Gusta żywieniowe wszystkich ludzi są różne, a wielu próbuje kłócić się i przekonywać, co smakuje lepiej. Niektórzy uwielbiają mięso, inni w ogóle go nie jedzą, drudzy lubią zjeść owsiankę rankiem, podczas gdy inni odwracają głowę słysząc tylko tę nazwę. Jeśli spróbujesz po raz pierwszy potrawy z innego kraju lub kultury, nie przewidzisz, jak zareaguje na to Twoje ciało.
Wielu uwielbia próbować czegoś nowego z potraw narodowych. Oto kilka historii o takich ludziach.
Teraz mieszkam we Francji. Zanim tu przyjechałem, bardzo lubiłem próbować kuchni francuskiej w restauracjach, ale kiedy natknąłem się na prawdziwą kuchnię tego kraju, byłem zaskoczony, że całe jedzenie było bez dodatku przypraw, nawet bez soli. Nosiłem to wszystko ze sobą i dodawałem do potraw, które zamawiałem. We Francji zwyczajowo dodaje się sos do niesolonego mięsa. Kremowy sos podawany w lokalnych restauracjach jest bardzo smaczny, ale nie zaszkodzi też posolić mięsa.
W Finlandii nie wiadomo, z czego powstaje kiełbasa. Dodaje się do niej co popadnie: słone ziemniaki i niektóre rodzaje mięsa. Wieprzowinę, koninę lub jeszcze jakieś inne.
Ten, kto próbował zupy Tom – Yam wie, to że bardzo pikantne i niezrozumiale kwaśne danie. Pachnie obrzydliwie. Po nim pali się w ustach i nic nie pomaga. Można za pomocą tej zupy usuwać rdzę z metalu.
W górach Peru podawane jest narodowe danie, którego nazwa to tokush. Trzeba powąchać, jak obrzydliwie pachnie. W naczyniu moczy się surowe ziemniaki – czeka się, aż zaczną gnić, dopiero potem zaczynają je gotować. Otrzymuje się śmierdzący napar, który wygląda jak smarki, a do tego śmierdzące. Jego zapach nie znika z garnka nawet po jego umyciu. Dlatego niczego więcej nie gotuje się i nie podaje w takim naczyniu, tylko tokush. Miejscowi mówią, że w takim daniu jest dużo naturalnej penicyliny.
Moja przyjaciółka wróciła z podróży z Indii i zaprosili mnie do siebie. Od dawna marzyłam o spróbowaniu kuchni tego kraju, z przyjemnością więc poszłam. Po zjedzeniu nie mam żadnych dobrych odczuć. Wszystko wyglądało tak samo: pomarańczowo i bardzo ostro. Tak poparzyłam usta, że po pierwszym kęsie już nie czułam, że jem.
Tego dnia spróbowałam wszystkiego, aby nie obrazić gospodyni. Chociaż od ostrego już płynęły mi łzy, uśmiechałam się.
Kiedy odpoczywałam w Odessie, postanowiłam odwiedzić lokalną restaurację. Siedziałam czytając menu i nie wiedziałam, co wybrać. Podeszła do mnie kelnerka, która zaproponowała zamówienie bitek rybnych. W ogóle nie przepadam za rybami, ale cóż, mogę zjeść raz drogą, pyszną rybę. Kelnerka opisała mi to danie tak, że bitki są delikatne, smaczne i soczyste, więc nie mogłam się oprzeć i je zamówiłam. Kiedy przynieśli mi zamówienie, poczułam zapach tanich składników. Widelcem przedzieliłam bitkę, a tam była tylko smażona ryba. Danie był niesmaczne.
Nigdy nie zapomnę naszej podróży z mężem do Francji. Ogólnie byliśmy za granicą po raz pierwszy. Przyszliśmy do restauracji, a że nie wiedzieliśmy, co zamówić, to zamówiłam nieznanego mi tatara. Przynieśli mi to danie, a tam po prostu mięso mielone i surowe jajko. Oczywiście poprosiłem o ugotowanie, albo przynajmniej usmażenie. Kelner spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a inni zerkali z kuchni, żeby na zobaczyć, z kogo się śmieją.
W Bułgarii i Rumunii wszystko mi się podoba, tylko jedzenie jest bez smaku – w dodatku tłuste i z dużą ilością suchego mięsa.
Przyjechałam do Francji do przyjaciółki, poszłyśmy z nią na kolację do restauracji. Najpierw podano nam pyszną sałatkę z wątróbką, a potem przynieśli garnki, w których były duszone kiszki. Nadal się zastanawia, dlaczego otworzyłam ten garnek.
Znajoma po przybyciu z podróży chwaliła się, że próbowała wielu różnych serów, a najbardziej polubiła ser Marchetto. Widząc w sklepie taki ser, postanowiłam go kupić. Wygląda jak przeterminowany twarożek i nie pachnie zbyt dobrze. Później dowiedziałam się, że w po przetłumaczeniu jego nazwa brzmi “ zgniły “. Ale to nie koniec historii. W tym serze żyją małe robaki, które również muszą jeść. Nigdy nie spróbowałam tego sera.
Kiedy byliśmy w Grecji, dostaliśmy dolmę. Po rozpoczęciu jedzenia zdałam sobie sprawę, że jest w nim mało mięsa i że jest kwaśne. Widząc, że podano do niej śmietanę, pomyślałam, że powinna zabić kwas, obficie nią więc polałam danie. Okazało się, że to nie była śmietana, ale jogurt z sokiem z cytryny.
W Norwegii podaje się danie zwane Lutefisk. Uwierzcie mi, jest bardzo paskudne. Na Boże Narodzenie na targach i w sklepach sprzedają jagnięcą głowę, która ma zęby i oczy. Mąż kupił, aby zaskoczyć przyjaciół, schował do lodówki. Rano do niej zajrzałam, a tam..
Filipiny serwują tradycyjne danie pork adobo – to smalec ze skóry duszony w mleku kokosowym z ziemniakami i przyprawami. Dla polskich turystów to podobno ulubione jedzenie.
Po przybyciu po raz pierwszy do Anglii postanowiliśmy spróbować ich słynnego Fish and chips. Dowiedzieliśmy się, gdzie serwują najlepsze, pojechaliśmy i zamówiliśmy. Otrzymaliśmy danie, które wyglądało bardzo apetycznie, ale okazało się całkowicie bez smaku.
Kto był w Mongolii, ten słyszał o Banstai Tsai – to narodowa herbata, w której łączy się masło, mleko, sól i pierogi. Zostaliśmy nią poczęstowani przez prawdziwych Mongołów, którzy żyją na stepie. Gotowano ją na ognisku. Nie tylko mleko było bardzo tłuste, dodano do naparu masło, sól, a potem ugotowano w nim jeszcze pierogi. Podawany jest bardziej jako zupa, niż herbata. Po tej degustacji przez dwa dni nie mogłam wyjść z pokoju.
W Kolumbii podawane jest danie – Arepa. To tortilla z mąki kukurydzianej, podawanej zamiast chleba. Bardziej przypomina prasowany papier.
Będąc w Atenach, w menu restauracji zobaczyłam słowo ” pastizio „, postanowiłam to zamówić, ponieważ bardzo lubię makaron. Kiedy przyniesiono zamówienie, wyglądało to jak zapiekanka z makaronem. Po skosztowaniu okazało się, że w środku ta zapiekanka jest obficie przyprawiona cynamonem. Ogólnie rzecz biorąc, nasz makaron był granatowy i posypany cynamonem. To zarówno kolacja jak i deser w jednym.
Byliśmy w Finlandii. Powiedziano nam, że zdecydowanie powinniśmy spróbować Minoga. Zaczęliśmy próbować, nie zwracając uwagi na zapach i wygląd. Wkładając kawałek do ust natychmiast miałem odruch wymiotny. Z wyglądu przypomina rzadkie błoto.
Słyszałem rozmowę dwóch Amerykanów, którzy rozmawiali o naszej galarecie. Dla nich galaretka to deser. Jeden do drugiego mówił: wyobraź sobie galaretkę, a w niej kawałki kurczaka lub świni, podawane na zimno. Polacy jedzą to widelcem! Rozmówca był w szoku.