Historia adopcji naszej Alicji

Pomysł z adopcją od dawna unosił się w powietrzu. Nasze dzieci były już dorosłe, a my wciąż czuliśmy się młodzi. Nie chciałam jednak już rodzić, ponieważ moje obie ciąże były ciężkie, więc postanowiliśmy adoptować dziecko.

Bardzo chcieliśmy dziewczynkę. Mamy synów, a ja marzyłam o córce. Rozmawialiśmy wcześniej z dziećmi, które poparły nasz pomysł. Zaczęliśmy zbierać dokumenty, przeszliśmy przez kurs dla rodziny zastępczej i szukaliśmy naszej córeczki.

Pewnego wieczoru zadzwoniono do nas i powiedziano, że mają dziewczynkę zabraną z patologicznej rodziny. Zapytano nas, czy mimo tego, że chcieliśmy starszej dziewczynki, nie zdecydowalibyśmy się na adopcję trzylatki, która jest bardzo dobra i mądra. Mój mąż i ja postanowiliśmy pójść do domu dziecka, by ją zobaczyć.

Mała Alicja naprawdę była piękna, oczy ciągle miała duże jak spodki, wybałuszała je z ciekawości, takim dzieckiem właśnie była. Załapaliśmy z nią bardzo dobry kontakt. Problem polegał na tym, że biologiczna matka nie została jeszcze pozbawiona praw rodzicielskich, dlatego dziecko można było zabrać tylko pod opiekę, bez adopcji. Nie za bardzo chcieliśmy się na taką sytuację godzić, ale czuliśmy już taką więź z dziewczynką, że zgodziliśmy się.

Wkrótce zaczęła u nas mieszkać, urządziliśmy jej pokój, kupiliśmy zabawki. Nasi synowie przynosili jej kolejne torby zabawek, rozpieszczali ją bardziej, niż my. Tak zaczęliśmy mieć w domu córkę.

Okres, kiedy byliśmy jej rodziną zastępczą przebiegał dobrze. Córka poszła do przedszkola. Nie mogliśmy się nacieszyć, gdy już w drugim miesiącu pobytu u nas zaczęła nazywać mnie “ mamą “, a męża “ tatą “.

Mieszkała z nami przez dwa lata, kiedy nadeszła wiadomość, że biologiczna matka Urszula chce odzyskać dziecko. Teraz zaszła w ciążę, zaczęła prowadzić normalny tryb życia i przypomniała sobie o córce, którą odwiedziła tylko raz.

Nie spałam nocami, ciągle płakałam. Prawnik zapewniał nas, że dziecko zostanie z nami, że nie zostanie nam odebrane, ale niestety nie udało się. Sąd uznał, że matka dziecka wróciła na właściwą drogę, teraz prowadzi się dobrze i nie przyznano nam praw rodzicielskich, więc Alicja musi z nią zamieszkać.

Nigdy nie zapomnę chwili, kiedy ją zabrali. Małe dziecko rzuciło się do mnie, ale zaraz ją ode mnie odciągnięto. Potem przez kilka miesięcy po prostu nie wstawałam z łóżka. Dopiero po jakimś czasie udało mi się pokonać siebie, jednak wszystko stało się dla mnie obojętne.  Zmieniło się to po prawie roku, kiedy otrzymaliśmy telefon : ” Alicja została ponownie zabrana z rodziny, czy chcą ją państwo do siebie zabrać ? “. Pędziliśmy do niej, chciałam ją już zobaczyć, ale bałam się, że znów ją zabiorą. Pojechaliśmy zobaczyć, co się stało.

Okazało się, że po urodzeniu dziecka partner Urszuli ją porzucił. Ta nie wiedziała, co robić, więc wyładowywała swój gniew na Alicji, bijąc ją,  a następnie zostawiając ją jak i drugie dziecko same na kilka dni nieogrzewanym domu. Z pomocą przyszli sąsiedzi, których dziewczynka wezwała przez okno.

Nie mogłam w to uwierzyć. Urszula zabrała córkę, obiecywała, że wszystko będzie dobrze. Nie pozwalali nam im pomagać i ją odwiedzać, chociaż próbowaliśmy na początku, ale jej partner po prostu nas przeganiał.

Tym razem Urszula została pozbawiona praw rodzicielskich w stosunku do obojgu dzieci, a ja w tym czasie z mężem zbierałam już dokumenty do adopcji – postanowiliśmy zaadaptować także brata Alicji. Opieka społeczna znając naszą historię pomagała nam w każdy możliwy sposób.

Teraz mieszkamy razem w czwórkę, a adoptowane dzieci mają nasze nazwisko. Ich matka nigdy więcej się nie pojawiła, ale do dzisiaj wzdrygam się na każde nieodebrane połączenie wykonane z nieznanego numeru.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Historia adopcji naszej Alicji