Jestem Tobą znudzony – wyrzucił z siebie. – Brak połączenia komórkowego, brak Internetu, nie mogę tak żyć!

Tej niedzieli, kiedy Jakub opuścił Olę, ludzie spacerowali wzdłuż rzeki. Na brzegu rosło całkiem sporo krzewów i wysokich traw. Podobno od nich wioska częściowo zaczerpnęła swą nazwę, bo o ile Ola pamięta, zawsze rosła tam kalina.

I co roku po pierwszych mrozach ludzie szli ją łamać. Kalina była suszona, wplatana w wieńce, przerabiana na dżemy, likiery, galaretki, była pomocnikiem w walce z przeziębieniem, talizmanem przeciwko złemu oku, symbolem kobiecego przeznaczenia. Ale nie uratowała szczęścia Oli…

Nie minął nawet rok od jej ślubu z Jakubem, a dokąd zaprowadziła go miłość – nie wiadomo. Początkowo wyglądało na to, że jest w niej zakochany, ale najwidoczniej nie przyzwyczaił się do gospodarstwa, bo był z miasta. Nie lubił pracy na roli, czuł się wyobcowany.

– Jestem Tobą znudzony – wyrzucił z siebie. – Brak połączenia komórkowego, brak Internetu, nie mogę tak żyć!

Zabrał rzeczy, zatrzasnął drzwi i uciekł. Ani raz nie zadzwonił do Oli. Nie było wyjścia. Zamieszkała z babcią i młodszą siostrą w domu rodzinnym. Babcia Oli z westchnieniem powtarzała:

„Wszystko jest wolą Boga”.

Wychowywała swoją wnuczkę odkąd jej syn i synowa zginęli w wypadku.

Ola zaczęła płakać. Kochała Jakuba i wydawało jej się, że życie bez niego straciło sens. Co zrobić teraz? Zostawić babcię i pojechać do miasta w poszukiwaniu pracy czy mieszkać razem na skromnej emeryturze? Wcześniej to Jakub przynosił pensję. Pracował jako barman w mieście. Tydzień w pracy, tydzień w domu. To im odpowiadało, a Ola nie szukała pracy, ponieważ marzyła o dziecku. A teraz… Wszystkie sny roztrzaskały się jak korale z naszyjnika z kaliny, który kiedyś zrobiła. Irytująca myśl powtarzała w jej głowie: „Jeśli nie wróci do wieczora, zapomni na zawsze”.

– Ola – zawołała sąsiadka Grażyna, która wbiegła wesoło do domu. – Chodź zbierać kalinę!

– Niczego nie chcę – powiedziała.

– Nie wymyślaj! Co za nastrój?! Wszystkie kobiety się zebrały. To rytuał, nie można go złamać.

Wiedząc, że Grażyna nie da jej spokoju, Ola zebrała się. Wzięła koszyk, nożyczki, związała głowę chustą i poszła zbierać kalinę. Potem wróciła w domu i znów się rozpłakała.

– Cóż, po co mi tyle kaliny? To tylko przesądy. Kalina nie chroni szczęścia kobiet.

Ola czuła się bardzo źle z samą sobą. Pragnęła czułości, ciepła i pocieszenia. Ale kto mógłby jej pomóc? Wzięła igłę, nitkę i zaczęła robić naszyjnik. Owoce były duże i ciężkie, a ich serca były ciemne. Czarny sok spływał przez palce i parzył duszę. Kiedy naszyjnik był gotowy, Ola założyła go na siebie. Robiło się ciemno, a ciężkie szare cienie padły na ściany i zamarły w jednej chwili.

Ktoś zapukał do okna, a serce Oli zaczęło bić szybko z radosnego przeczucia…

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Jestem Tobą znudzony – wyrzucił z siebie. – Brak połączenia komórkowego, brak Internetu, nie mogę tak żyć!