Szwagierka jest krawcową. My mamy niedawno oddane do użytku mieszkanie w nowym budynku. Remont, meble, sprzęt AGD, nie ma nic więcej. Żadnych zasłon, żadnych dywanów, żadnych innych rzeczy, które tworzyłyby komfort.
Postanowiliśmy zacząć od zasłon. Kuchnia, pokój dziecięcy, nasza sypialnia i pokój dzienny. Siostra mojego męża, Eliza, pomogła mi z wyborem tkanin na zasłony, przejęła szycie i obiecała mi rabat. Wzięłyśmy materiały, które najbardziej mi się podobały.
Odmówiłam rabatu, a Eliza była zadowolona. Z jakiegoś powodu sądziłam, że wszyscy na tym skorzystamy i będziemy zadowoleni. Myliłam się.
Nie pytała o większość zasłon. A zasłony do pokoju dziecięcego i sypialni, celowo pomieszała. Do naszej sypialni wybrałam jasnoszary, prawie biały welur, który kosztował 50 zł za metr bieżący.
Dla dzieci wybrałam granatowy żakard za 30 zł za metr bieżący. Różnica w cenie wynikała z tego, że zasłony w pokoju dziecięcym z naszego starego mieszkania po roku wyglądały jak ścierki do podłogi.
Eliza oddzwoniła do mnie w ciągu tygodnia, mówiąc, że zasłony są gotowe. Wzięliśmy z mężem dzieci i poszliśmy je zobaczyć.
Nie mieliśmy żadnych zastrzeżeń do kuchni i pokoju dziennego. Co do reszty…
Zasłony do pokoju dziecięcego były zrobione na okno dwuskrzydłowe, a my mamy okno trzyskrzydłowe. Zasłony w sypialni powinny być szersze i większe. Ale pomysł Elizy był odwrotny: sprawiła, że jasnoszare zasłony były węższe i mniejsze, a granatowe miały taki sam rozmiar jak w sypialni.
– Tak będzie lepiej. Im jaśniejszy pokój dzieci, tym mniej ucierpią ich oczy – z uśmiechem powiedziała.
Nie zaczęłam kłótni, ale byłam bardzo niezadowolona. Liczyłam na to, że Eliza będzie kierowała się moimi wyborami przy szyciu. Poradziłam jej, aby uważała w przyszłości: jeśli nie pozbędzie się wykonywania pracy dla klienta według własnego uznania, nie ma co liczyć na zapłatę.
Przeprosiła. Zgodziła się, że nie powinna była się wtrącać, a powinna wykonać pracę tak, jak to pierwotnie uzgodniliśmy.
Pieniądze zostały jej przekazane, cała uzgodniona kwota. Eliza poczęstowała nas herbatą, nakarmiła całą rodzinę naleśnikami i podarowała dzieciom małe zabawki. Pożegnaliśmy się w miarę normalnie, nie usłyszała więcej żadnych skarg czy niezadowolenia.
Te zasłony podarowałam mamie. Sama kupiłam nowy materiał i zamówiłam szycie w sklepie.
Pozostał niesmak, ale ogólnie rzecz biorąc, było – minęło. Tak myślałam ja. Eliza, jak się okazało, miała inne zdanie. Po jakimś czasie mama pomyślała, żeby uszyć sukienkę na rocznicę koleżanki. Mój mąż, nie zastanawiając się długo, dał jej numer telefonu Elizy. Mama powiedziała, że zadzwoni do niej któregoś dnia.
Mama zadzwoniła po telefonie do mojej szwagierki:
– Powiedziała, że nic dla mnie nie uszyje.
– Dlaczego nie?
– Powiedziała, że zrobiłaś jej awanturę. I nie ma zamiaru szyć dla Twojej rodziny.
Eliza i ja widziałyśmy się potem jeszcze kilka razy. Uśmiechnięta, spokojna, nie odezwała się do mnie ani słowem. Ale ja poprosiłam, by wyjaśniła mi tę sytuację.
– Praca to praca. Tak, nie będę już szyć na Twoją prośbę lub polecenie. Ale nadal jesteśmy krewnymi, utrzymujemy kontakt, wszystko jest w porządku – powiedziała mi Eliza.
Ona wykonała źle swoją pracę, ale to mnie postanowiła wpisać na coś w rodzaju czarnej listy klientów. Niezły układ.
Jak mam sobie z nią teraz poradzić? Zachowywać się, jakby nic się nie stało? Nie potrafię. Wtedy to ona zawiniła.