Globus”Każdy wie, że jest z internatu. Wszyscy go porzucili.”

– Kadeci, przypominam, że nie mamy tu Gryffindoru, choć w jakiś magiczny sposób niektórzy z was mogą znaleźć się u przełożonego na dywaniku, a szczoteczką do zębów nie czyścić zębów, ale inne, bardzo ważne urządzenie do higieny osobistej. Dlatego zawsze i we wszystkim — dyscyplina! Widzę wszystko. Spocznij!

Nastolatki natychmiast znalazły się w swoich łóżkach. Po kilku minutach światła zgasły. Na dwupoziomowym łóżku ktoś się poruszył i cicho zapytał:

– Michał, śpisz? Co to jest Gryffindor?

– Herbata taka!

– Dlaczego Słoń o niej powiedział?

– Gdzie rośnie herbata?

– Nie wiem, w szklarniach?

– Debilu! W Indiach rośnie. Chodzi o kraj.

– To chyba daleko. Ja do tej pory byłem tylko u babci w Zalesiu. Michał, jak się tu dostałeś?

– Ojciec. Jest trenerem łyżwiarstwa szybkiego. Na początku wierzył we mnie, a kiedy zdał sobie sprawę, że nie jestem mistrzem, oddał mnie tutaj.

Jak to zrozumiał?

– Odpadłem na ważnych zawodach w Rosji. Prawie przedostatni dotarłem do mety. Pamiętam start minus dwadzieścia na zamarzniętej rzece. Kiedy przegrywałem, łzy potoczyły się i natychmiast zamarzły. A ja myślałem, że dobrze, że zamarzają, ojciec nie widzi. Jak mistrz może nie wychować mistrza?

Do koszar wszedł wychowawca i powiedział:

– Ktoś nie chce spać? Kolejne ostrzeżenie! Do spania!

Wychowawca o pseudonimie „Słoń” wyszedł z sypialni.

– Ale masz surowego ojca!

– Ty nawet takiego nie masz! – dobiegło z sąsiedniego łóżka.

– Mam! Jest na tajnej misji! – trochę głośniej odpowiedział chłopiec. W koszarach roześmiali się.

– Tak, a ja mam tatę – Jamesa Bonda. On też jest teraz na ważnym zadaniu. Mogę przysłać kilka linków, gdzie jest w pracy. Przestań kłamać!

– Co powiedziałeś? – krzyknął chłopiec z górnej kondygnacji i zeskoczył na dół. Kopnął chłopca z sąsiedniego łóżka. Tamten też zeskoczył i wybuchła walka.

Rozległ się krzyk na całe pomieszczenie. Ze wszystkich łóżek wyskoczyli kadeci. Nauczyciel wbiegł i zaczął rozejmować bitwę.

***

– Więc, kadecie Woźniak, dlaczego uderzyłeś kadeta Rachimowa? – zapytał surowym głosem zarządca szkoły wojskowej. Chłopiec stojący na środku pokoju przed biurkiem milczał. Szef zwrócił się do innego nastolatka – Rachimow, za co Woźniak cię uderzył?

– Bo to wariat! – Rachimow odpowiedział cicho – Nawijał nam makaron na uszy, że jego ojciec jest na tajnej misji. Każdy wie, że jest z internatu. Wszyscy go porzucili.

– Zamknij się! – syknął chłopak i rzucił się na kolegę. Potoczyli się po podłodze, nie przestając walczyć.

Dyrektor szkoły szybko rozdzielił chłopców siłujących się na podłodze.

– Przestańcie! Ile macie lat!

Trzymał obojga za ręce, stojąc między nimi. Z zewnątrz przypominał sędziego po zakończeniu meczu bokserskiego.

– Woźniak, musisz być w stanie kontrolować gniew lub kierować go we właściwą stronę.

– Wszyscy biorą mnie za kłamcę, proszę mu powiedzieć. Ojciec jest Pana przyjacielem!

W gabinecie zapadła cisza. Rachimow spojrzał ze zdziwieniem na dyrektora, a następnie na Woźniaka.

– Rachimow, dlaczego nie wierzysz koledze?

– Kłamie jak pies! Jakie tajne zadanie?!

– Może słowem kluczowym jest tutaj “tajne”?!

Więc to…

– Temat skończony! Nie jestem upoważniony. Jesteście przyszłymi oficerami i musicie umieć sobie ufać. Oboje jesteście w drużynie piłkarskiej naszej szkoły. Teraz trwa turniej. Jak w ogóle sobie podajecie?

– Nie podajemy. Woźniak jest napastnikiem. Sam próbuje zdobyć punkty. Zabierają mu wszystko. Dlatego siedzi w rezerwowych – powiedział Rachimow.

– Jeśli ty mu nie wierzysz, on tobie też nie wierzy. Uścisnąć dłoń!

Rachimow niepewnie wyciągnął rękę. Woźniak uścisnął.

***

W ciągu całego roku szkolnego wśród uczniów szkół wojskowych odbywał się turniej piłkarski. Drużyna tej szkoły zawsze była na końcu klasyfikacji. Ale stało się coś niesamowitego, magia, nie inaczej.

Zespół pewnie zaczął wygrywać — od gry do gry. Sukces przyszedł z powodu potężnej symbiozy ataku i pomocy. Dwaj chłopcy mistrzowsko grali i robili, co chcieli u bramki rywali. Pod koniec sezonu ich drużyna była na pierwszym miejscu i wygrała turniej. Za najbardziej pomocnego zawodnika turnieju uznano Rachimowa, a za najlepszego napastnika – Woźniaka.

W auli szkoły zorganizowano wręczenie nagród bohaterom. Rada dyrekcji uhonorowała cały zespół. Dwóch najbardziej wyróżnionych postanowiono nagrodzić medalami. Kiedy dyrektor szkoły wręczył odznakę Rachimowi, wszyscy kadeci oklaskiwali go jak na dużym stadionie. Nadeszła kolej Woźniaka. Sala ucichła. Naczelnik nakazał:

– Do odznaczenia kadeta Woźniaka zapraszam pułkownika Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, absolwenta naszej szkoły! Równaj! Baczność!

Do auli wszedł mężczyzna w mundurze wojskowym, z medalami i orderami. Stanął naprzeciwko chłopaka i uśmiechnął się bardzo życzliwie. Woźniak zalał się łzami, nie powstrzymując się, rzucił się do mężczyzny:

– Ojcze!

Oceń artykuł
Twoja Strona
Globus”Każdy wie, że jest z internatu. Wszyscy go porzucili.”