– Ty masz mózg? – krzyknął ojciec do córki i palcem wskazującym szturchnął ją w czoło.
W pobliżu płakała jego żona, strofując syna. W desperacji, kobieta ściągnęła maskę z twarzy chłopca i wrzuciła ją do morza.
Obserwowałam tę sytuację od początku do końca i myślę, że zareagowałabym inaczej niż rodzice tych dzieci.
Rodzice, uważnie obserwujcie swoje dzieci. W międzyczasie przeczytajcie, co się wydarzyło.
Siedziałam na plaży i opalałam się. Obok mnie w płytkiej wodzie pluskała się dwójka dzieci: chłopiec około siedmiu lat i dziewczynka około pięciu. Najwyraźniej brat i siostra. Dzieci miały na twarzach maski do snorkelingu i wesoło nurkowały w wodzie, wyciągając piękne kamienie.
Nagle do dzieci podeszła kobieta i rozejrzawszy się, zwróciła się do brata i siostry:
– Dzieciaki, możecie mi pomóc? Upuściłam okulary do morza. Może zanurkujecie, poszukacie?
Pani miała dziwną minę (z jakiegoś powodu obgryzała palce). Chłopiec i dziewczynka rozejrzeli się i poszli za kobietą. Dzieci szły chwiejnym krokiem. Chłopak wciąż oglądał się za siebie, ale kobieta zachęcała go do tego.
– To nie jest daleko. Chodźmy. Kilka zanurzeń i to wszystko.
Kobieta zabrała dzieci na odległość stu metrów i pokazała im, gdzie mają nurkować. Siedziałam i patrzyłam na tę scenę.
Dziewczynka zanurkowała przy brzegu, chłopak odpłynął i też zaczął nurkować.
Okularów nie odnaleziono, ale rodziców dzieci tak. Matka podbiegła do dzieci i zaczęła je besztać, krzycząc. A kobieta, której zaginęły okulary odsunęła się na bok, jakby nic się nie stało: wyszła na brzeg i patrzyła z boku, jak matka strofuje dzieci.
Ojciec podbiegł za matką, zaczął szturchać palcem dziewczynkę w czoło, popchnął chłopca. Bardzo nieprzyjemne. Ale rodzice nie odezwali się do tej pani ani słowem.
Byłam zdumiona reakcją tych rodziców. Kazałabym tej kobiecie nurkować po swoje okulary, aż wyłowiłaby je z dna morza. Jak można prosić o coś cudze dzieci. To elementarne, że mogą nie umieć pływać.
Ludzie w pobliżu szeptali, że nic strasznego się nie stało.
Wróciłam na leżak do męża i syna, i opowiedziałam im o zdarzeniu, którego byłam świadkiem.
Mój mąż mówił jak ja:
– Ona by przy mnie nurkowała! Jak można zabierać cudze dzieci?! Co to znaczy, że to nic wielkiego?! Och, daj spokój!
Co Wy o tym sądzicie? Normalna sytuacja czy mam rację: nie należy angażować cudzych dzieci?
P.s. Dla tych, którzy piszą o mojej obojętności, wyjaśniam. Już miałam wychodzić, gdy zobaczyłam tę panią i usłyszałam rozmowę, ale zostałam i czekałam, aż pojawią się rodzice. Gdyby tego nie zrobili, interweniowałabym.