Małgosiu, muszę Ci coś powiedzieć: żenię, ale nie z Tobą

Małgorzata wierzyła, że Aleksander oświadczy się jej na Boże Narodzenie. W wyobraźni przymierzyła pierścionek i chciała skakać ze szczęścia.

Aleksander zadzwonił dzień przed świętem.

– Cześć, Małgosia ! Musimy się spotkać.

– Myślałam, że jesteś w Krakowie.

– Masz czas ?

– Oczywiście !

Aleksander czekał na nią przy wejściu do domu.

– Małgosiu, muszę Ci coś powiedzieć… żenię się …

– Czyli bierzemy ślub ?

– Nie, Gosia. Żenię się z koleżanką z pracy, tak wyszło. Wybacz mi…

Podczas gdy Małgorzata dochodził do siebie, Aleksander poszedł już w kierunku przystanku autobusowego.

Wydawało się, że jej szczęście rozpadło się na małe kawałeczki. 

– Gośka ? – krzyknęła mama z kuchni – Wołam i wołam… Olek przyszedł ?

Brak odpowiedzi był wystarczający.

– Moja dziewczynko, co się stało ?

Matka, jak kiedyś w dzieciństwie, ocierała łzy córki. Ręce mamy pachniały świeżo upieczonym chlebem i życzliwością, przez co jakoś tak zachciało się jej płakać jeszcze mocniej.

– Stokrotko, kwiatuszku, nie zamartwiaj, jeszcze w święta…

Małgorzata i Aleksander spotykali się od sześciu lat. Myśleli o ślubie po ukończeniu studiów, ale Aleksander dzięki pomocy ojca chrzestnego dostał dobrą pracę w Krakowie, dlatego postanowili poczekać jeszcze trochę z pobraniem się.

Przez ostatnie trzy miesiące Aleksander był bardzo zajęty. Mówił, że firma budowlana, w której pracuje, wygrała korzystny przetarg, więc miał teraz więcej pracy. Małgorzata tak długo go nie widziała, że chciała sama udać się do stolicy, ale Aleksander stwierdził, że to nie jest dobry pomysł. Teraz rozumiała, dlaczego…

Chciała uciec od smutnych myśli. Może powinna pojechać na Stare Miasto do Warszawy ? W końcu to tylko dwie godziny drogi. Postanowiła: pojedzie tam w drugi dzień świąt porannym pociągiem.

Pasażerów, mimo tego, że były to świąteczne dni, było wielu. Pociąg się spóźniał. Seniorzy narzekali, a dwaj niespokojni chłopcy wyrywali sobie mandarynkę z rąk. Zwyciężył starszy, a młodszemu pozostało tylko zapłakać. Mama jednak dała mu pyszną pomarańczę…

W końcu zapowiedziano wjazd pociągu na stację. Pociąg ciężko zatrzymał się i ludzie zaczęli wchodzić do środka.

Małgorzata przypomniała sobie, jak podróżowała tym samym pociągiem z Aleksandrem. Jeździli na Stare Miasto na jarmarki świąteczne, koncerty oraz by wypić najsmaczniejszą na świecie kawę z cynamonem. Ukrywali się ze swoimi pocałunkami pod parasolem (zwykle, kiedy odwiedzali stolicę zastawał ich deszcz lub śnieg), a za nimi wyglądały poważne kamienne lwy i małe lwiątka, uśmiechając się do nich marzycielsko. Nagle zaczęło Małgosię szczypać coś w oczy. “ Nie popłaczę się “ – przekonywała sama siebie kobieta.

– Dlaczego Pani jest taka smutna ? Coś się stało ?

Sąsiad z przedziału patrzył pytająco na dziewczynę.

– Wszystko w porządku, dziękuję.

– Pani oczy mówią coś zupełnie innego.

Młody człowiek otworzył futerał, wyjął skrzypce i… w wagonie zabrzmiały słodkie i delikatne, drżące dźwięki.

– To świąteczna symfonia dla Pani – powiedział do Małgorzaty.

Zagrał jedną melodię, potem drugą, aż z sąsiednich przedziałów zbiegli się ludzie. Zatrzymała się też konduktorka.

– Kolędę niech Pan zagra, proszę – poprosił starszy mężczyzna z sumiastymi wąsami.

Pasażerowie kolędowali przy skrzypcach niesamowitego muzyka.

– No proszę – rzuciła z uśmiechem konduktorka – jeszcze nie widziałam takiego w moim pociągu. Takich pasażerów mi brakuje !

Małgorzata kolędowała ze wszystkimi, a sąsiad – skrzypek od czasu do czasu rzucał na nią spojrzenia i uśmiechał się.

Dwie godziny podróży minęły jak jedna chwila.

– Drodzy pasażerowie, wkrótce dotrzemy na stację końcową ! – zapowiedziała konduktorka – Dziękuję bardzo – zwróciła się do skrzypka – Dziękuję wszystkim !

To było jak bajka.

Pasażerowie oklaskiwali skrzypka, a on, zgodnie z oczekiwaniami, ukłonił się i ukrył instrument. 

– Dziękuję, to była niesamowita świąteczna podróż – powiedziała Małgorzata do sąsiada – skrzypka – Gra Pan w jakimś zespole muzycznym ?

– Nie zajmuję się profesjonalnie muzyką. Myślałem kiedyś o tym, nawet rodzice tego chcieli, ale to mój brat był prawdziwym wirtuozem. Niestety nie może już grać przez straszny wypadek, jaki przeżył. Ma dziś urodziny, a ja już czwarty rok jeżdżę do niego ze skrzypcami, bo uwielbia, kiedy gram. Pani tutaj też ma kogoś bliskiego ?

– Nie mam, odwiedzam po prostu moje ulubione miasto.

– Mam zatem propozycję. Spotkajmy się po obiedzie, na przykład na placu Hallera. Również uwielbiam to miasto, studiowałem tu razem z bratem, który zresztą ożenił się z miejscową dziewczyna.

– Zgadzam się.

Ulice miasta pachniały świętami Bożego Narodzenia, kawą i ciastkami. Wszędzie rozbrzmiewały głosy dorosłych i małych kolędników.

– Wesołych Świąt ! Chrystus się narodził ! – przywitali Małgorzatę nieznajomi.

Świąteczna atmosfera była tak silna, że Małgorzata z trudem była w stanie sobie z nią poradzić.

Sąsiad z pociągu, zgodnie z umową, czekał przy jednej z bram.

– Zapomnieliśmy się sobie przedstawić. Mam na imię Damian !

– Miło mi, Małgorzata.

W ciągu niecałych 3 godzin rozmawiali ze sobą o wszystkim. Okazało się, że biuro fundacji charytatywnej, w której pracuje Małgorzata znajduje się na ulicy, na której mieszka Damian, a firma, w której mężczyzna pracuje jako doradca biznesowy kilkakrotnie pomagała fundacji. Jednak co najważniejsze, oboje uwielbiają  Warszawę, dzięki której oboje się poznali.

Małgorzata i Damian wychowują syna Mikołaja – nazwali go w podziękowaniu Panu za świąteczną podróż i za ich miłość. Mały ma już pięć lat. Damian daje synowi pierwsze lekcje gry na skrzypcach.

Co roku w drugi dzień Bożego Narodzenia, mąż budzi rano ukochaną żonę melodią, którą pierwszy raz zagrał w pociągu i tradycyjnie zbierają się w podróż do Warszawy, aby życzyć bratu wszystkiego najlepszego. Z nimi zawsze podróżują skrzypce…

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Małgosiu, muszę Ci coś powiedzieć: żenię, ale nie z Tobą