Ta historia miała miejsce w jednej z małych, podkarpackich wsi. Mieszkał tam dzieciak o imieniu Michał. Chodził do szkoły, uczył się przeciętnie, ale sportowcem był doskonałym.
Szczególnie trudna była dla niego gramatyka. Nauczycielka języka polskiego nie lubiła go wcale. Nie lubiła go tylko dlatego że popełniał błędy? Jakby każdym źle napisanym słowem ją uderzał.
Często po dyktandzie lubiła postawić go przy tablicy, karcić, zawstydzać i wytykać błędy. Chłopczyk stał z oczami wbitymi w podłogę i słuchał jej lamentów oraz drwin kolegów z klasy.
Tego dnia wydarzyła się ta sama historia. Postawiła go przed całą klasą i drwiła. Mówiła, że Michał nie znajdzie nigdy godnej pracy, że będzie chodził po świecie głodny. Ach, jaka szkoda, że nie ma ojca, za takie wyniki w nauce mógłby go porządnie złoić. Chłopiec byłby zadowolony nawet z takiej kary, gdyby tylko ojciec żył i był zdrowy. Minął już rok, od kiedy tata zniknął – pewnego dnia poszedł na ryby i nie wrócił już do domu.
Teraz obowiązkiem Michałka jest zajmowanie się domem, musiał zacząć dorabiać, aby pomóc się utrzymać rodzinie. W jego rodzinie jest jeszcze troje dzieci, z których jedno nie chodzi. Jednak nauczycielka nie zagłębiła się w jego sytuację a nawet nie chciała tego robić. Może po prostu była złym człowiekiem.
Po ostatnich słowach o ojcu Michał nie wytrzymał, odwrócił się i wybiegł z klasy. Na zewnątrz panował chłód, a on w jednej, cienkiej koszuli biegł ulicami. Nogi doprowadziły go do rzeki, przy której zginął ojciec.
Patrzy, a na brzegu dziewczyna klęczy na kolanach, krzyczy “ pomocy “ i próbuje wyciągnąć brata z wody. Widać, że nie ma wystarczająco dużo siły. Prąd jest zbyt silny. W jednej chwili małe palce się rozluźniły, a jej brat poszedł pod wodę. Michał ani chwili nie myśląc zdjął buty i rzucił się za chłopcem do wody. Jest! Uratowany!
Wyniósł go z wody i na rękach poszedł z nim do wioski. Był bosy, mokry, drżący i wychłodzony do szpiku kości. Niósł malca, dopóki nie zobaczył ludzi, wtedy opuściły go siły i upadł.
Ocknął się w szpitalu, szybko wypuścili go do domu.
Michałowi w wiosce sam szef jednostki Straży Pożarnej osobiście wręczył pismo i podarował mu zegarek z imiennym grawerem za okazane męstwo i odwagę. Powiedział, że na takiego jak Michał czekają u niego w jednostce.
W ten sposób chłopiec zyskał cel w życiu. Nie wszyscy są profesorami i naukowcami! Muszą być też tacy, którzy będą ratować życie.