Mój mąż i ja rozwiedliśmy się, gdy nasz syn miał sześć lat. Wcześniej tolerowałam męża, bo myślałam, że syn nie może dorastać bez ojca. Potem zobaczyłam, że syn zaczął naśladować jego zachowanie, dlatego złożyłam pozew o rozwód.
Mój mąż twierdził, że pomoc w pracach domowych to nie jest męska sprawa. Nie pracował fizycznie, a po pracy odpoczywał na kanapie lub ze znajomymi. Raz w roku dokręcił szafkę albo naprawił zlew, to wszystko. Nie nałożył sobie obiadu, czekał, aż zostanie podany, a potem nie przyniósł nawet talerza do zlewu. Wszystko zostawiał na stole, nawet nie wspomnę o myciu . Nagle był zmęczony!
Kiedy zaczęłam zauważać, że mój syn naśladuje zachowania i stosunek ojca do mnie, powiedziałam sobie, że to wystarczy. Rozwiodłam się i postanowiłam sama wychować syna.
Od dziesiątego roku życia mój syn zmywał naczynia i potrafił przyrządzić jajecznicę, a nawet sam ścielił łóżko. Dorósł, nauczył się gotować zupy, pomagał mi w domu, nawet nie powiedział, że to nie jest męska sprawa. Wyrósł na normalnego faceta, potrafił robić wszystko w domu i robił to bez przypomnień.
Mieszkał ze mną przed ślubem, znałam jego narzeczoną, była bardzo dobrą dziewczyną. Znałam też jej matkę, kiedyś razem pracowałyśmy. Nie miałam do niej żadnych uwag, potrafiła gotować, czasami przynosiła ciasta, które sama zrobiła, nawet szyła i robiła na drutach. Jej rodzice byli wspaniali.
Zamieszkali razem po ślubie, wynajęli mieszkanie, zaprosili mnie i rodziców dziewczyny na parapetówkę. Zauważyłam wtedy, że kręciła się wokół syna, otaczając go troską, ale jakoś przesadnie. Wstawała, żeby podać cukier, on siedział, mówił, a ona podawała, nastawiała czajnik – sama chciała to robić, on zbierał naczynia ze stołu, a ona prawie wyrywała mu je z rąk. Pomyślałam, że gra gospodynię, przymierza się w nowej roli i chce nam zaimponować.
Moja synowa piecze smakołyki i przychodzą do mnie na herbatę, mieszkają niedaleko. Zaczęłam zwracać uwagę na to, że też nie pozwala mężowi nic robić, kiedy są u mnie w gościach. Wszystko robi sama, a jemu mówi „siedź, to kobiece zajęcie”.
Z biegiem czasu widzę, że mój syn przestał próbować, teraz tylko czeka, aż zostanie obsłużony. Pojawiły się bardzo nieprzyjemne wspomnienia. Nic wtedy nie mówiłam, potem poprosiłam synową, żeby przyszła i porozmawiała ze mną. Była zaskoczona, ale przyszła.
Szczegółowo opowiedziałam jej o moim byłym mężu i o tym, jak wychowałam syna na normalną osobę. Wysłuchała, a potem powiedziała, że skoro lubi zadowalać swojego mężczyznę, to czemu ma przestać… Ostrzegłam ją, że na dłuższą metę nie będzie zadowolona z takim mężczyzną, ale uśmiechnęła się tylko i skinęła głową. Było oczywiste, że pozostała przy swoim zdaniu.
Żyli rok, po czym zachwycili nas wiadomością, że musimy przygotować się na przybycie wnuka lub wnuczki. W tym czasie zdałam sobie sprawę, że mojej synowej nie da się wytłumaczyć, że robi źle, więc nic więcej jej nie powiedziałam,. Jakiś czas później poprosiłam syna, aby wstawił czajnik, wypłukał naczynia i wyczyścił okruchy ze stołu. Nie odezwał się do mnie słowem, wstał i zrobił to, a moja synowa spojrzała na mnie z dezaprobatą, ale milczała.
Kiedy dowiedziałam się o moim wnuku, synowa zaczęła do mnie dzwonić i narzekać na męża. Nie czuła się dobrze, nie mogła chodzić, a mąż prosił ją o obiad. Jakoś dla niego gotowała, ale on nie miał nawet zamiaru zmywać brudnych naczyń. Nie prał swoich rzeczy, nie odkurzał, spędzał wolne chwile tylko na kanapie.
Synowa, oczywiście, przepraszała. Ale co ja mogłam zrobić? Przyzwyczaiła go do tego, ostrzegałam ją. Prosiłam ją o zaangażowanie męża w prace domowe, a teraz on nie pomaga, ani nie dba o jej samopoczucie.
Tak teraz myślę, interweniować czy pozwolić im samym to rozgryźć?