Korespondujemy ze sobą zaledwie od 2 tygodni, a on już snuje wielkie plany dotyczące naszej wspólnej przyszłości.

Na początku wiosny postanowiłam wyjść stopniowo z mojej rozwodowej skorupy i weszłam na portal randkowy w poszukiwaniu nowych kontaktów. Kilka historii o moich przygodach w takich miejscach już tu opublikowałam, teraz kolej na nową opowieść.

Młody człowiek miał na imię dokładnie tak samo jak mój były mąż. Oczywiście, byłam nieco zaniepokojona, ale potem pomyślałam „co z tego, to nie jego wina, że ma takie imię”. Nie mogę uciekać z prędkością światła przed wszystkimi Pawłami na świecie.

Rozmowa przebiegała płynnie i spokojnie. Ulubione filmy, muzyka, hobby. Potem rozmowa delikatnie przeniosła się na temat dzieci. Okazało się, że Paweł miał dwóch synów z dwóch różnych małżeństw. No dobra, ja sama jestem rozwiedziona, raz.

Od momentu naszego poznania minął około tydzień. Nie mogliśmy zorganizować randki, ponieważ Paweł był w długiej podróży służbowej, ale już zaczęliśmy do siebie dzwonić, czasami tylko po to, żeby pogadać.

A potem kilka ciekawych wiadomości jedna po drugiej:

1 – Paweł oświadcza, że potrzebuje córki. Tadam. Nie było jeszcze prawdziwego spotkania, a już zostały zapowiedziane plany naszego wspólnego potomstwa! I córka! Interesujące. A co zrobić np. z hipotetycznym chłopcem – niejasne 🤔 A ja się nie krępowałam i zapytałam 🙂 „Nic – mówił – równie dobrze wychowywać i kochać”. No dobrze.

W związku z tym, od czasu do czasu krytykuje mnie, gdy dowiaduje się, że zaniosłam rzeczy mojego syna, aby dać je przyjaciółce, która niedawno urodziła chłopca. „Co, nie planujesz więcej dzieci? Dlaczego rozdajesz swoje rzeczy?”

W tym miejscu postanowiłam wyznaczyć granicę i oświadczyłam, że nie podobają mi się długoterminowe plany wspólnego życia z kimś, kogo nigdy nie widziałam na oczy. Paweł zdawał się rozumieć i trzymał wodze.

Minął kolejny tydzień w miarę normalnej komunikacji. A potem znowu się zaczęło.

2 – „Zobacz jakie mam mieszkanie!” (wysyła zdjęcie jednopokojowego mieszkania po świeżym remoncie, który wykonał własnymi rękoma, jeśli można w to uwierzyć) „To moje przyszłe gniazdko rodzinne!” Chwalę i podziwiam, po czym dostaję pytania o to, czy wszystko mi się tam podoba, czy chciałabym coś zmienić i w ogóle, czy trzeba wyremontować łazienkę – jaki kolor płytek położyć?

Stop! Znów hamuję taką manifestację determinacji, a także przypominam, że nawet nie planuję angażować się w relację pen-palową. Komunikować się – komunikujemy się, ale pytanie o związek pojawi się po spotkaniu.

– Tak, jasne, rozumiem. Nie mogę Cię jeszcze ograniczać w innych randkach…” – oświadcza ze smutkiem Paweł. Myślę, że mówimy o różnych rzeczach.

I nr 3 – nie odbieram połączeń wideo. Spontaniczne i niespodziewane, jak to się mówi, jak kula śniegowa. Nieważne, co robię, jak wyglądam, ale Paweł chce mnie zobaczyć i usłyszeć, tu i teraz.

Tutaj, przez chwilę, byłam w fundamentalnej niezgodzie, i znowu, gorliwie, spieszyłam się, by chronić swoje granice i prywatność. Czy ten człowiek i mój były mąż, aby na pewno, mieli ze sobą tak mało wspólnego (tylko nazwisko)?

Delikatna psychika Pawła nie wytrzymała takiej obrony i po stwierdzeniu, że poznał na portalu randkowym grono tych „kobiet, które nie potrafią kochać, doceniać i szanować swojego partnera”, wycofał się z korespondencji.

Na tym zakończyła się nasza krótka znajomość. Ku mojej uldze. Nie wiem, czy jest naiwny, czy tak bardzo zakochany, a może cierpi z powodu samotności, ale nie jestem gotowa, aby pędzić z ognia w otchłań. Budowanie relacji przez rozmowy tekstowe i video nie zdałoby egzaminu.

Chociaż mam szczerą nadzieję, że Paweł znajdzie swoją drugą połówkę i życzę mu szczęścia.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Korespondujemy ze sobą zaledwie od 2 tygodni, a on już snuje wielkie plany dotyczące naszej wspólnej przyszłości.