Kochałem ją… (notatki męża)

Rodzina żyła jak tysiące zwykłych rodzin. Aleksandra i Paweł poznali się jeszcze w szkole. Był o dwie klasy starszy, ale interesowała go pewna zgrabna młodsza dziewczyna. Poprosił ją do tańca na szkolnej dyskotece, a ona schlebiona uwagą starszego ucznia, udała się z nim zatańczyć. Zaczęli rozmawiać, a wieczorem odprowadził ją z dyskoteki. Czas szybko minął, a później była już matura. Paweł po maturze wstąpił do szkoły wojskowej.

A kiedy tylko Aleksandra skończyła szkołę, młodzi się pobrali. I choć rodzice nie zgadzali się na tak wczesne małżeństwo, zakochani nie słuchali nikogo i budowali swoje życie samodzielnie.

Poznałam tę rodzinę, kiedy mieszkałam w garnizonie wojskowym. Mój mąż również był w wojsku i byliśmy ich przyjaciółmi. Paweł bardzo kochał Aleksandrę. Była dla niego wszystkim, zarówno słońcem za oknem, jak i gwiazdami w ciemnej nocy. Był gotów poświęcić się, byle tylko uszczęśliwić żonę. Aleksandra nie pracowała. Nie miała nawet wyższego wykształcenia, skończyła tylko szkołę średnią. Paweł starał się zapewnić jej całkowite utrzymanie, tak aby niczego jej nie brakowało, a  Aleksandra… oczywiście, kochała Pawła, ale wydaje mi się, że pozwoliła mu kochać bardziej niż ona.

Być może wszystko w tej rodzinie byłoby dobrze, gdyby nie lata dziewięćdziesiąte. W wojsku zaczęto redukować etaty i Paweł został bez pracy. W ich małej rodzinie były już wtedy trzy osoby, Aleksandra miała córkę. Zostali wyeksmitowani z mieszkania służbowego, a rodzina wróciła do swojego miasta. Nie było pracy, nie było pieniędzy. Paweł podejmował się dorywczych prac, ładował samochody i kopał ziemię. Aleksandra przebywała w domu i cierpiała. Cierpiała za dostanym życiem, za pieniędzmi, za drogimi strojami…

Tak minął rok i Paweł zaczął zauważać, że Aleksandra często zostawiała córkę z babcią, wracała późno do domu i nosiła nową złotą biżuterię. Kobieta nie odpowiadała na pytania Pawła, wręcz przeciwnie, była wściekła i krzyczała, że nie jest mężczyzną, że nie potrafi zarobić pieniędzy i utrzymać rodziny.

Paweł tolerował wszystko, czuł się winny, ponieważ jego ukochana żona nie mogła sobie teraz na wiele pozwolić. I, co najważniejsze, nadal bardzo ją kochał.

Pewnego dnia, kiedy wrócił do domu, zmęczony, z innej pracy, Aleksandra już na niego czekała. Jej rzeczy były spakowane, a córkę zabrała do babci.

– Odchodzę od Ciebie. Nie potrafisz mnie utrzymać, nic nie osiągnąłeś w tym życiu. Jesteś jak nędzny niewolnik, pracujący dla innych za marne grosze. Jestem zmęczona. Jestem zmęczona brakiem pieniędzy, biedą, Twoimi winnymi oczami. Chcę lepszego życia dla mnie i naszej córki. Spotkałam mężczyznę, który może mnie utrzymać. Moja córka zostanie u babci, a potem ją zabiorę. A Ty żyj, jak chcesz, nie szukaj mnie – powiedziała Aleksandra i wyszła.

Paweł siedział oszołomiony. W tym momencie stracił nie tylko żonę, rodzinę, ale i siebie. Stracił sens życia. Miał tylko jedną myśl: muszę ją odzyskać, nie będę mógł bez niej żyć.

Po obdzwonieniu swoich znajomych zrozumiał, do kogo odeszła Aleksandra. Był to pewien bogacący się na drobnych przekrętach i rozbojach młody mężczyzna. Dowiedziawszy się o jego adresie, Paweł przyjął postawę defensywną, chciał spotkać żonę i jeszcze raz z nią porozmawiać. Zobaczył ją już drugiego dnia obserwacji. Wyszła z domu z tym bandytą – wyglądała świetnie, bawiła się, śmiała, a przede wszystkim patrzyła na swojego nowego wybranka z miłością i uwielbieniem. Paweł nie pamiętał czy kiedykolwiek Aleksandra patrzyła tak na niego.

Nie wiem, w którym momencie zdecydował się ją zabić. Może to był ten jeden moment, kiedy widział ją tak szczęśliwą.

Znów na nią czekał. Widział, jak wchodzą do domu i przygotował się na to, że będzie czekał, aż zasną, aby zrobić to, co zaplanował. Późno w nocy zauważył, że z podwórka wyjeżdża samochód prowadzony przez partnera żony. Aleksandra była sama w domu. Było ciepło, a okna na parterze były uchylone. Paweł po cichu wszedł przez okno i skierował się na pierwsze piętro. Tam, jak przypuszczał, była sypialnia. W rękach trzymał kanister z benzyną i zapałki.

Wszedł do sypialni. Aleksandra spała spokojnie. Spojrzał na swoją żonę i w jego duszy wzbierała głucha nienawiść do niej, do tej, która go porzuciła, podeptała jego uczucia, zdradziła. Rozlał benzynę po pokoju i rzucił zapałkę. Pokój stanął w płomieniach. Zaryglował drzwi od zewnątrz, żeby nie można było ich otworzyć. Potem wyszedł.

Dzień później przyszli po niego. Odbył się proces. Dostał 15 lat.

Odsiedział już swoje i wyszedł na wolność. Plotka głosi, że udał się do jakiegoś klasztoru, wyrzekł się światowego życia.

Z miłości ludzie robią czasem straszne rzeczy. Niemożność życia z ukochaną osobą i posiadania jej, popycha ludzi do zbrodni. Jest to uczucie, z którym nie można sobie poradzić. Czy ja go rozumiem? Tak. Czy popieram jego działania? Nie.

Każdy w życiu musi mieć wybór, z kim i jak żyć.

Co o tym sądzicie?

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Kochałem ją… (notatki męża)