Po śmierci babci mój mąż i ja odziedziczyliśmy jej trzypokojowe mieszkanie w centrum Warszawy. Mieliśmy już zapewnione miejsce do życia, mamy własny, wiejski dom, więc nie chcieliśmy się przenosić do hałaśliwego centrum miasta. Mieszkanie stało puste przez trzy lata, a potem z mężem naradziliśmy się i postanowiliśmy je wynająć.
Lokatorów znaleźliśmy za pośrednictwem ogłoszenia. Z wyglądu spokojne i dobrze wychowane małżeństwo, ale zaledwie kilka miesięcy później zaczęli do nas wydzwaniać sąsiedzi. Narzekali na ciągły hałas, głośne imprezy do nocy, krzyki, bójki. Mąż natychmiast zadzwonił do lokatorów i ostrzegł: ” Jeszcze jeden taki telefon i wyprowadzacie się! „. Wydawało się, że się rozumiemy, ale po kilku tygodniach wszystko się powtórzyło. Eksmitowaliśmy lokatorów i zaczęliśmy szukać nowych.
Stanisław i Marianna bardzo nam się spodobali. Cisi, spokojni, dobrze wychowani, chociaż młodzi. Oboje uczą się i pracują. Nie było u nich pieniędzy na zadatek, to w końcu studenci, skąd mieli wziąć. Podpisaliśmy umowę najmu bez zadatku. To wygodne i dla nich, i dla nas. Umowa jest, co oznacza, że jesteśmy ubezpieczeni od wszelkich nieprzewidzianych okoliczności lub nieszczęśliwych wypadków.
Stanisław i Marianna zaczęli dobrze zarabiać i żyć. Idealni lokatorzy, nie można powiedzieć inaczej. Za czynsz zawsze płacili na czas, ani razu nie trzeba było im o tym przypominać. Od sąsiadów żadnych skarg i żali. Mój mąż i ja nie mogliśmy się nacieszyć.
Dwa lata później Stanisław zadzwonił do nas z dziwną propozycją:
– Możemy zrobić remont mieszkania? Położymy tapetę i odmalujemy ściany.
-Remont to dobry pomysł, ale mamy nieco inne plany. Nie mamy teraz na to wolnych środków – odpowiedział mój mąż.
– Nie potrzeba żadnych pieniędzy. Zrobimy wszystko na własną rękę. W mojej pracy jeden klient źle obliczył zużycie materiału i dał mi resztę farby i tapety. Więc mogę to zużyć.
– Jeśli tak, to się zgadzamy.
Młodzi ludzie zrobili remont w naszym mieszkaniu, a po kilku miesiącach oszołomili nas wiadomością, że będą się wyprowadzać. Nie mogliśmy zrozumieć, jaki jest w tym haczyk i doszliśmy do wniosku, że chcą na nas zarobić, będą chcieli na pewno pieniędzy za remont.
Po wejściu do mieszkania byliśmy mile zaskoczeni. Wykończenie było wysokiej jakości a użyte materiały drogie. Wszędzie było czysto i panował porządek. Mąż zapytał:
– Ile jesteśmy Wam winni za remont?
– Cóż, nie potrzebujemy żadnych pieniędzy. Zrobiliśmy to dla siebie, planowaliśmy tu mieszkać, ale nasi rodzice zrobili nam prezent na ślub i kupili nam mieszkanie. Więc się przeprowadzamy.
Żegnaliśmy Stanisława i Mariannę ze łzami w oczach. Więcej takich lokatorów dla każdego wynajmującego !