„Zegar wybił północ” – Marta skończyła czytać ostatnie linijki, zamknęła książkę i spojrzała na wyświetlacz telefonu. 00:05.
Prawie jak w książce. Jest już północ – pomyślała Marta, przeciągnęła się, wstała z wygodnej sofy i podeszła do okna. Dziewczyna usłyszała, jak ktoś otworzył drzwi na klatce schodowej.
Zastanawiam się, gdzie Olga wybiera się na noc? – pomyślała dziewczyna wyglądając przez okno.
Z bloku wyszedł młody mężczyzna z dużą paczką. Nie mogła go dokładnie zobaczyć, bo znajdowała się na trzecim piętrze, a światła na podwórku były słabe. Pospieszył do kosza na śmieci i wyrzucił paczkę. Zapalił papierosa, stał tak przez dwadzieścia minut i wrócił do środka.
Marta szybko podbiegła do drzwi wejściowych i spojrzała przez wizjer. Mężczyzna otworzył drzwi kluczem i wszedł do mieszkania sąsiadki.
Kto to jest? – błysnęło w głowie Marty. – Olga jest samotną starszą kobietą. Mieszkanie ma jedną sypialnię, więc nie mogła nikomu wynająć. Facet zachowuje się tak, jakby tam mieszkał. bardzo dziwne, muszę obserwować.
Marta przez cały dzień nasłuchiwała dźwięków na korytarzu. W mieszkaniu sąsiadki było bardzo cicho. Około północy wszystko się powtórzyło. Facet wyszedł z paczką, przeszedł tę samą trasę, stał przez chwilę i wrócił. Marta zamartwiała się i rano zadzwoniła do swojej przyjaciółki.
– Niczego nie rozumiem. Olga jest bardzo aktywną kobietą. Wczoraj nikt nie wychodził z mieszkania przez cały dzień. Tylko ten facet wyszedł w środku nocy. To podejrzane.
– Zadzwoń do niej i dowiedz się – zasugerowała jej przyjaciółka.
– Ona i ja nie jesteśmy tak blisko. Mówimy sobie tylko dzień dobry i to wszystko. Nie znam nawet jej numeru telefonu. Zresztą, nie mogę. Jestem chora. Nie mogę wyjść. Wybiegam cicho na ulicę, aby wynieść śmieci gdzieś o czwartej rano, podczas gdy nikogo nie ma, a jedzenie zamawiam z dostawą.
– A kiedy ostatni raz ją widziałaś? – zapytała.
– Dawno temu. W zeszłym miesiącu. Kiedy wróciłam z podróży służbowej, od razu poszłam spać. Teraz wieczorami czytam kryminały.
– Może zbyt dużo czytasz i stąd Twoje obawy – zaśmiała się przyjaciółka.
Przez kilka dni Marta nie mogła znaleźć dla siebie miejsca. Biegała od drzwi do okna. Każdy kolejny dzień był taki sam, jak ostatni. Mieszkanie sąsiadki w ciągu dnia nie wykazywało żadnych śladów obecności. Tylko o północy mężczyzna wyruszał do śmietnika. Niepokój rósł. Różne myśli wkradły się do jej głowy. Marta zdecydowała i wezwała policję.
Policjanci przyjechali bardzo szybko.
– Dzwoniła Pani. Co Ci się stało?
Marta, za zamkniętymi drzwiami, stresując się, opowiedziała wszystko policji. Jeden z nich zapukał do sąsiadki.
– Kto tam? – krzyknął ktoś z mieszkania.
– Policja. Proszę otworzyć. Mam kilka pytań.
– Nie mogę, jestem chory. Porozmawiajmy w ten sposób – odpowiedział mężczyzna.
– On oszukuje – wykrzyknęła Marta. – Wychodzi w nocy. Sama to widziałam.
– Wyprowadzam psa. Potrzebuje spacerów – odpowiedział sąsiad.
– Jakiego psa? – Marta była oburzona. – Nie masz żadnego psa. Na pewno zauważyłabym go. Gdzie podziała się Olga?
Otworzyły się drzwi do mieszkania sąsiada. Mężczyzna wyciągnął ręce, trzymając czarną chihuahua drżącą ze strachu.
– Oto mój pies. Oszalałaś? Kupiłem to mieszkanie od Olgi. Mogę pokazać dokumenty.
Policjant długo badał dokumenty sąsiada, zwrócił je i przeprosił.
– Dziewczyno – powiedział do Marty przez drzwi. – Powinnaś zostać ukarana za zgłoszenie niepotrzebnego wezwania. Tym razem darujemy Ci, zdrowiej. Ale więcej nie dzwoń na policję z powodu takich drobiazgów.
Marta była zawstydzona. Na próżno obrażała mężczyznę. Postanowiła przeprosić. Wyszła na korytarz i szybko zadzwoniła do sąsiada. Nie zamknęła swoich drzwi, tylko cofnęła się.
– Kto jeszcze tam jest? – rozbrzmiał zirytowany głos.
– To ja, nazywam się Marta. Przykro mi. Nie rozmawiam zbyt wiele z sąsiadami i nie wychodzę.
– Przeprosiny przyjęte. Nazywam się Olek, żegnam – usłyszała z mieszkania sąsiada.
Niewychowany – pomyślała Marta. – Moglibyśmy choć porozmawiać. W końcu jesteśmy sąsiadami.
Około północy Marta stanęła w drzwiach, zdeterminowana, by powiedzieć wszystko, co pomyślała o nowym sąsiedzie. Nikt nie wyszedł z mieszkania. Godzinę później Marta była zmartwiona. Wyszła na korytarz, podeszła do drzwi sąsiada i nasłuchiwała. Cisza. Pociągnęła za klamkę i zobaczyła, że drzwi są otwarte. Ostrożnie weszła do środka.
– Czy jest ktoś tutaj? – krzyknęła głośno.
Usłyszała tylko cichy jęk psa. Marta weszła do pokoju.
Olek leżał na kanapie z gorączką i bardzo ciężko oddychał, a piesek drżał w pobliżu. Marta szybko wezwała karetkę. Sąsiad został zabrany do szpitala.
Dziewczyna spojrzała na psa.
– Zostaniesz ze mną do powrotu właściciela. Będziemy drżeć razem.
Rok później Marta i Olek pobrali się.