Igor siedział na ławce w korytarzu. Spokojny, ciepły wieczór nie przynosił mu otuchy. Przez ostatnie sześć miesięcy, po stracie żony, Igor pogrążony był w żałobie.

Rano wstał, umył się i zjadł śniadanie. Nie dlatego, że był głodny, ale dlatego, że musiał. Robił to wtedy, gdy jego żona była z nim, uśmiechając się do niego. Mężowi wydawało się, że jeśli naruszy porządek działań, kontakt z żoną zostanie zerwany.

Igor nie był sam. Często odwiedzały go dzieci i wnuki. Zapraszali go do siebie, ale odmawiał. Nie mógł opuścić mieszkania, w którym miała miejsce najdłuższa i najszczęśliwsza część jego życia. Wydawało mu się, że jeśli je opuści, zdradzi pamięć o swojej żonie. Kochała ich gniazdko.

Wyszedł na korytarz z talerzem resztek i wsypał je do miski przy schodach. Na zapach jedzenia wyjrzał mały, brudny piesek i podszedł bliżej.

Igor skrzywił się, nie bardzo lubił zwierzęta. Dołączyła do niego sąsiadka.

– Taki brudny i okropny pies – Igor jako pierwszy przerwał ciszę.

– Nie, nie jest okropny. Gdyby był umyty i nakarmiony, byłby dobrym psem – sprzeciwiła się sąsiadka. – Został zabrany jako szczeniak rok temu. Twoja żona go karmiła. Nie powinnam o tym mówić, przepraszam. Żona zawsze marzyła o tym, żeby namówić Cię do zabrania go, ale nie miała czasu i bała się, że nie zgodzisz się.

– Po co mi psie pchły w mieszkaniu – mruknął Igor. – Zanieczyści wszystko. Mogę go odwiedzać tutaj rano i wieczorem. Pies w mieszkaniu to zły pomysł. Nie chcę go.

Sąsiadka uśmiechnęła się i poszła do domu.

Pies po skończonym posiłku usiadł naprzeciw mężczyzny i zaczął się wściekle drapać za uchem. Igor zmarszczył brwi.

Hej, dziadku, nie masz zapalniczki? –  krzyknął chłopak z bezczelnym spojrzeniem.

Pies szybko podskoczył i warknął.

– Obrońca! Jaki przerażający – zaśmiał się chłopiec. – Wynoś się stąd!

Chłopiec ze złością pchnął psa. Wyjąc, pies zaatakował sprawcę, próbując go ugryźć.

– Uspokój go, bo zaraz Ty i on będziecie mieli kłopoty – zawołał chłopiec.

Igor wstał i podszedł.

– Wynoś się stąd. Zadzwonię zaraz na policję. To przestępstwo kopać niewinnego psa. Nic nie grozi mi i mojemu psu.

Z mieszkania wybiegła sąsiadka, która niedawno przeszła na emeryturę. Pies, kulejąc, dotarł do ławki i opadł u stóp Igora.

– Masz psa? – zapytała sąsiadka.

– Nie, to przybłęda.

– Zabrałbyś go. Widzisz, jak Cię chroni. Twoja żona bardzo go kochała – kontynuowała sąsiadka.

– Dlaczego wszyscy powtarzacie o mojej żonie? – wykrzyknął Igor z głębi serca i poszedł do mieszkania.

Starzec całą noc kręcił się w łóżku i nie mógł spać. Przypomniał sobie, jak kobieta namawiała go, by zabrali bezdomnego psa.

Rano Igor wstał, wyjął z lodówki kawałek kiełbasy i otworzył frontowe drzwi.

Na dywanie przy drzwiach siedział znajomy pies. Widząc mężczyznę, zręcznie podskoczył, pomachał ogonem i spojrzał żałośnie na starca.

– Wejdź. Tylko niczego nie zepsuj – mruknął Igor. – Córka przyjdzie, to umyje cię. Potem pójdziemy do lekarza. Inaczej się nie zgadzam.

Pies radośnie machając ogonem pobiegł do mieszkania.

– I jeszcze jedna zasada, śpisz tylko na dywaniku przed progiem.

– Hau! – pies się zgodził.

Igor obudził się późno. Słońce było już w zenicie. Nieopodal, wyciągnięty i przytulony do niego, spał pies domowy. Niepokój ustąpił. Po raz pierwszy pd dawna Igor poczuł się choć trochę szczęśliwy. Wstydził się nawet tego uczucia. Teraz nie był już sam.

Mężczyzna cicho, by nie obudzić psa, wstał z łóżka i podszedł do zdjęcia swojej żony.

– To przez Twój upór, Żono! Namówiłaś mnie, żebym wziął tego psa. Jesteś teraz szczęśliwa? Nie martw się, poradzimy sobie. Potrzebujemy siebie nawzajem.

Pies radośnie kręcił się u stóp starca, a żona ze zdjęcia uśmiechnęła się radośnie.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Igor siedział na ławce w korytarzu. Spokojny, ciepły wieczór nie przynosił mu otuchy. Przez ostatnie sześć miesięcy, po stracie żony, Igor pogrążony był w żałobie.