W naszej rodzinie była czwórka dzieci, ja byłam najstarsza. Rodzice stale pracowali, a wszystkie obowiązki nadzorowania sióstr i brata spoczywały na moich barkach. Praktycznie nie miałam wolnego czasu, a rówieśnicy nie chcieli się ze mną przyjaźnić.
Wiele razy mówiłam rodzicom, że nie chcę być nianią dla ich dzieci, ale nie słuchali i karali za nieposłuszeństwo. Oskarżano mnie o wszystko, co zrobili moi bracia i siostry. Ogólnie nie miałam dzieciństwa.
Po gimnazjum rodzice wysłali mnie do technikum gastronomicznego. Nie dbali o wykształcenie, ważne było, bym jako kucharka w przyszłości mogła wyżywić rodzinę. Po szkole znalazłam pracę w lokalnej kawiarni. Rodzice ciągle mnie karcili i denerwowali się, że nie przynoszę żadnego jedzenia do domu.
Moja pierwsza pensja została rozdzielona przez rodziców na długo przed jej otrzymaniem – siostry musiały mieć nowe ubrania. Po otrzymaniu pieniędzy, potajemnie wynajęłam pokój i zaczęłam mieszkać osobno. Już nie chciałam być sługą. Na początku było to trudne, musiałam oszczędzać na wszystkim, ale poradziłam sobie z trudnościami.
Dwa lata później poznałam przyszłego męża, urządziłam skromny ślub i zamieszkałam z jego rodzicami. Urodziłam córkę, a potem syna. Nie obciążałam mojej córki opieką nad bratem, doskonale pamiętałam swoje dzieciństwo.
Rodziców nie widziałam od sześciu lat. W głębi duszy miałam nadzieję, że się zmienili – stali się milsi i spokojniejsi. Postanowiłam odwiedzić tatę i mamę wraz z mężem i dziećmi. Od progu, gdy mnie zobaczyli, zaczęli przeklinać i nazywać mnie „niewdzięczną”. Jednocześnie nie spojrzeli w stronę swoich wnuków.
Nie słuchałam więcej tych słów. Zabrałam swoją rodzinę i pojechałam do domu. Niech ludzie mnie osądzają, ale nie chcę już widzieć mojej rodziny.