Urszula ponownie myje górę naczyń i przy okazji nauczyła się odczuwać spokój lub akceptację nieuniknionego. To tak, jakby otworzyło się trzecie oko na świat: naczynia są brudne i naczynia są umyte, naczynia są napełnione i naczynia opróżnione. Teraz pojawił się pomysł w jej głowie, że dobrze byłoby kupić kolejną patelnię, a najlepiej dwie – jedną do naleśników, a drugą do sosów. Już widzi, jak małe i złote naleśniki są ułożone jeden na drugim, ale nigdy nie tworzą wysokiej wieży, ponieważ dzieci wyciągają po nie małe rączki. „Mamo, tak! Mamo więcej!” – uśmiecha się i cieszy, że są pyszne, że to satysfakcjonujące, że jest dobrą matką, która dba o rodzinę.
– Och, umyj mój talerz – jej córka przerywa medytację.
– Chodź – mówi mechanicznie Urszula.
– Jest już duża i może sama umyć – zauważa niezadowolony mąż.
– I tak mam mokre ręce – powiedziała polubownie, choć jej myśli były zupełnie inne.
Chciałaby zmyć wszystkie swoje myśli i marzenia, wytrzeć do sucha i włożyć do szafy.
Urszula już zapomniała o swoich marzeniach. Chciała jedynie, żeby jej dzieci były zdrowe i nie zaraziły się niczym w przedszkolu. Chciała też, żeby bluzka, którą zauważyła w sklepie, była jeszcze dostępna, gdy będzie miała pieniądze. Chciała, aby wystarczyło oleju, bo wczoraj miała całą torbę zakupów i już ciężko ją było nieść. Marzyła, żeby kupili samochód, a potem nie musieli nosić dzieci na rękach i wycierać spoconego czoła.
Takie są jej przyziemne marzenia. Z zachwytem spogląda na kobiety wymachujące mieczami w filmach i strzelające z łuków, niszczące wrogów na lewo i prawo. Ona nie może tego zrobić. Nie może nawet liczyć na to, że jej podarty banknot zostanie wymieniony w banku, a to jej jedyne pieniądze do czasu, kiedy mąż przyniesie do domu kolejną pensję.
– Nie mam drobnych.
– Nie przyjmiemy tego banknotu. Proszę zwolnić kolejkę.
– Nie wymienią mi go w banku.
Wtedy chętnie sięgnęłaby miecza, jak jej ulubione bohaterki z filmów akcji.
I tak skupiła swój świat na kuchni. Jej dzień zaczyna się od niej i w niej kończy. Musi zaplanować, kto będzie jadł i co ugotuje. Jedno nie je warzyw, drugie nie je makaronu, trzecie ma ochotę na zupę, ale nie wie na jaką. Dlatego gotuje zarówno zupę, kaszę i kotlety…Stara się zadowolić każdego, a sama marzy o tym, by ugotować coś dla siebie.
– Nie chcesz zmywarki? – mąż zaczął rozmowę.
– Czemu? – była szczerze zaskoczona.
– Byłoby Ci łatwiej. I zużyjesz mniej wody.
– Za takie pieniądze mogę je codziennie myć w zlewie.
– Nie wiesz, jak przyjąć pomoc.
Nie wie. Musi być z nią coś nie tak. Uwolniłaby ręce i zrobiłaby przynajmniej coś dla siebie. Leżałaby na łóżku, robiłaby maskę na twarz lub spotykałaby się z przyjaciółmi. Ale to generuje koszty – na paliwo, na maskę, na rachunek w restauracji ze spotkania ze znajomymi. Kiedy będzie mogła zrobi maskę i spotka się z przyjaciółmi.
A naczynia? Lubi je myć, prostuje plecy, uspokaja nerwy, bo „nie smakuje”, „chcę coś innego”, „nie jest głodna”, „później zjem”. Może wtedy pomarzyć o pysznych naleśnikach, które dzieci porywają i krzyczą „dziękuję, było bardzo smaczne”.