przez jakiś czas, wcześniej mieszkała z matką męża na wsi i wszędzie jest szczęśliwa.
Tosia okazała się być nam bardzo bliska.
Na drugi dzień zadzwoniła jej mama i zapytała, jak się czuje, a Tosia opowiedziała, że jest z nami szczęśliwa -często chodzimy na spacery i chodzimy na plażę, żeby pływać. Po rozmowie z córką poprosiła Tosię, aby przekazała telefon ojcu i powiedziała: „Czy Ty i Twoja żona chcielibyście mieć 8-latkę?”.
Rozmawialiśmy z mężem i doszliśmy do wspólnego wniosku. Kiedy zimą urodzę nasze wspólne dziecko, Tosia zamieszka z nami. Wychowamy ją najlepiej jak będziemy potrafili.