Minęły trzy lata, a ja nadal byłam histeryczką, która nie mogła doczekać się marnej godziny.

Mój mąż i ja mieszkaliśmy kiedyś z jego babcią. Oprócz nas trojga, w mieszkaniu mieszkała starsza siostra męża, Lena. Lena była starsza od mojego Grzesia o osiem lat, miała wtedy trzydzieści trzy lata.

Kiedy zamieszkaliśmy na zaproszenie babci, zmieniła się kolejność płacenia rachunków za media: wcześniej płaciła tylko Lena, ale po naszym przyjeździe Grześ zaczął płacić połowę. Pamiętam, jak Lena się cieszyła, bo kwoty wtedy wychodziły naprawdę przyzwoite.

Babcia wyjechała na lato do swoich krewnych na wieś, więc zostaliśmy we trójkę w trzypokojowym mieszkaniu. Zaczęliśmy mieszkać u mojej babci w lutym, a pod koniec maja już wyjechała.

W czerwcu był trzydziestostopniowy upał. Codziennie wracałam z pracy do domu z marzeniami o chłodnym prysznicu. Pewnego dnia przyszłam, a łazienka była pełna: w wannie była woda, Lena „kąpała” rośliny doniczkowe babci.

Poprosiłam szwagierkę, żeby pozwoliła mi skorzystać z łazienki na piętnaście minut, bo bardzo się pocę, a jechałam w dusznym autobusie: jak to bywa latem, była tam zbyt wrażliwa matka, która musiała zamknąć szybę, bo wiało na jej dziecko. I cały autobus ucierpiał.

Lena odmówiła opuszczenia łazienki. Powiedziała, że spełnia prośbę babci i nie zamierza marnować dodatkowej wody, za godzinę skończy z kwiatami, wtedy będę mogła wziąć prysznic. Zaczęła też mówić o oszczędzaniu wody. „Ona była dobra i babcia była dobra, bo oszczędzały wodę, ale ja, jak syrenka, cały czas się myłam i kąpałam” – tak uważała Lena.

Lena była tego dnia w domu. Czy nie można było zrobić tego wszystkiego po południu? A może to ja powinnam była zgrać mój powrót z czasem kąpieli kwiatów?

Mocno się zdenerwowałam. Podczas gdy Lena zabrała dopiero co wykąpaną roślinę w doniczce, ja zamknęłam się w łazience, spłukałam wodę i spokojnie się wykąpałam. Spokojnie… Nie do końca: myłam się po ciemku, bo Lena zgasiła mi światło, gdy odmówiłam wyjścia.

Kiedy się umyłam, stanowczo stwierdziłam, że musimy wynająć dom. Minusy: czynsz jest duży, bo mieszkanie jest ogromne; dwie współlokatorki, a o ile babcia jest jeszcze normalna, to Lena jest osobą lekko nieogarniętą psychicznie; długa droga do pracy. Plusy: nie płaciliśmy czynszu. Uwzględnienie opłat za mieszkanie jest wątpliwym plusem.

Porozmawiałam z Grzesiem, gdy tylko wrócił do domu. Na początku był niezdecydowany i powiedział, że nie powinniśmy się spieszyć. A potem, gdy Lena przyłapała go w kuchni i zaczęła go strofować za moje zachowanie, mój mąż zmienił zdanie.

Grześ zadzwonił do mojej babci i powiedział jej, że szukamy mieszkania. Milczał o naszej „kłótni” z Leną, nie chciał denerwować babci. Uzasadniał naszą decyzję tym, że chcemy mieszkać razem. Babcia życzyła nam szczęścia.

Znaleźliśmy mieszkanie, spakowaliśmy nasze rzeczy, wyprowadziliśmy się. Grześ powiedział Lenie, że wyjedziemy, ale ona w to nie wierzyła: kto przy zdrowych zmysłach odmówiłby darmowego noclegu?

Wyprowadziliśmy się. Musimy płacić czynsz. Babcia na wsi, Grześ ze mną w wynajętym mieszkaniu. Kto został? Lena! A kiedy zorientowała się, że rachunki w całości spadną na nią, przybiegła przeprosić:

– Wróć, wszystko będzie dobrze. Zrób grafik korzystania z łazienki, żeby nie było znów takiej sytuacji.

Na szczęście kilka dni życia bez obcych ludzi wystarczyło, żeby docenić wszystkie uroki: po domu w szortach, własny bałagan, brak kolejki pod prysznicem, brak głupich programów telewizyjnych, wrzeszczących na całe mieszkanie z telewizora.

I Lenie nie udało się przekonać mojego męża. Lena poczuła się urażona, przestała komunikować się z Grzesiem.

Minęły trzy lata, a ja nadal jestem histeryczką, która nie mogła doczekać się nędznej godziny. Na weselu Leny nie byliśmy, bo zaprosiła tylko Grzesia, a mój mąż nie pojechał beze mnie.

Teraz mój mąż widuje się z siostrą tylko w domu matki, i to rzadko. Moja teściowa, która nie ma nic wspólnego z tą sytuacją, uważa, że rozdzieliłam jej dzieci, które przyjaźniły się od dzieciństwa.

Historia napisana zgodnie z tym, co opowiedziała Anna.

Oceń artykuł
Twoja Strona
Minęły trzy lata, a ja nadal byłam histeryczką, która nie mogła doczekać się marnej godziny.