Jeśli mnie złowiłeś, to się ożeń – wypadek przy łowieniu ryb.

To wydarzyło się na wyprawie wędkarskiej.

Czasami słuchasz opowieści rybaków i myślisz sobie: „Nie ma mowy, to na pewno zmyślona historia”.

Może niektórzy z nich kłamią, zwłaszcza jeśli chodzi o ryby, które złowili, ale jest taka historia, która wydarzyła się naprawdę.

Mój przyjaciel Andrzej wybrał się na ryby ze swoim krewnym – kuzynem Michałem.

Michał mieszka gdzieś w odległej wiosce (a raczej mieszkał), gdzie jest dużo lasów i absolutnie żadnych normalnych zbiorników wodnych (stawy nie są brane pod uwagę).

Zaraz po wojsku Michał postanowił przenieść się do dużego miasta i początkowo zatrzymał się u Andrzeja.

Oczywiście, Andrzej natychmiast postanowił wciągnąć krewnego w swoje hobby – wędkarstwo.

– Michał, w ten weekend jedziemy na ryby – powiedział.

– Dobrze – zgodził się chłopak nonszalancko.

W weekend chłopcy przyjechali nad rzekę.

Po raz pierwszy Andrzej wybrał małą rzeczkę, która płynęła bardzo blisko jego domu.

Wyjechali z rana i planowali łowić do wieczora, a później mieli wrócić do domu.

– To wystarczy na pierwszy raz – zdecydował Andrzej.

Postanowiliśmy łowić na spinning.

Michał na początku wykonywał niezręczne rzuty, ale potem się wprawił.

Cóż, kiedy złowił swoją pierwszą rybę, entuzjastycznie rozpromienił się i zapewnił nas, że wędkarstwo jest fajne.

Andrzej nie zaprzeczył, uważał podobnie.

W zasadzie do wieczora nie działo się nic ciekawego i Andrzej był już gotów iść do domu, ale Michał namówił go, żeby jeszcze trochę połowił.

Andrzej zgodził się.

Zaczęli rzucać spinningi.

Tutaj pora na dygresję – jak w dobrych powieściach należy opowiedzieć o krajobrazie.

Rzecz w tym, że rzeka, w której łowili nasi bohaterowie, nie była szeroka.

Brzeg, gdzie osiedlili się wędkarze, był porośnięty trzcinami. Pływały tam szczupaki, a nawet okonie.

Drugi brzeg był piaszczysty i płaski, coś jak dzika plaża.

Właśnie na tej piaszczystej plaży pojawiły się dwie dziewczyny.

Na zewnątrz było lato i było dość gorąco, więc nic dziwnego, że dziewczyny postanowiły popływać.

Piękności rozebrały się i cichutko weszły do wody.

Andrzej, człowiek długo i szczęśliwie żonaty, szczególnej uwagi na dziewczyny nie zwracał, ale Michał jak to napinał mięśnie i zamachiwał duże rzuty wędką w nadziei, że dziewczyny zwrócą na niego uwagę.

– Michał, Ty nie rzucaj daleko, na brzeg, tam nic nie ugryzie – próbował powiedzieć Andrzej, ale Michał nie słuchał i dalej rzucał. W końcu wykonał rzut w pobliże jednej z kąpiących się osób, a gdy zaczął się kręcić, spirala zgrabnie złapała kostium kąpielowy dziewczyny.

– Hej! Zabieraj to! – krzyknęła.

Michał zaczął bezdźwięcznie zwijać wędkę, ale nie udało mu się odczepić haczyka.

Dziewczyna również nie potrafiła odczepić haczyka.

Michał musiał więc kręcić kołowrotkiem, a dziewczyna podpłynęła do brzegu, gdzie byli nasi rybacy.

Tam razem z Michałem udało jej się uwolnić z haka strój kąpielowy.

Po skończonej pracy nastąpiła niezręczna pauza, którą przerwała dziewczyna, zaczepiona przez Michała.

– Jeśli mnie złowiłeś, to ożeń się i nie gap się – powiedziała.

– A jeśli nie jestem zainteresowany? Może się nie zgodzę? – mamrotał Michał.

Zadziwiające jest to, że sześć miesięcy później Michał ożenił się z tą dziewczyną.

Ta historia na pierwszy rzut oka może wydawać się kłamstwem, ale jest prawdą, ponieważ osobiście znam jej bohaterów.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Jeśli mnie złowiłeś, to się ożeń – wypadek przy łowieniu ryb.