Postanowiliśmy zjeść obiad z babcią w restauracji, babcia je uwielbiała. Wybierała je ze smakiem, sprawdzając wcześniej ich sytuację oraz menu.
– Nie, nie pójdziemy do dużej, w takiej będziemy jutro na weselu. Restauracja powinna być mała, w piwnicy, najlepiej z tych, które niedawno się otworzyły, a jej właściciele nie zapomnieli jeszcze, co to znaczy duchowo nakarmić gości. Potem staną się sławni, pieniądze popłyną do nich rzeką i zniknie przytulność. Kulinarne improwizacje zostaną zastąpione prospektami reklamowymi, a goście będą sprytnie wchłaniać wszystko, co zostanie im podane, o ile pozostanie po prostu ładne.
Niewiele zrozumiałam ze słów babci, z wyjątkiem jednego – szuka miejsca, gdzie dobrze gotują. Tak jak rybak poznaje drugiego rybaka po jego chodzie, tak dobry kucharz wyczuwa dobrego kucharza po specjalnym aromacie, w który na zawsze wplótł się pióropusz wykwintnych przypraw.
Wtedy nasze plany postanowił zmienić jeden telefon.
– Kochana – krzyczał w słuchawce jakiś głos, w którym rozpoznaliśmy głos matki panny młodej – przyjeżdżajcie natychmiast do nas na wieczór panieński.
– Gdzie mamy przyjechać? – z zaskoczenia babci wypadła szminka, którą właśnie przyłożyła do ust.
– Dziewczyny przed ślubem organizują wieczór panieński. To taka tradycja, podczas której panna młoda żegna się z dziewictwem i przygotowuje się do małżeństwa – tłumaczyłam cierpliwym głosem.
– Wiem, co to jest wieczór panieński! Nie rozumiem, po co na tej młodzieńczej uroczystości akurat ja jestem potrzebna.
– Zgodnie z tradycją stara kobieta musi wyjaśnić młodej młodej, przyszłej żonie jej obowiązki małżeńskie.
– Mogę to wyjaśnić w pigułce, tak przez telefon. Jeśli radość przynosi Ci małżeństwo, to żyjcie razem, jeśli przestaje Ci ją dawać, to umieść główną przyczynę swojego złego nastroju za drzwiami i żyj ponownie szczęśliwa.
Głos nie słuchał.
– Czekamy na Was. Przyjedźcie i razem coś zjemy, zamówiłam wspaniałe ciasta – Głos się wyłączył.
– Chcesz ciasta? – zapytałam babcię.
– Chcę tłustego homara i butelkę Pinot Grigio – odpowiedziała ponuro babcia – ale wygląda na to, że trzeba się napchać słodyczami.
Bliscy mieszkali w jednym z luksusowych, nowych bloków, które wypełniły dawne nieużytki miejskie, całkowicie zabijając dawny urok tego obszaru.
Babcia przed odpowiednimi drzwiami nagle zgarbiła się i złapała mnie pod rękę. W odpowiedzi na moje zaskoczone spojrzenie wyjaśniła:
– Po co od razu psuć oczekiwania, przecież czekają na starą chorą kobietę.
Drzwi otworzyły się i zobaczyłyśmy naszą krewną. Dla babci była to siostrzenica, dla mnie to jakaś tam ciotka.
– O Boże, ciociu, zupełnie się nie zmieniłaś! – zawołała.
Babcia wyprostowała się i rzuciła niedowierzające spojrzenie w lustro korytarza.
– Nieprawda, w tamtych czasach nie miałam tak fajnej fryzury, fryzjerstwo nie było wtedy na takim dobrym poziomie jak teraz. Za to Ty się zmieniłaś.
– Na lepsze? – spytała krewna z nadzieją.
– Na WIĘKSZE – odpowiedziała babcia, przypatrując się apetycznemu wybrzuszeniu ubranemu w różową, błyszczącą koszulkę.
– Chodźmy do pokoju, Dorcia czekała na Ciebie!
Dorota, która była panną młodą, siedziała rozpaczliwie znudzona w otoczeniu dwóch przyjaciółek i innej ciotki. Dziewczyna grzebała łyżką w galaretce i próbowała stłumić ziewanie.
– Patrzcie, kto przyszedł! Zaczynamy się dobrze bawić – próbowała rozwiać ponure milczenie jej matka.
– Tak, widzę, zabawa u Was po prostu jest niesamowita – zakrztusiła się babcia.
– Chcesz herbatę lub kawę? – zapytała gospodyni.
– Masz koniak? z nadzieją zapytała babcia.
– Tak, nalać Ci do kawy?
– Tak, jeśli możesz, to pięćdziesiąt gramów, coś jest dzisiaj z ciśnieniem, do diabła ! – babcia opadła na krzesło i dodała – Kawy możesz nie podawać.
Znudzone dziewczyny patrzyły na nas z zainteresowaniem. Szczerze to starałam się odgadnąć, która z nich jest panną młodą i jednocześnie moją kuzynką, bo wszystkie wyglądały tak samo.
– Gdzie narzeczony? – zapytała babcia.
– Gdzie może być pan młody, jak nie na wieczorze kawalerskim? – odpowiedziała zamiast narzeczonej jej matka.
– Siedzi w otoczeniu starców, którzy uczą go, od której strony podejść do małżonki?
Dziewczyny prychnęły, matka panny młodej zacisnęła zęby.
– Mężczyźni i kobiety różnią się radykalnie od siebie.
– Oczywiście, że tak – prychnęła babcia – Jedno z nich ma jaja. Najważniejsze, aby nie pomylić, które.
Dziewczyny zachichotały jeszcze bardziej, a przyszła teściowa przewróciła oczami i próbowała poprowadzić rozmowę w inny sposób.
– Chcesz ciasta? Bardzo smaczne, z cukierni.
– Cóż, jeśli nie masz homara, dawaj ciasto – zgodziła się kwaśno babcia.
– Wiesz, czym są homary? – zdziwiła się siedząca jak do tej pory w milczeniu ciotka.
– Jestem biedną, starą kobietą mieszkającą nad morzem – powiedziała ironicznie babcia – Co mam jeść? Rano wychodziłam na spacer, znajdowałam homara lub barakudę na brzegu i tak przeżywałam dzień.
– Nigdy nie jadłam barakudy – mruknęła ciotka – trzeba przy okazji spróbować.
– Najważniejsze, żeby ona Ciebie nie spróbowała – odpowiedziała cicho babcia.
Znowu zadzwonił telefon. Matka panny młodej aktywnie coś przez niego mówiła, a potem oświadczyła, że musi pobiec gdzieś na koniec świata, aby osobiście zobaczyć, na jakim etapie jest tort weselny. Zachęciła nas do cieszenia się życiem i wyszła, zabierając ze sobą ciotkę. Zostałyśmy same z panną młodą i jej przyjaciółkami.
Nastała bolesna cisza, którą babcia postanowiła przełamać.
– Pierwszy raz wychodzisz za mąż, skarbie? – zapytała pannę młodą.
– No tak – zdziwiła się panna młoda i pośpiesznie dodała – i już nie zamierzam więcej.
– Dlaczego nie?
– Bo mój chłopak jest najlepszy ! Jest nam razem dobrze !
– Po co psuć tak wspaniały związek małżeństwem ? – teraz z kolei zdziwiła się babcia – Kiedy dwojgu ludziom jest dobrze, to w żadnym wypadku nie trzeba tego pogarszać ślubem. Takimi relacjami należy rozkoszować się jak kroplą drogiego koniak, unikając prz tym bliskich i innych, postronnych osób.
– Mama powiedziała, że musimy żyć jak ludzie! Poza tym każda dziewczyna marzy o byciu panną młodą i białej sukni, to tylko raz w życiu.
– Dlaczego raz w życiu? – zakrztusiła się babcia – Mój trzeci mąż bardzo lubił, kiedy nosiłam białą sukienkę i welon. Biały wygląda bardzo imponująco na czarnym prześcieradle. Pokaż mi sukienkę.
Panna młoda zerwała się i zaprowadziła nas do sąsiedniego pokoju. Kiedy otworzyły się drzwi, zobaczyłyśmy coś ogromnego i białego, co zajmowało całą przestrzeń.
– No i jak ? – zapytała panna młoda.
– Piękna zaspa śnieżna, w upale chętnie bym w takiej zanurkowała, a gdzie sama sukienka?
Jak się okazało, zaspa była sukienką.
– Sama ją wybrałaś? – zapytała ostrożnie babcia. Kiedy usłyszała, że suknię wybrała mama, aż się zachwiała:
– Wygląda na to, że przygotowujesz się do poświęcenia. Właśnie po to są takie warstwowe szaty. Masz pojęcie, jak ciężko będzie w tym chodzić? O tańcu już nawet nie wspomnę. Będziesz siedziała i oblewała się potem, żołądek będzie ściskał Ci gorset, a w tym czasie grupa nieznajomych będzie jeść i bawić się jak na wakacjach, które teoretycznie powinny być Twoje.
Psując w ten sposób nastrój panny młodej, dobra babcia postanowiła go poprawić.
– Kochanie, dlaczego dziś nie wyszłaś do jakiegoś męskiego baru ze striptizem, nie oblewasz się szampanem i nie jeździsz do rana taksówką, oglądając miasto nocą z tłumem pijanych koleżanek? Dlaczego tu siedzisz i słuchasz starej kobiety?
– Mama powiedziała, że to nieprzyzwoite – mruknęła panna młoda – a stara kobieta, czyli Ty, powinna mi dać kilka rad.
– Oto moja rada, pierwsza i ostatnia – oświadczyła babcia – życie musi przynosić radość, a ta osoba, którą zaprosiłaś do wspólnego podążania ścieżką życia, powinna także dawać Ci szczęście. To dwójka ludzi bierze ślub, a reszta społeczeństwa nie ma z tym nic wspólnego. Wyrzućcie społeczeństwo z domu i zamknijcie drzwi, bo ono wpada w Twoje życie nie po to, by pomóc, ale po to, by Ciebie ocenić, zakpić i opluć. Dlaczego życie intymne tak się nazywa? Ponieważ intymnym oznacza, że jest w nim miejsce tylko dla dwóch osób. Czy masz jeszcze koniak?
Babcia wypiła i powiedziała:
– Nie cierpię udzielać porad. Dobra, dziewczyny, idziemy.
– Dokąd? chórem zapytały młode panny, które zafascynowane były babcią.
– Oczywiście do klubu ze striptizem. Trzeba jakoś naprawić ten jeszcze nie całkiem zepsuty wieczór…