Jakże myliliśmy się wychowując nasze dzieci! Dlatego zostawiliśmy je bez spadku

Teraz mam 53 lata, a moja żona ma 50 lat. Skonsultowałem się z nią i podjęliśmy decyzję: nie chcemy już tak żyć. Zdecydowaliśmy, że nasze dzieci nie otrzymają po nas spadku. A oto dlaczego.

Początkowo moja żona Alicja i ja nie mieliśmy dzieci. Przez długi czas leczyliśmy się, chodziliśmy do kościoła i prosiliśmy o pomoc siły wyższe. Jeździliśmy nawet do wróżek i różnych uzdrowicieli. Potem mieliśmy szczęście: urodziła się nam córka Anetka. Trzy lata później przyszedł na świat syn Bartek.

Bardzo kochaliśmy nasze dzieci. Staraliśmy się, żeby niczego im nie zabrakło. By mieli wszystko, czego chcieli. Nigdy nie biliśmy ani nie karciliśmy naszych dzieci. Zawsze staraliśmy się znaleźć kompromisowe rozwiązanie, negocjować.

Jestem ogólnie bardzo spokojną osobą. Moja żona również. Zawsze starałem się ufać moim dzieciom i traktowałem je z wielkim szacunkiem.

Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, jak bardzo się myliłem. Dosłownie przestali traktować mnie i moją żonę poważnie. Analizując przeszłość, zdałem sobie sprawę, że sami jesteśmy sobie winni.

Problem pojawił się już dawno temu, ale po prostu go nie zauważałem. Pewnego dnia zachorowałem i nie poszedłem do pracy. Dzieci tego nie wiedziały i poszły do szkoły. Dosłownie po 2 godzinach usłyszałem, jak otwierają się drzwi wejściowe. Moja córka wróciła ze szkoły ze swoją przyjaciółką. Miała wtedy 16 lat. Przyniosły ze sobą alkohol.

Dziewczyny usiadły w kuchni i zaczęły dyskutować o swoich rodzicach. Przyjaciółka mojej córki mówiła, że jesteśmy wspaniałymi rodzicami. Ale nasza córka nazywała nas głupcami i idiotami. Mówiła, że pozwalamy jej na wszystko i nie karamy jej za nic. Zaczęła się chwalić, że kradnie nam z domu pieniądze i rzeczy, a my, jak ostatni frajerzy tego nie zauważamy. Okazuje się, że młodszy brat wiedział o tym, co córka robi.

Byłem po prostu zszokowany tym, co usłyszałem. Słuchałem tego przez pięć minut, a potem wszedłem do kuchni. Córka w tym czasie stała plecami do mnie i ciągle opowiadała o tym, jakimi jesteśmy idiotami. Potem odwróciła się i zobaczyła mnie. Myślisz, że się wstydziła? Nic podobnego! Patrzyła na mnie bezczelnie i przebiegle. Zrozumiałem, jak okropnie wychowaliśmy z żoną córkę. Nawet nie uznała za stosowne, by mnie przeprosić.

Nalałem sobie wody i poszedłem do innego pokoju. Następnego dnia zamontowałem zamek do drzwi naszego pokoju. Teraz nasze pieniądze i kosztowności były bezpieczne. Nikt ich nie ukradł, ale nasze relacje z dziećmi gwałtownie się pogorszyły.

Moja żona wspierała mnie we wszystkim. Powiedziała, że zauważyła, że coś się dzieje, coś złego, ale starała się udawać, że wszystko jest w porządku.

Tak się myliliśmy. Dzieci stały się bardzo dobre. Próbowały nam to zadośćuczynić i nakłonić do zaufania im. Ale nie mogłem im uwierzyć. Wkrótce dzieci miały tego dość i stały się tym, czym naprawdę były: chciwymi, pazernymi kłamcami. Widzieliśmy prawdziwą naturę naszych dzieci.

Czekaliśmy na pełnoletność naszych dzieci i kupiliśmy im osobne mieszkanie. W tym celu musieliśmy sprzedać nasze ładne, trzypokojowe mieszkanie w centrum miasta. Kupiliśmy im dwupokojowe mieszkanie, a sobie – mały dom na przedmieściach.

W ciągu dwóch lat udało mi się tam dokonać drobnych napraw, teraz mieszkamy tutaj z żoną. Jest cicho i spokojnie. Zarówno dwupokojowe mieszkanie, które kupiliśmy dzieciom, jak i nasz dom są na nas zapisane.

 

Kiedyś dzieci przynajmniej czasami do nas dzwoniły. Czasami pisały wiadomości. Ale od roku w ogóle nie wysyłają nam wiadomości. Nawet w święta i urodziny. Długo myślałem: czy moja żona i ja postąpiliśmy właściwie? A potem zrozumiałem, że tak.

Nasze nieruchomości w spadku zapisaliśmy na dom dziecka. Niech nasze dzieci po naszej śmierci zrozumieją, jakimi ” frajerami ” byli ich rodzice.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Jakże myliliśmy się wychowując nasze dzieci! Dlatego zostawiliśmy je bez spadku