Mój mąż i ja od dawna marzyliśmy o małym domu na wsi. Młode małżeństwo sprzedawało dom z całą jego zawartością, nie zamierzali nawet zabierać rzeczy osobistych. Powiedzieli: nie potrzebujecie tego, wyrzućcie to. Ale kiedy zobaczyłam rodzinne zdjęcie sześcioosobowej rodziny, bardzo się zdziwiłam i zapytałam:
– A zdjęcia? Zostawiacie je?
Osobiście w naszej rodzinie zdjęcie jest reliktem. Zawsze przychodziliśmy do mojej babci na wieś i oglądaliśmy stare zdjęcia. Babcia rozmawiała z osobami na zdjęciach bezpośrednio, konsultowała się, życzyła miłego dnia…
Po jej odejściu powiesiliśmy obrazy na ścianie. Kiedy przyjeżdżamy do wioski – rozmawiamy o wszystkim i konsultujemy się z nią. W takich momentach wydaje się, że jest blisko, jak mój dziadek, którego od dawna nie ma z nami. Czasami myślę, że są tuż obok, gdy patrzę im w oczy.
Dla mnie to nie tylko zdjęcie, ale wspomnienie osoby. Cząsteczka człowieka, która pozostała z nami. Ale młoda rodzina powiedziała, że nie potrzebują tych śmieci i możemy je spalić lub wyrzucić na wysypisko.
Oczywiście nie odważyliśmy się. Spojrzeliśmy na zdjęcie starszej kobiety, która była panią tego domu. Czy można się tego po prostu pozbyć?
Kiedy poszliśmy obejrzeć szafki, znaleźliśmy cały stos listów. Napisała je do dzieci, ale nie odważyła się wysłać. Przeczytałam je ponownie w kolejności i zdałam sobie sprawę, jak samotna była ta kobieta. Pisała do swoich dzieci i wnuków o miłości, o tym, jaka jest smutna i jak bardzo jest samotna, a wszystkie uczucia ukrywała w kopertach.
Podobno myślała, że po jej śmierci dzieci przeczytają wszystko i poznają historię jej życia. Pisała o sobie, o mężu, o różnych sytuacjach rodzinnych, ale oni nie chcieli nawet otwierać szafy i patrzeć. Dla nich to były stare śmieci. Mój mąż i ja nie mogliśmy ich spalić, tak się nie robi.
– Może zadzwonimy do nich i wyślemy im te listy? Może wtedy przeczytają? – zasugerował mój mąż.
Tak zrobiliśmy. Mąż zadzwonił i powiedział w świetnym humorze, że znalazł prawdziwy skarb. Kiedy młoda dziewczyna dowiedziała się, że to nie pieniądze ani nic drogocennego, powiedziała:
– Przestań, wyrzuć te śmieci. Za jej życia byliśmy zmęczeni tym pisaniem. Nudziła się, więc brudziła papier.
Mój mąż rozłączył się, nie mógł tego znieść. Jak takich ludzi unosi ziemia! Te dzieci deptały pamięć swojej matki.
Podjęliśmy decyzję – mój mąż zaczął pisać książkę na podstawie tych listów. Wcześniej uzyskaliśmy pozwolenie na bezpłatne rozporządzanie znaleziskiem, które zostało podpisane przez dzieci gospodyni.
Po chwili zeszliśmy do piwnicy. Były tam setki słoików wszelkiego rodzaju, a każda z napisem: „Dżem truskawkowy dla Macieja”, „Grzyby dla Sary”, „Marynowane ogórki dla Grzesia”.
Później dowiedzieliśmy się, że kobieta miała szóstkę dzieci. Pięcioro wyjechało na studia, a ostatnia córka chciała wyrzucić rzeczy matki na śmietnik. Ta kobieta do ostatniego dnia czekała na odwiedziny swoich dzieci, nawet w wieku 93 lat przygotowywała dla nich domowe przetwory. Zbierała grzyby, jagody, dbała o ogród, a jaka wdzięczność ją za to spotkała?