– Kochanie! – z kuchni rozległ się zaniepokojony okrzyk. – Kochanie, co to znaczy?!
– Co? – Grzegorz szybko wyskoczył z kanapy i pospieszył do żony.
– Grzegorz, co to jest?! – kobieta stała na środku kuchni i wskazywała palcem na stół.
– Gdzie? – mężczyzna nie rozumiał.
– Co leży na tym talerzu?
– Kawałek ciasta – Grzegorz wzruszył ramionami.
– Jak to możliwe? – głos kobiety drżał ze zdenerwowania.
– Kochanie, co się stało? Nie rozumiem – Grzegorz naprawdę nie rozumiał, co mogło tak obrazić żonę.
– Żartujesz sobie ze mnie?! Dzisiaj zrobiłam Twoje ulubione ciasto specjalnie dla Ciebie, a Ty… Nie zjadłeś wszystkiego!
– O Mój Boże… – wyrwało się mężczyźnie. – Przestraszyłaś mnie. Jesteś zła, że nie zjadłem całego ciasta?
– Otóż to! – żona zamknęła oczy i usiadła na krześle. – Czyli mam rację, dobrze myślę…
– Kochana, przestań! Nie możesz się martwić.
– Dokładnie tak, nie mogę – szlochała. – Upiekłam takie małe ciasto, skromne, lekkie… Chciałam Cię choć trochę zadowolić. Kawałek zjadłam sama, a resztę zostawiłam dla Ciebie. Poszłam odpocząć i marzyłam, że kiedy przyjdziesz z pracy i zobaczysz ciasto, będziesz szczęśliwy. A Ty? Nie mogłeś nawet zjeść do końca.
– Co z tego? – Grzegorz był zdumiony zachowaniem żony, ale starał trzymać się w ryzach. – Co to za problem? Wyjaśnij!
– Jak to co? – żona pokręciła głową. – Jak to co?! Zjadasz całe ciasto u swojej mamy na raz, a moje Ci nie smakuje, prawda? Jestem złą gospodynią, tak?
– Cóż, Kochanie – Grzegorz delikatnie pogłaskał żonę po ramieniu. – Byłem najedzony, wiesz. Nie byłem w stanie zjeść całości.
– Nie mogłeś zjeść tak maleńkiego ciasta? – kobieta podniosła głowę i smutno spojrzała mężowi w oczy. – Nie okłamuj mnie, Grzegorz. Rozumiem. Po prostu nie smakowało Ci. Przyszedłeś głodny, mogłeś wszystko zjeść, ale nie podoba Ci się sposób, w jaki gotuję. Jesz tylko jedzenie swojej mamy.
– Kochanie, nie musisz się martwić!
Kobieta zaczęła głaskać swój lekko zaokrąglony brzuch – była w ciąży.
– Tak, nie umiem gotować – mówiła do swojego brzucha. – Masz pecha, dziecko. Kiedy się pojawisz, będziesz musiało mieszkać z taką mamą.
– Kochana! – nie wytrzymał Grzegorz. – Chcesz, żebym dokończył to na wpół zjedzone ciasto?
– Nie chcę.
– Dlaczego?!
– Bo powiedziałeś „na wpół zjedzone”, jakby było na wpół upieczone. Teraz i ja czuję się trochę na wpół. Tak, jestem na wpół dobra. Na wpół kochana żona. Mamusiu, czemu mnie sprowadziłaś na ten świat? Dlaczego nie nauczyłaś się gotować?
– Aaaa! – jak łoś podczas biegu zawył Grzegorz, chwycił ciasto z talerza i wepchnął je do ust.
– Nie waż się tego robić! – zawołała z przerażeniem kobieta. – Przestań! Nie żartuj sobie!
Ale było już za późno. Grzegorz otworzył oczy i zaczął żuć ciasto, po czym z trudem połknął je z głośnym dźwiękiem.
– Wszystko – po chwili, łapiąc oddech, warknął. – Konflikt zakończony.
Kobieta, marszcząc brwi, urażona milczała.
Grzegorz podszedł do lodówki, otworzył ją, wyciągnął stamtąd dużą torbę i położył ją przed żoną.
– Oto one…
– Co to jest? Co? – zapytała z niezadowoleniem.
– A to smakołyki od mamy. W drodze do domu wpadłem na chwilę do niej. Zadzwoniła do mnie i poprosiła o przyjście Mama chciała Cię zadowolić przekąskami. Ona wie, jak je kochasz. Ale ja, gdy jechałem od niej, zjadłem już połowę. Wróciłem do domu, a tu leżało Twoje ciasto. Cóż, też je zjadłem, ale nie całe. Nie byłem w stanie. Chcesz coś smacznego z paczki od mojej mamy?
– Nie – odpowiedziała niepewnie żona, ale jej ręka sama mimowolnie sięgnęła po przekąskę.