Między dwoma ogniami – ojciec i mąż

Marzena skurczyła się w swoim łóżku. „Zaraz znowu się zacznie!” – pomyślała. W kuchni rozległo się terkotanie czajnika i głośny dźwięk telewizora. Jej mąż, Przemek, z szaleństwem odrzucił koc i poszedł w bojowym nastroju do kuchni.

– Borysie, prosiłem Cię, żebyś pozwolił mi się przespać chociaż w dzień wolny od pracy! Co Ty robisz o świcie? Jest wpół do siódmej rano, Ty wypijesz herbatę i pójdziesz spać, a ja nie będę mógł odpocząć! Co się z Tobą dzieje, że oglądasz telewizję tak wcześnie? Jeśli nie będziesz odpoczywał, zrujnujesz sobie i nam zdrowie! Czy słuchasz co do Ciebie mówię? – Przemek nie szczędził słów i wyłączył telewizor.

– Wynoś się stąd – ojciec Marzeny zaczął się bronić. – Wstaję o której chcę! Jestem do tego przyzwyczajony! To jest również moje mieszkanie!

Laska Borysa uderzała o ścianę – w ten sposób zawsze groził: „Uważaj, mam broń!”.

Ich kłótnia trwała prawie pół roku. Nie, tak dalej być nie może! Co powinni zrobić? Zrozumiałe jest, gdy dwie gospodynie kłócą się w kuchni, ale nie mężczyźni!

Ich syn Karol wyszedł z pokoju, zaspany i zły. Zbliża się sesja, musi się przygotować, a tu znowu krzyk.

– Przestańcie krzyczeć! Sąsiedzi znowu przyjdą się poskarżyć. Dziadku, weź kubek, chodźmy do mojego pokoju. Włączę telewizor na komputerze, założysz słuchawki i będziesz oglądał. Tylko już nie kłóćcie się!

Karol pomógł dziadkowi przygotować kanapki, wniósł śniadanie do pokoju i znów zapanowała cisza. Przemek położył się do łóżka i marudził na teścia, że nie nadaje się do mieszkania wspólnie, że powinien trafić do domu starców i na tym koniec. Marzena nie mogła już spać. Wstała i zajrzała do pokoju syna. Jej ojciec siedział ze słuchawkami na uszach, wpatrując się w monitor i komentując wszystko, co widział. Karol położył sobie poduszkę na głowie i próbował zasnąć.

Trójka najbliższych jej osób, z których dwóch jest w stanie wojny, a trzeci zachowuje neutralność. Karol jest najmłodszy, ale najrozsądniejszy. Jego dziadek ma 73 lata i już zaczął wykazywać demencję po śmierci matki. Nie mogliśmy go zostawić we wsi, sąsiedzi narzekali i użalali się nad staruszkiem. Sąsiadka, która mieszkała w domu po lewej stronie, powiedziała:

– Nie może być tu sam – spali dom i siebie! Zawsze coś podpala na działce – patyki, liście. Nie ma już pieca, założyłaś mu gaz, ale jego nawyk palenia czegoś pozostał. Jada jakieś dziwne produkty. Zostawiłaś mi trochę pieniędzy na jedzenie, więc przynoszę mu zupę, ale on nie chce jej jeść. Gotuje sobie mikstury, a potem je zjada.

Jej mąż Przemek, z którym Marzena mieszkała przez prawie 20 lat, niechętnie przyjął propozycję zabrania ojca. Powtarzał, że ojciec mieszka już sam od dłuższego czasu i dotychczas nic mu nie było. A to, że pali – każdy coś pali na swojej działce. To wina sąsiadki, że starzec je, co może – ona nie umie gotować, więc nie ma powodu, żeby dawać jej pieniądze na jedzenie. Marzena może po prostu przywozić mu coś do jedzenia na tydzień w weekendy i to wystarczy!

Ale rok temu Borys miał wylew, dobrze, że sąsiadka przyszła do niego z barszczem. Wezwała pogotowie, które zabrało go do szpitala. Lekarz powiedział, że stan jest stabilny, ale w efekcie ma wiele problemów ze słuchem i pamięcią, poza tym ledwo chodzi. Postanowiono sprzedać dom na wsi, dwupokojowe mieszkanie i kupić trzypokojowe mieszkanie w nowym budynku. Przemek zacisnął zęby, ale zgodził się, tym bardziej, że ze sprzedaży zostały jeszcze dodatkowe pieniądze.

I tak to się zaczęło! Podczas gdy było dużo zamieszania wokół kupna i sprzedaży, nikt nie miał czasu na kłótnie. Umieścili dziadka w jego pokoju, dali mu telewizor, stos książek, a on radził sobie sam. Ale potem znudziło mu się siedzenie w jednym kącie, więc Borys zaczął wychodzić ze swojej nory. I właśnie wtedy, zaczął sprawiać szereg problemów – gdy nikogo nie ma w domu sam bierze prysznic i zalewa sąsiadów, albo przypala jajka na patelni, albo rozbija słoik ogórków – jego ręce nie są już wystarczająco silne. To były drobiazgi, ale Przemek zaczynał się tym wszystkim denerwować.

– Borysie, przestań chwytać wszystko rękami! Są jak grabie – zmiotą wszystko. I ścisz telewizor w swoim pokoju – obok mieszka kobieta z małymi dziećmi, one też chcą się wyspać. Przed 10.00 nic nie włączaj, tylko połóż się i poczytaj książkę.

Początkowo dziadek zgodził się na te warunki, ale kiedy zięć zaczął krzyczeć na niego głośniej niż telewizor, nie mógł już wytrzymać:

– Zamknij się, Przemek, jesteś jeszcze młody! Sprzedałem swój dom, abyś mógł mieszkać tu na swoich własnych metrach! Ja też mam tu swoje metry i mam prawo robić, co chcę! – Borys krzyczał. – Podejdź, krzyknij, a dostaniesz kijem w twarz!

Dzień po dniu jest to samo! I dzisiejszy dzień nie jest wyjątkiem. Tak, Przemek ma rację, trzeba się wyspać, a nawet w dni powszednie nie ma od tego ucieczki – wszyscy budzą się zwykle o siódmej rano, a dziadek zaczyna terkotać pół godziny wcześniej. Z tymi myślami Marzena zasnęła. Przez sen słyszała, jak ojciec porusza się pomieszkaniu, ale potem wszystko ucichło. Marzena została obudzona przez Karola:

– Mamo, gdzie jest dziadek?

Pospiesznie zaczęli go szukać, ale nigdzie go nie było. Czasami wychodził, żeby posiedzieć na ławce z sąsiadkami, ale one wychodziły dopiero o 10 rano. Pędzili do szpitali, na policję – nigdzie nie było po nim śladu! Marzena się trzęsła, a Przemek dolał oliwy do ognia:

On nigdzie się nie zgubił! Pewnie sam poszedł do domu starców, gdzie jest jego miejsce! Mam dość! Ciągle grzechocze, zalewa sąsiadów, niedługo nas wszystkich zabije.

– Ciebie powinien zabić pierwszego! Brak szacunku dla mojego ojca! Za to Ty masz bardzo dobrych rodziców, którzy pamiętają o nas jednym telefonem w wakacje! Ty draniu! Musimy się rozwieść i rozstać! – Marzena krzyczała na męża zalewając się łzami.

Późno w nocy zadzwoniła sąsiadka:

– Twój tata się odnalazł! Przyjechał ostatnim autobusem do wsi. Nie wiem, gdzie był w ciągu dnia, ale włamał się do swojego starego domu, żądając od lokatorów opuszczenia lokalu. Niech śpi tu dziś w nocy, a jutro go odbierzesz.

Rano Marzena pojechała autobusem do wioski. Borys siedział w kuchni sąsiadki i pił herbatę. Kiedy zobaczył przerażoną córkę, otworzył szeroko bezzębne usta, obramowane siwą brodą, i bezgłośnie zapłakał. Jak dziecko!

– Tatusiu kochany, nie płacz! – Marzena podbiegła do ojca i mocno go uściskała. – Teraz nie opuszczę Cię! Rozwiodę się z mężem i wszystko będzie jak dawniej! Ty i ja zamieszkamy razem. Ja, Ty i Karol, a Przemka spakujemy i wyrzucimy. Przepraszam, że milczałam i nie wstawiałam się za Tobą cały czas! Od tej pory wszystko będzie inaczej, i to bardzo dobrze, obiecuję Ci to!

W zasadzie Marzena nie musiała nic robić – matka Przemka, która również była schorowaną kobietą, jak jej ojciec, ciężko zachorowała. Przemek musiał wyjechać bardzo daleko i na długi czas, aby pomóc ojcu, być blisko niego. Cóż, prawo bumerangu nigdy nie zostało obalone, może Przemek nauczy się cierpliwości do starszego pokolenia!

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Między dwoma ogniami – ojciec i mąż