Matka chrzestna musi kupić sukienkę na bal.

Moja przyjaciółka Natalia wiele lat temu miała nieszczęście zostać matką chrzestną córki swojej przyjaciółki. Potem wielokrotnie tego żałowała, bo okazało się, że jej głównym obowiązkiem nie było duchowe wychowanie córki, ale zapewnienie prezentów, i to najlepiej drogich, na wszystkie możliwe święta.

Nowy Rok i przyjęcie urodzinowe jakoś mieściły się w budżecie i w jej chęci przypodobania się dziecku, ale wszystkie przypomnienia o niekończących się imieninach coraz bardziej denerwowały Natalię.

– To jest po prostu jakiś rodzaj wymuszenia! Iga dzwoni do mnie i mówi: „Za tydzień są urodziny Kasieńki, wpadnij na herbatę. Jeśli nie wiesz, co jej kupić, to ona marzy o takim drobiazgu”. I bezczelnie podsyła mi linki do życzeń swojej Kasieńki. Przy okazji, czy wiesz, ile imienin rocznie ma Katarzyna? Pięć! Ja nie zarabiam aż tyle!

Radziłam Natalii, żeby powiedziała Idze wprost, co o tym myśli, ale z racji tego, że sytuacja trwa już od wielu lat, Natalia wstydzi się zacząć teraz – powinna była zrobić to wcześniej, ale nie chciała psuć relacji z Igą – przyjaźniły się od przedszkola i we wszystkich innych sprawach panowało wzajemne zrozumienie i wsparcie.

W tym roku Kasia kończy ósmą klasę i kończy szkołę. A Natalia została obarczona zakupem sukni maturalnej.

– Jesteś matką chrzestną, a każda matka chrzestna jest wróżką, co oznacza, że musi przygotować swoją córkę chrzestną na bal. Razem pójdziemy na rozdanie dyplomów córki, będziemy płakać nad minionymi latami – postanowiła Iga.

– Dlaczego miałabym to robić? – myślą, że skoro nie mam dzieci, to nie jestem spłukana?

– Cóż, nigdy nie odmawiałaś, więc nie odmówisz i teraz. Czerp przyjemność z dobierania stroju młodej piękności – poradziła Iga, zmęczona słuchaniem jej marudzenia.

Oczywiście, odsuwając od siebie oburzenie, Natalia zabrała Kasię na zakupy jeszcze w lutym – żeby zobaczyć, wycenić i może coś kupić.

– Nie masz pojęcia, ile teraz kosztują suknie wieczorowe! – kilka dni później moja przyjaciółka zadzwoniła zszokowana. – Co najmniej pół tysiąca, ale za pół tysiąca nie było nic do oglądania. Obejrzałam kilka z nich: jedna za sześćset, druga za tysiąc. Drogie, oczywiście o wiele bardziej piękne, ale cena! Z drugiej strony, wróżka czy nie wróżka?

Zaśmiałam się, zdając sobie sprawę, że matka chrzestna i tak zrobi to najlepiej, mimo marudzenia. Ale potem przyszła pandemia, dzieci przeszły na nauczanie zdalne, a bale zostały odwołane.

– Dobrze, że nie kupiłyśmy nic z wyprzedzeniem! – I dzięki Bogu, że wszystko zostało odwołane, w przeciwnym razie byłabym bankrutką, wydając tyle pieniędzy na sukienkę, którą będzie nosiła raz w życiu. Oczywiście, szkoda mi dzieci, które z niecierpliwością czekały na tę imprezę. Pamiętam jeszcze mój bal maturalny. I nieważne pieniądze, najważniejsza jest pamięć na całe życie.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Newskey24
Matka chrzestna musi kupić sukienkę na bal.