Niechętne alimenty.

Nie ma w tej historii nic naprawdę zabawnego, ale stała się ona sądowym żartem. Już widzę oburzone komentarze: „Kłamiecie! Nie może być! Przestańcie pisać bzdury!”.

Otóż historię tę opowiedział komornik, który był świadkiem postępowania sądowego w zaskakująco nieprawdopodobnej sprawie.

Dawno, dawno temu żyła sobie mała dziewczynka o imieniu Julka. Poszła do przedszkola jak wszyscy inni, potem do szkoły. Miała słabe oceny, więc dostała się na studia w swoim mieście na niezbyt popularny kierunek.

W czasie studiów zdążyła się kilkakrotnie zakochać, zerwać, a potem znów wejść w nowy romantyczny związek.

Kiedy więc urodziła syna, nikt się nie zdziwił. Sama Julka, z jakiegoś powodu, nie powiedziała swojemu przyszłemu ojcu o dziecku i postanowiła: „Dziecko będzie tylko moje. Nie potrzebujemy nikogo. Sama je wychowam”.

Minęło dziesięć lat.

Julka stawała się coraz starsza, mądrzejsza, bardziej doświadczona. I coraz więcej o tym myślała:

– Dlaczego tylko ja mam ponosić ciężar utrzymania syna? Od wielu lat pracuję na dwa etaty i wciąż nie mam wystarczająco dużo pieniędzy. A dziecko rośnie jak na drożdżach. Chciałabym, żeby jego ojciec płacił alimenty. Wszystko byłoby łatwiejsze.

Julka poszła więc do sądu. Złożyła pozew o alimenty na dziecko, podała nazwisko ojca dziecka i czekała na wyniki DNA, aby ustalić ojcostwo.

Wynik okazał się negatywny. Julka nie była zdenerwowana. Powtórzyła procedurę, podając inne nazwisko.

Test DNA zniweczył również to twierdzenie. Ten człowiek nie był w to zamieszany.

Dziewczyna zawsze była wytrwała, więc do sądu wpłynął trzeci pozew o ustalenie ojcostwa.

Ale i tym razem zgodność domniemanego ojca i dziecka była zerowa.

– Jak wielu mężczyzn będzie musiała Pani sprawdzić, aby znaleźć ojca swojego syna?

– Tyle ile będę w stanie! – bez zastanowienia, naiwnie się odezwała. – Wskazuję tylko tych, którzy są w odpowiednim wieku, gdy dziecko się rodzi.

– Ma Pani jeszcze dwie próby – odpowiedziała, ledwo mogąc powstrzymać śmiech.

Julka złożyła kolejny wniosek trzy miesiące później. Teraz kobieta podeszła do sprawy ostrożniej i z większym namysłem. Porównywała fakty z życia i w końcu wskazała na mężczyznę, który, jak powiedziała, był „no cóż, tatusiem chłopca”.

I tym razem się nie pomyliła. Mężczyzna, który w sądzie dowiedział się, że dziesięć lat temu został ojcem i teraz musi płacić alimenty, nie mógł się uspokoić. Gdyby nie oficjalny dokument z badań genetycznych, nigdy by w to nie uwierzył.

– Nawet nie pamiętam tej Julki! Spaliśmy razem na imprezie, to wszystko! Byliśmy młodzi i głupi. Co teraz mam zrobić? Jestem dobrym rodzinnym człowiekiem, mam kochaną żonę i trójkę dzieci. Co ja powiem w domu? Jakie alimenty?

– Nie chce Pan poznać swojego syna? – sędzia zapytał.

– Syna? Nie! – mężczyzna był szczerze zdziwiony. – Najpierw chcę poznać matkę.

Zakończenie procesu było niekonwencjonalne: bez wyroków i postanowień. Ojciec dziecka namówił Julkę do wycofania skargi. Prosił ją, żeby nic nie mówiła jego żonie i przysięgał, że sam będzie wysyłał pieniądze, dopóki jego syn nie osiągnie pełnoletności.

– Nie martw się, nie zrobię Ci krzywdy i nie rozbiję rodziny, ale milczenie jest drogie, a spokój moich bliskich jest o jeszcze bardziej droższy.

I tak Julka dopięła swego. Nawet jeśli urzędnicy sądowi otwarcie się z niej śmiali i historia ta stała się anegdotą bardzo wielu ludzi i lokalną opowiastką, to pieniądze od tatusia przychodzą regularnie…

P.S.: Polub i zasubskrybuj nasz kanał.

Zapraszamy do obejrzenia filmu

Oceń artykuł
Twoja Strona
Niechętne alimenty.