Jak nauczyłem mojego syna oddać sprawcy jego krzywd w przedszkolu

Mój syn Damian ma teraz pięć lat. Wiele lat chodził do jednego przedszkola, ale ostatnio moja żona i ja kupiliśmy nowe mieszkanie i przeprowadziliśmy się do innej dzielnicy. Oczywiście Damian również zaczął chodzić do innego przedszkola. W starym przedszkolu Damian nie miał konfliktów z dziećmi. Myśleliśmy, że tak też będzie tutaj, ale myliliśmy się.

Nowe przedszkole było dobre, nauczyciele byli normalni, dzieci też, ale potem okazało się, że nie wszystko było tak wspaniałe, jak się wydawało.

Dwa tygodnie temu przyszedłem po mojego syna do przedszkola. Wracam z nim do domu, a mój Damian jest jakiś smutny. Zapytałem go: co się stało?

Przyznał mi się, że został dziś uderzony w głowę samochodem przez chłopca o imieniu Artur.

– A Ty mu oddałeś?

– Nie. Nie lubię walczyć.

– Synu, nie mówię, żebyś walczył, ale musisz się bronić. Naucz się oddawać.

Kiedy siedzieliśmy przy kolacji, powiedziałem o tym mojej żonie. Jej punkt widzenia mnie zaskoczył. Uważała, że skoro Damian nie chce oddawać, to nie powinien tego robić.

Zdecydowanie nie zgadzałem się z moją żoną. Co to ma być? Okazuje się, że każdy, kto zechce, będzie obrażał mojego syna? Z jakiej racji? Co to za porządki? Moja żona i ja nawet trochę się posprzeczaliśmy.

Następnego dnia ten sam chłopiec ponownie uderzył Damiana, gdy chłopcy ubierali się na spacer. Syn znów wytrzymał i nie oddał mu. Wkurzyłem się nie na żarty. Nawet z tego powodu nie spałem dobrze w nocy.

Kiedy rano zabrałem syna do przedszkola, zacząłem mu znowu mówić, że musi tamtemu oddać. Damian obiecał to zrobić, jeśli Artur znów go skrzywdzi. Ucieszyłam się z tego!

Na próżno! Wieczorem syn miał ogromnego guza na czole. Ten Artur uderzył go klockiem w czoło. Uderzenie było silne, więc od razu wyskoczył duży guz. Okazuje się, że Damian ponownie nic nie zrobił.

Całą noc nie spałem. To już nie powinno się powtórzyć. Co jeszcze następnym razem zrobi ten Artur? Nikt go nie karze, więc jest odważny.

Rozmawiałem z wychowawczynią. Okazało się, że ten chłopiec obraża wszystkie dzieci w grupie. Jest karany, ale nie zawsze  mogą go kontrolować i nie zawsze reagują na tyle szybko, aby zatrzymać go na czas. Wszystkie dzieci i rodzice narzekają na niego, ale nikt nie może nic zrobić. Nie mogłem tego tak zostawić.

Postanowiłem podjąć bardziej proaktywne działania. Z żoną nie rozmawiałem już na ten temat. Znałem jej stanowisko w tej sprawie, ale zdecydowanie się z nią nie zgadzałem. Mój syn musi być w stanie oddać. Jest to jednoznaczne i nie widziałem innego wyjścia z tej sytuacji. Musiałem nauczyć mojego syna, jak oddawać.

Podczas gdy żona była w pracy, a Damian i ja byliśmy razem w domu, bawiliśmy się z synem w “ Artura ”.

Udawałem Artura i obrażałem Damiana, a on musiał mi oddawać. Jak ciężko mi było! Ale nie poddałem się. W sobotę wieczorem nastąpił już niewielki postęp.

W niedzielę trzeba było wszystko powtórzyć i utrwalić wynik.

Wysłałem żonę na zakupy. Musiałem pozwolić jej kupić sobie jakąś piękną sukienkę. Radosna i wesoła żona pobiegła do sklepów, a ja znów zacząłem treningi.

I nadszedł poniedziałek. Żona zabrała Damiana do przedszkola. Wszystko było w porządku, ale w porze obiadowej zadzwoniła do mnie małżonka. Była cała w histerii. Mówiła, że syn mocno pobił jednego chłopca w przedszkolu. Od razu zadzwoniłem do wychowawcy, żeby wszystkiego się dowiedzieć, jak to mówią, z pierwszej ręki. Okazuje się, że Artur zabrał ciągnik synowi, Damian zabrał zabawkę z powrotem. Artur wziął ciężki samochód i uderzył nią Damiana. Syn mu oddał. Artur rozpłakał się i pobiegł poskarżyć się nauczycielce. Dostał okropnego napadu złości, zażądał, aby zabrać go z przedszkola. Nauczycielka została zmuszona zadzwonić do matki Artura i powiedzieć jej, co się stało. Jego mama przybiegła do przedszkola, wywołała skandal, zabrała swojego ukochanego syna, a potem zadzwoniła do mojej żony z awanturą.

To bezczelne! Więc jej syn może obrażać inne dzieci, a one muszą to wszystko znosić! Dlaczego tak jest?

Wieczorem moja żona i ja odbyliśmy poważną rozmowę. Skarciła mnie za nauczenie Damiana tego, jak ma oddawać oprawcy. Moja Oliwka bardzo się bała, że Damian zacznie teraz bić wszystkie dzieci. Uspokoiłem ją, powiedziałem, że tak nie będzie. Damian jest normalnym, spokojnym dzieckiem, i nie będzie bić innych tak po prostu, bez powodu. Żona mi nie uwierzyła. Poważnie się z nią pokłóciłem.

Minął tydzień. Damian nie obraża nikogo w przedszkolu. Artur w ogóle do niego nie podchodzi. Boi się, że Damian nie da się skrzywdzić i mu odda.

Uważam, że postąpiłem właściwie. Agresja musi zostać ukarana. Inaczej się nie da.

Jak myślicie: czy zrobiłem dobrze?

 

Oceń artykuł
Twoja Strona
Jak nauczyłem mojego syna oddać sprawcy jego krzywd w przedszkolu